środa, 25 grudnia 2019

Stacja piąta


Nie miałeś pojęcia co tobą kierowało, ale po zakończeniu dialogu balkonowego z Pawłem zbiegłeś po schodach jak narwany i zgarniając z kuchennego blatu kluczyki do samochodu, rzuciłeś przez ramie, że nie wiesz kiedy wrócisz. Byłeś zbyt chaotyczny by zauważyć na sobie pytający wzrok ojca oraz pełen satysfakcji uśmiech rodzicielki, która prawdopodobnie rozgryzła pomysł odbycia przez ciebie niespodziewanej podróży. Działałeś pod wpływem impulsu. Nie myślałeś racjonalnie. W obecnej chwili nie istniało dla ciebie coś takiego jak trzeźwe czy chłodne myślenie. W towarzystwie świątecznych melodii puszczanych na przemian z tradycyjnymi kolędami pokonywałeś trasę dzielącą cię od jedynego marzenia jakiego spełnienia oczekiwałeś podczas tegorocznych świąt. A raczej jednej osoby, która za jego realizacje mogła odpowiadać. Nikły uśmiech przebiegł przez twoje usta, gdy blondynka, która odebrała od ciebie telefon niemalże po pierwszym sygnale i poznała twoje zamiary pisnęła podekscytowana do telefonu, życząc ci wylewnie powodzenia oraz robiąc ci wykład o tym, żebyś tego nie spieprzył. Roześmiany skręciłeś na odpowiednie osiedle i dokładnie wysłuchiwałeś jej wskazówek co do adresu zamieszkania dziewczyny. Studiowałeś uważnym wzrokiem pobliskie budynki i zatrzymałeś się przed tym odpowiednim. Pożegnałeś się z Olszewską, a następnie zgasiłeś silnik i przymknąłeś powieki, wypuszczając głośno powietrze. Tak właściwie nie wiedziałeś po co tu przyjechałeś, co zamierzałeś uczynić oraz na co mogłeś liczyć, ale coś wyraźnie zaprowadziło cię do niej, a ty traktowałeś to jako znak. Szczerze mówiąc miałeś głębokie nadzieję, że świąteczna aura, która docierała do ciebie z każdej strony jakoś na nią wpłynie i coś pomiędzy wami zdziała. Zasuwając kurtkę pod samą szyję zatrzasnąłeś za sobą drzwi samochodu i po przeciśnięciu się przez drzwi klatki schodowej, gdy czteroosobowa rodzina udawała się na pasterkę, wspiąłeś się na odpowiednie piętro. Niepewnie uderzyłeś knykciami o powierzchnię dębowych drzwi i poddenerwowany oczekiwałeś na wyrok. Zapewne Malwina się nikogo nie spodziewała o tak później porze, ale liczyłeś, że otworzy ci drzwi i na ciebie nie nawrzeszczy po twoim ostatnim zachowaniu. Zachłysnąłeś się powietrzem, kiedy zza nich wyłoniła się jej drobna sylwetka opięta przez czarną sukienkę, która odkrywała jej ramiona. Wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i niesamowicie niż wtedy, kiedy się poznaliście. Jej ciemne włosy falami opadały na odkryte ramiona, a na powiekach widniał jasny, połyskujący cień, który idealnie współgrał z  pomadką w tym samym odcieniu.

-Co ty tutaj…?-wydusiła z siebie w końcu, ale nie dane jej było dokończyć.

Momentalnie oplotłeś smukłymi palcami jej chude nadgarstki, przyciągając ją do siebie. Naparłeś swoimi ustami na jej, a stało się to tak szybko, że nie miała kiedy zaprotestować, a może wcale nie chciała? Wtargnąłeś językiem pomiędzy jej rozwarte miękkie wargi, rozkoszując się ich truskawkowym posmakiem i delikatnie popchnąłeś ją do tyłu, wkraczając tuż za nią do mieszkania. Mile zaskoczony mruknąłeś przeciągle, kiedy najpierw opuszkami palców pogładziła skórę twoich rozpalonych nieco policzków, a później po przez kark przeniosła dłonie na twoje włosy, wplatając w nie palce. Zważając na brak oznak zdenerwowania z jej strony  oraz jej pewne poczynania oznaczało to, że przebywacie w mieszkaniu totalnie osamotnieni, co niezmiernie ci odpowiadało. Dlatego też pozwoliłeś sobie na odrobine śmiałości. Ująłeś w swoje wielkie dłonie jej zgrabne pośladki i przywarłeś jej drobne ciało do chłodnej powierzchni ściany, pozwalając się jej opleść nogami w pasie. Zakleszczyła uda wokół twojej talii i zjechała dłońmi do linii guzików twojej koszuli. Ty natomiast wsunąłeś swoje pod materiał jej wieczornej kreacji, miętoląc w nich jej jędrną skórę. Słyszałeś przeciągły jęk wydobywający się z jej ust, który przerodził się w ciche westchnięcia, gdy twoje usta spoczęły na jej szyi, obsypując ją toną pocałunków. Przyciągnęła cię bliżej siebie i odchyliła głowę ku tyłowi, aby ułatwić ci dostęp, szepcząc cicho, gdzie masz się udać. Nie kontrolowałeś się. Działałeś jak w tranie. Szare komórki wymarły w tobie, gdy ona była w pobliżu. Otumaniła cię sobą, totalnie omamiła. Przebiegłeś wygłodniałym, dzikim wzrokiem po jej skąpanej w barwach lampek choinkowych twarzy i uchwyciłeś jej pełne pragnienia spojrzenie. To było wystarczającym bodźcem do dania jej wszystkiego czego zapragnie. A tak właśnie zamierzałeś zrobić, Bartku.  Docierając do jej sypialni rzuciłeś ją na miękki materac łóżka i zawisłeś nad nią, sunąc czubkiem nosa po jej karku po przez odkryty dekolt. Zauważyłeś gęsią skórkę jaka pokryła całe jej ciało i czułeś, że nie było to spowodowane chłodem pościeli z jaką spotkała się jej skóra chwilę temu. Jej niecierpliwe dłonie natomiast rozprawiały się z guzikami twojej koszuli podczas, gdy ty dotykiem opuszków palców pieściłeś jej najczulsze miejsce skryte za materiałem czerwonej koronki. Do twoich uszu idealnie docierał dźwięk zasysania przez nią powietrza oraz jego gwałtownego wypuszczania. Siwo błękitne tęczówki spotkały się na jednym pułapie wysokości z czekoladowymi, a prądu przechodzącego przez wasze ciała w tym momencie nie dało się zignorować. Wycisnąłeś kilka zmysłowych pocałunków na jej słodkich ustach podczas, gdy ona zsunęła z twoich ramion ubranie, rzucając nim gdzieś w kąt. Jej palce przebiegały po twoim nagim torsie, doprowadzając cię do dreszczy i gęsiej skórki, ale nie umiałeś zaprzeczyć samemu sobie, że za tym nie tęskniłeś. Nienawiść oraz miłość jaką ją darzyłeś rozdzierała cię od środka i sprawiała, że wasze wspólne doznania stawały się jeszcze bardziej intensywne i cholernie przyjemne. Jak przez mgłę pamiętałeś moment zatknięcia się całkowicie nagiego ciała z jej tak idealnie wyrzeźbionym i mieszczącym się w twoich dłoniach. Wdychałeś jej mącącą ci w głowie woń niczym zahipnotyzowany, wtulając twarz w zagłębieniu jej szyi. Jej ciemne kosmyki łaskotały cię po czubku nosa, ale nie zważałeś na to teraz. Jedyne co było dla ciebie teraz ważne to dołożyć wszelkich starań, aby Malwina Pawłowska poczuła maksymalne stężenie rozkoszy i aby dwudziesty czwarty grudnia dwa tysiące dwudziesty pierwszy pozostał w jej pamięci na długo.

-Myślałam, że mnie nienawidzisz.- wychrypiała wprost w twoje ucho brunetka.

-To skomplikowane.- westchnąłeś, gładząc dłonią jej ramie.- Jesteś moim problemem, więc musiałem się z tobą przespać.-nawiązałeś z nią kontakt wzrokowy, obserwując mgłę jaka pokryła jej oczy, które idealnie świadczyły o intensywności waszych poczynań.

-Było cholernie przyjemnie.-wymruczała, przechylając głowę na bok i podtrzymując twoje spojrzenie.

Ujęła twoją twarz w swe drobne dłonie i przyciągnęła ją ku sobie. Miażdżyła twoje wargi w geście żarłoczności, pałaszując językiem twoje podniebienie, a ty prawie omdlewałeś z rozkoszy jaką ci dzisiaj serwowała.


~*~
Hejka! ^^
Nie spodziewałyście się mnie tutaj tak szybko, co? xD Wczoraj momentalnie po napisaniu czwórki siadłam do tej części i wena naprawdę mnie obdarowała wczoraj swoim bogactwem, bowiem jak chyba widać ten fragment na górze jest całkiem niezły ^^ Przynajmniej ja jestem z niego w pełni zadowolona :3 Bartek i Malwa dali się ponieść magii świąt, ale czy rano będzie im tak błogo? Pawełek tymczasem może sobie zapisać sukces na koncie haha :D To co się tutaj zadziało pewnie jest dla Was niespodzianką, ale to nie ta niespodzianka, która jest w trakcie szykowania :D Jak nie na święta to do końca roku powinna mieć tutaj miejsce :3 Bądźcie czujne! Całuję i do zobaczenia ;*

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Stacja czwarta


-Ale to nie ona była problemem, tylko ty! A właściwie to, że…-wybuchłeś niczym wulkan, nie kontrolując się.

Byłeś na pograniczu wyjawienia jej prawy. Puściłeś hamulce, będąc bliski wypowiedzenia tych odważnych słów, które mogły w was tak wiele zmienić. Wpłynąć choćby na wasze dotychczasowe życie, ale zamilknąłeś, nie chcąc powiedzieć za dużo. Nie chciałeś jej tego wyznać w ten sposób, nie wydzierając się na nią w gdańskiej hali. Podziwianie jej szklących się w niebezpieczny sposób czekoladowych tęczówek mogłeś zawdzięczyć właśnie sobie. Ich powierzchnię pokrywał cholerny smutek i ból, a z twarzy zniknęła ta pozytywna powłoka, która do niedawna. Przeszyłeś ją tym na wylot niczym sztyletem. Doskonale zdawałeś sobie z tego sprawę, dlatego też zacisnąłeś dłonie w pięści, wbijając paznokcie we wnętrze ich skóry. Syknąłeś pod nosem z bólu, jaki sam sobie wyrządziłeś i sznurując wargi wyminąłeś ją, udając się do szatni. Przymknąłeś za sobą drzwi i przymknąłeś powieki, wspierając się o nie plecami. Twoja głowa kipiała od natłoku myśli, a ciało wrzało od emocji jakie w tobie buzowały. Musiałeś ochłonąć, Bartku. Prawie powiedziałeś Malwinie, że ją kochasz, a przecież gdybyś to uczynił upadłbyś. Przegrałbyś, dając jej tym satysfakcje, że jej się udało, że odniosła zwycięstwo w tej całej zabawie. Nie mogłeś jej teraz tego wyznać. Nie teraz, kiedy nie byłeś pewien co do jej uczuć względem ciebie. Wypuściłeś powietrze ze świstem i zasiadłeś na ławce przy swojej szafce, wplatając palce w jasne włosy. Pociągnąłeś za ich kosmyki i pokręciłeś z niedowierzaniem głową. Do czasu zjawienia się tej brunetki w twoim życiu wszystko było takie błahe, banalne. Teraz musiałeś zważać na każde wypowiedziane słowo, gest, jakie kierowałeś w jej kierunku, aby nie wydać samego siebie. Komplikacja w twoim życiu przekraczała stężenie normy.

-Coś ty najlepszego odjebał?!-zatrzasnął za sobą drzwi Halaba.

-Rozpierdoliło mnie psychicznie.-mruknąłeś, spoglądając na niego z bezradnością.

-To wiem, ale czego jej do chuja nie powiedziałeś?! Przecież było tak blisko… Bartek!

-Idź w cholerę, Halaba.

-Idę, ale od takiego debila jak ty.


***


Przechadzałaś się w towarzystwie koleżanki z dawnego liceum po centrum miasta, delektując oczy migoczącymi dekoracjami świątecznymi, których przesyt był wyczuwalny, lecz nie u ciebie. Ty kochałaś ten magiczny, bogaty klimat Świąt Bożego Narodzenia. Te kilka dni od kilku dobrych lat kojarzyło ci się z jedną osobą i może to to sprawiało, że tak bardzo  je lubiłaś? Mimowolnie kąciki twoich ust wzbiły się na wyżyny, gdy przez twoją głowę przewinął się krajobraz rodzinnego miasta Bartka i wasza wspólna przechadzka. Wówczas nie byłaś świadoma tego, że to będą twoje dotychczas najlepsze święta, co było istnym paradoksem, bowiem spędziłaś je z totalnie obcym dla ciebie mężczyzną. Ciepło rodziny Filipiak dotąd cię oczarowywało i żałowałaś gdzieś w głębi, że w tym roku nie zagościsz w ich progach i nie będziesz mogła dzielić się radością z blondynem oraz jego rodzicami. Ciekawe czy w tym roku również wysilił się na sprowadzenie jakieś dziewczyny na ten świąteczny czas? Zaśmiałaś się do własnych myśli i zanotowałaś zdezorientowane spojrzenie twojej towarzyszki utkwione w twojej twarzy.

-Słuchasz mnie, prawda?-mruknęła szatynka, splatając dłonie na klatce piersiowej i patrząc na ciebie.

-Oczywiście.-odparłaś natychmiast, na co twoja koleżanka uniosła jedynie brew.-Dobra, masz mnie. Nieco odpłynęłam.- uniosłaś dłonie w geście obrony.

-Wiedziałam!- roześmiała się Ania. –Zapewne do jakiegoś faceta?

-Yep, ale szczegółów nie zdradzę.-zastrzegłaś.

Porozmawiałaś jeszcze chwilkę z dawną znajomą, która zaproponowała ci znienacka spotkanie kilka dni temu przed twoim powrotem do rodzinnych stron i zameldowałaś się w domu. Wspomogłaś przy pieczeniu ciasta rodzicielkę, przekopując się w głowie przez masę wspomnień z tych pamiętnych kilku dni. W twojej głowie huczały wasze radosne śmiechy, zabawna gra słów, jaką cały czas zdarzało wam się w domu FIlipaika wymieniać oraz słowa Bartka na pożegnanie wypowiedziane na stacji PKP. Choć święta się jeszcze na dobre nie rozpoczęły już mogłaś powiedzieć, że wiedziałaś iż nie zaznasz takiego stężenia ciepła i miłości jakiego doświadczyłaś wtedy. Uśmiechnęłaś się na ten wniosek blado pod nosem i popędziłaś na górę szykować się do ceremonii.


***


Jej melodyjny głos rozbrzmiewał w twojej głowie, przytaczając każdą jej wypowiedź skierowaną do ciebie już jakiś czas temu. Zaśmiałeś się, przypominając sobie jak beształeś ją za założenie czerwonej sukienki na wigilię, za którą teraz tęskniłeś. Wyglądała majestatycznie, bajecznie i teraz żałowałeś, że jej tego nie wyszeptałeś na ucho, gdy zostaliście sami na kanapie w salonie. Dziwiłeś się sobie jakim cudem się jej wtedy oparłeś i nie pocałowałeś w twoim łóżku, kiedy wystawiała twoją wytrzymałość na próbę, kusząc cię w profesjonalny sposób. Ileż byś teraz dał, aby oglądać te połyskujące, brązowe oczy, podziwiać ten czarujący, z nutką flirtu uśmiech czy być łaskotanym w twojej sypialni przez jej długie, ciemne włosy. Łaknąłeś znowu poczuć ten charakterystyczny zapach perfum i pokroić się za choćby chwilę jej bliskości. Westchnąłeś głośno, powracając myślami do zebranej w salonie rodziny, która wydzierała się na całe gardło, śpiewając tradycyjne kolędy i parskała co chwila śmiechem ze swoich nieudolnych prób. Zawtórowałeś im, ale nie było w tobie tej domieszki lekkości z jaką byś to czynił gdyby ona tu była. Może z odrobiną szczęścia poświęci ci swój czas w Sylwestra? Na co ty się łudziłeś Bartoszu?

-Jak się trzymasz, bracie?- w słuchawce rozległ się pełen troski głos przyjaciela, gdy wsparty o balustradę balkonu odziany jedynie w koszule odebrałeś telefon.

-Wolałbym cofnąć się do świąt w 2019 roku.- westchnąłeś.

-A może za rok będziecie mieć swoje święta z 2019 roku? Więcej optymizmu, Bartuś! Nowy rok się zbliża!- zbeształ cię Paweł.

-Widzę, że ty z Klaudią już po świątecznym uniesieniu. –skwitowałeś dobry humor bruneta.

-I to jakim!- wrzasnął rozmarzonym głosem przyjmujący.

-Zazdroszczę.- mruknąłeś.

-Nie masz numeru Malwy? Dzwonisz i proponujesz, a ona pod wpływem tego magicznego klimatu odpowie ci „ z przyjemnością mój blond Adonisie, zróbmy to!”.

-Jesteś nienormalny i pewnie pijany, a w wigilię się nie żłopie alko, Pawełku!

-Kończę sztywniaku! Lepiej się skuś na ten świąteczny numerek u Pawłowskiej to chodź trochę wyluzujesz.


 ~*~
Hello! ^^
Trochę mi zeszło z napisaniem nowego, ale czas w ostatnim tygodniu mnie nie rozpieszczał :/ Bartek i Paweł byli nieosiągalni i nici z pamiątkowych zdjęć, ale może niebawem się uda :D Meczyk był sztosik, tylko szkoda, że przegrany, ale cóż.. Co do rozdział nie wyszedł on jak bym chciała, ale nie jest chyba zły :P Bartek był o krok od wyznania Malwie, że ją kocha, ale jednak się powstrzymał, a ta dalej zakochana w nim i nie wie co zrobić. Jak widać obojgu siebie nawzajem brakuje, ale nie mogą dojść do porozumienia. Zobaczymy co w ich przypadku zdziałają święta i Sylwester :3  W tym miejscu chciałabym Wam życzyć Wesołych, Pełnych Ciepła Świąt Bożego Narodzenia oraz wymarzonych prezentów pod choinką :* Mam nadzieję, że przed Sylwkiem się jeszcze zobaczymy także życzenia noworoczne zostawiam sobie na potem xD Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Możliwe, że będę miała dla Was prezencik także bądźcie czujne :3

czwartek, 12 grudnia 2019

Stacja trzecia


Westchnęłaś głęboko, przysiadając pośladkiem na krawędzi zrobionego z ciemnego drewna biurka. Omiotłaś przelotnym wzrokiem wnętrze swojego skromnego, ale jakże przytulnego biura i przewróciłaś oczami na ton twojego ojca wydobywający się ze słuchawki, który zarzucał ci wybranie nieodpowiedniej ścieżki życiowej. Zawsze marzył o tym, abyś została lekarzem, gdyż w jego rodzinie ten zawód przechodził z pokolenia na pokolenie, ale ty wolałaś wybrać inne tory. Źrebić własną drogę, która będzie powodować, że będziesz opuszczać miękkie łóżko z chęcią do życia oraz serdecznym uśmiechem. Łaknęłaś pomagać ludziom w ich zagmatwanych sytuacjach życiowych, bronić kobiet przed wykorzystującymi ich kruchość mężczyznami, wspomagać ludzi, którym było pod górkę. Po prostu czynić dobro tam gdzie tylko się da. Twój rodziciel nie potrafił tego zrozumieć i non stop narzucał ci wybranie innej alternatywy na przyszłość. Powoli zaczynałaś mieć tego serdecznie dość. Tym bardziej, że wspólny biznes prowadzony z Klaudią naprawdę dobrze preparował i rozkwitał, zachwycając swoją siłą działania niczym rozwijający się z każdym dniem coraz bardziej pęk róży zapierający dech w piersiach. Podirytowana odciągnęłaś od ucha telefon i najechałaś opuszkiem palca na czerwoną słuchawkę, nie mając zamiaru słuchać narzekań starszego mężczyzny ani minuty dłużej. Zerknęłaś przelotnie na akta ostatnich spraw i usatysfakcjonowana z ich uporządkowania poderwałaś się z miejsca, sięgając po czarną, skórzaną torbę. Narzuciłaś na siebie puchatą, czerwoną kurtkę i ruszyłaś do gabinetu blondynki, która użerała się ze sprawą przemocy rodzinnej jednej z gdańszczanek.  Po uprzednim zapukaniu wparowałaś do pomieszczenia i gdy rozwarłaś już usta, aby zapytać wspólniczkę o to czy zakończyła zakres obowiązków na dzisiejszy wieczór, który obydwie spędzałyście w centrum Gdańska, twoje ciemne tęczówki natrafiły na dwa, niewielkie kartoniki. Lustrowałaś je uważnym wzrokiem, upewniając się czy to aby na pewno to co przewinęło ci się przez myśli, ale nie miałaś żadnych wątpliwości. Rozchyliłaś bardziej usta lekko oniemiała, bowiem nie spodziewałaś się biletów na mecz miejscowej drużyny na biurku Olszewskiej. Od dawien dawna stawiała się na meczach bez twojego towarzystwa, dlatego też dziwiła cię liczba mnoga wejściówek na spotkanie z drużyną z Podkarpacia.

-Po co ci dwie wejściówki na mecz?-mruknęłaś, marszcząc brwi i przyglądając się badawczo twarzy blondynki.

-Bo idziesz ze mną?-odpowiedziała ci pytaniem na pytanie, wzruszając obojętnie ramionami.

-Zwariowałaś?! Zwariowałaś! Naprawdę ci coś do łba strzeliło!-uniosłaś się, żywo gestykulując dłońmi.

-Kochasz go, więc o niego walcz. Nie mów, że teraz kiedy jest do brania odpuścisz.-wywróciła oczami twoja towarzyszka.

-Zaczynasz paplać jak Halabka.- prychnęłaś pod nosem.- Owszem, bo jest świeżo po rozwodzie i nie wiem potrzebuje czasu?-spojrzałaś na nią z niezrozumieniem.

-Tego kurwa miał wystarczająco.-mruknęła pod nosem.- Czy ty naprawdę tego nie widzisz?! –poderwała się z krzesła.-On go wziął dla ciebie, idiotko! Nie kochał jej, kochał ciebie i nadal kocha!-tłumaczyła ci dobitnie.

-Wiesz co? Pierdolnij te papiery w chuj i wyjdź z tego biura, bo ci odbija.


***


Roześmiany kręciłeś biodrami do wesołej, świątecznej melodii, której otworzeniem na hali pomysłodawcą był nie kto inny jak Paweł Halaba. Brunet z butelki wody imitował mikrofon i wymachując brwiami ku górze spoglądał na ciebie z udawanym pragnieniem oraz dzikością, naśladując wokalistę Jingle Bells. Kozub pokręcił z niedowierzaniem głową, parskając niepohamowanym śmiechem, kiedy twój przyjaciel nagle nałożył na głowę poroże renifera i zaczął cię nim napastować po torsie. Czasami zastanawiałeś się czy tylko ty jesteś zrównoważony psychicznie w tej drużynie. Nawet Winiarski podskakiwał teraz do piosenki wraz ze swoim asystentem, naśladując kankana. Z otwartej dłoni uderzyłeś się w czoło i chichocząc pod nosem dorzuciłeś piłką do kosza. Jako, że trening oficjalnie zakończył się dobre piętnaście minut temu, bowiem tyle trwały wygłupy twoich kolegów oraz szkoleniowców postanowiłeś do nich dołączyć. Wraz z Łukaszem Kozubem płynąłeś po parkiecie, przemieszczając się po nim w układzie tanecznym na dwa kroki i zanosząc się przy tym głośnym śmiechem. Nie żałowałeś, że po mimo pochodzenia z nad morza twojej byłej już żony zdecydowałeś się tutaj powrócić. Tęskniłeś za tą ekipą i cieszyłeś się, że po mimo mijającego czasu nie wykruszyła się. Pomiędzy porannym rozruchem a początkiem rozgrzewki przed meczem zawitałeś do centrum handlowego i doprowadziłeś prezenty dla bliskich do finiszu, mając czystą głowę. W pełni skupiłeś się na odpowiednim przygotowaniu do bardzo ważnego spotkania z Asseco Resovią Rzeszów, nie przywiązując większej uwagi do publiczności. Nie byłeś jeszcze wówczas tego świadom, że jedna z osób, która na niej spoczywała podziała na ciebie jak płachta na byka. Dopiero pod koniec rozgrzewki zauważyłeś, że Halaba wymienia się czułym pocałunkiem z blondynką, a obok niej widniała ona. Kobieta, która potrafiła roztrzaskać twoje drobne serce na kawałeczki i która jednym swoim pojawieniem potrafiła je jednocześnie także poskładać. Serce mocniej obiło się o mostek, przypominając o swoim istnieniu, a tętnice zaczęły szybciej pompować krew, która błyskawicznie przemieszczała się po twoim ciele, powodując falę gorąca jaka oblała cię po jej wypatrzeniu. Zwróciłeś się do niej plecami i pośpiesznie powachlowałeś koszulką, aby nieco ostudzić twoje płonące na jej widok ciało. Zakłopotany tą sytuacją wplotłeś smukłe pace w swoje włosy i wypuściłeś powietrze ze świstem, podchodząc do przyjmującego.

-Co ona tu robi?-warknąłeś podirytowany.

-Jak widać siedzi.-odparł brunet, udając niewzruszonego twoim stanem emocjonalnym.

-Paweł, nie jestem w nastroju do żartów.

-W takim razie skończ tą całą szopkę i powiedz jej co czujesz, bo to naprawdę świetna komedia jak się zachowujesz.-poklepał cię po ramieniu, posyłając blady uśmiech.

-Pojebało cię.

-Nie. To ciebie Bartuś pojebało, bo jesteś po rozwodzie, wiec nie wiem na co ty kurwa czekasz. Choćbym bardzo chciał to za ciebie jej prawdy nie powiem, bo to najzwyczajniej w świecie byłoby słabe.

Machnąłeś na niego zrezygnowany dłonią i zatopiłeś się w wirze przedmeczowym jak i później meczowym, aby zepchnąć mętlik myśli do zakamarków twojego umysłu. Choć dokładałeś wszelkich starań to wciąż twoje błękitne tęczówki prześwietlały wnikliwym wzrokiem drobną sylwetkę młodej prawniczki pomiędzy akcjami meczu, a z twarzy ciężko było zetrzeć nikły uśmiech jaki impulsywnie wpływał na twoje usta, gdy zirytowana uderzała dłonią o kolano czy odruchowo z powodu euforii pisnęła lub uderzyła dłońmi o siebie, nagradzając ciebie czy innego zawodnika brawami. Prawda była taka, że uczucie do Malwiny Pawłowskiej ciężko było zatrzeć lub wyprzeć. Ono w tobie było. Żyło swoim rytmem i nie miałeś na to najmniejszego wpływu. Gorącą miłość jaką ją darzyłeś starałeś się przerodzić w złość, która kipiała w twoim dwumetrowym ciele i przelewała się na znakomite akcje. Kochałeś w siatkówce to, że bez zbędnych tłumaczeń mogłeś uderzyć w piłkę najmocniej jak się da, aby się wyładować i przy okazji zanotować przy tym punkt. Nic, więc dziwnego, że statuetka najbardziej wartościowego zawodnika spotkania trafiła w twoje ręce. Lepszego prezentu przedświątecznego, a właściwie już świątecznego nie mogłeś sobie wymarzyć, choć nie. Mogłeś. Ją przy swoim boku. Powlokłeś wzrokiem do jej terenu na widowni i poczułeś dreszcz przebiegający przez twoją skórę. Tak znajomy, gwałtowny i cudowny zarazem, a za wszystko to odpowiadał jej przenikliwy wzrok, który sunął po tobie. Opamiętałeś się i odwróciłeś głowę z bólem serca, ale to zrobiłeś. Podreptałeś wraz z Pawłem za bandy reklamowe i przystanąłeś naprzeciw znajomych ci dziewczyn.

-Cześć Klaudia.- wymruczałeś.

Słyszałeś głośne fuknięcie pod nosem brunetki. Poczułeś satysfakcje z powodu skutecznego zdenerwowania jej. Kochałeś ją. Nie chciałeś by cierpiała, ale jednocześnie chciałeś zadać jej ból. Łaknąłeś by poczuła smak cierpienia równie dobitnie jak ty i na razie twoja gra Bartoszu chyba wychodziła ci perfekcyjnie.

-Serio?! Powiedz mi co ja ci takiego zrobiłam?! Dlaczego mnie tak chłodno traktujesz?! Przecież pomogłam ci się rozwieść!- warczała na ciebie, mierząc cię pełnym zawiści i wściekłości wzrokiem.

Przecież nie mogłeś z siebie wydusić, że tak naprawdę nie zrobiła ci zupełnie nic. Tylko żałośnie cię w sobie rozkochała, Bartku.

~*~
Hejka! ^^
Przepraszam, że w ubiegłym tygodniu nie pojawił się rozdział, ale miałam naprawdę zwariowany tydzień, a na weekendzie miałam okazję podziwiać  mecz Resovii z Jastrzębiem, a jak wiecie Tomka oglądania odpuścić sobie nie mogłam :D Mam nawet foteczkę z nowego klubu haha ^^ W ten weekend będę miała okazję podziwiać naszych śmieszków, czyli Halabkę i Bartka :3 Trzymajcie kciuki by udało się złapać na pamiątkową fotkę! <3 A co do rozdziału... Bartek nadal nienawidzi Malwiny, a ona próbuje się jakoś przedostać przez lód jakim ma otoczone swoje serce :/ Przyjaciel chcą pomóc, ale na razie marnie im to wychodzi ;( Postaram się dodawać  teraz rozdział jeden raz w tygodniu, ale czy dam radę regularnie to zobaczymy, ale na pewno się postaram :3 Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
PS: Rzadko to u mnie widzicie, więc muszę o tym wspomnieć :D A mianowicie bardzo mi się podoba ten rozdział i jestem z niego bardzo zadowolona, ale zostawiam Wam jego jakość do oceny :3

sobota, 30 listopada 2019

Stacja druga


Zaczerpnęłaś głębokiego oddechu, popychając widniejące przed tobą masywne drzwi. Twoje oczy chłonęły znajome ci już od jakiegoś czasu widoki, a serce obiło się mocniej o mostek z momentem natrafienia twoich tęczówek na te błękitne, niegdyś tak zapierające dech w piersiach. Blondyn rozwarł lekko ustach w skutek zdziwienia i przeszył twoją sylwetkę wzrokiem jakby niedowierzając, że naprawdę tutaj jesteś, że stoisz przed nim odziana w czarną pelerynę i reprezentujesz jego partnerkę, której niegdyś przecież tak nie cierpiałaś. Po sali sądowej echem niosły się słowa sędziny, a chwilę później prawnika Filipiaka oraz twoje. Na przemian udzielały się obie strony biorące udział w rozprawie. Twoja uwaga jednak nie skupiała się w pełnym stopniu na procesie sądowym. Stalowe tęczówki pożerały dyskretnym wzrokiem twarz atakującego, który co jakiś czas cię na tym przyłapywał. Tęskniłaś za jego delikatnymi, ale zarazem wyraźnymi rysami twarzy, drutami, za którymi to skrywał się uśmiech kupujący twoje serce w całości oraz jasnymi kosmykami, w które wplatał smukłe palce, zaczesujące je do tyłu pod wpływem stresu. Błękitna koszula idealnie uwydatniała jego szerokie barki i przylegała szczelnie do wyrzeźbionego ciała, powodując u ciebie lekkie rozkojarzenie. Kilkukrotnie łapałaś się na przegryzaniu skuwki od długopisu z tego powodu. Twoim ciałem wstrząsały dreszcze, a serce pragnęło się wydostać i wpaść w jego dłonie. Choć już dawno było ofiarę jego sideł i nie potrafiło się z pod nich wydostać. Doskonale wskazywały na to twoje drżące dłonie pod ciężarem jego przenikliwego spojrzenia oraz telepiące się pod biurkiem nogi. Gęsia skórka pokrywała całe twoje ciało, gdy kontakt wzrokowy zawisał pomiędzy wami. Mimo to zachowywałaś pełen profesjonalizm i broniłaś strony Ady, obwiniając o rozpad małżeństwa Bartosza. Wypowiadałaś się w elokwentny sposób, dostrzegając się tlący w oczach siatkarza podziw. Na twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy starsza znacznie od ciebie kobieta ogłosiła decyzję sądu. Małżeństwo Filipiak zostało unieważnione z winy Bartka, co oznaczało, że odniosłaś zwycięstwo w jednej z cięższych rozpraw. Odetchnęłaś z ulgą, zamykając za sobą drzwi sali sądowej i przymknęłaś powieki, wypuszczając powoli powietrze z rozchylonych ust. Gdy rozwarłaś oczy ujrzałaś przed sobą blondynkę, która dziękowała ci w postaci ciepłego uśmiechu. Uścisnęłaś jej dłoń, kiwając jedynie głową i życzyłaś powiedzenia na nowej drodze życia. Ada odpowiedziała ci jedynie nikłym uśmiechem i wyszeptała słowa, których nie spodziewałabyś się nigdy usłyszeć z jej ust:

-On cię kocha.

Nim rozchyliłaś wargi, aby jej coś odpowiedzieć zniknęła za zakrętem, pozostawiając cię z plątaniną myśli. Może kłamała? Po co miałaby ci to mówić skoro doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że za nią nie przepadałaś? Zgodziłaś się dla niej walczyć w sądzie, bowiem chciałaś dokopać Filipiakowi za wyrządzone krzywdy, za rozkochanie cię i pozostawienie na pastwę samej sobie, za wiele innych rzeczy. Jednak teraz nie zamierzałaś chować głowy w piasek. Zacisnęłaś dłonie w pięści i z bojowym nastawieniem ruszyłaś przed siebie. Stukot twoich obcasów rozbrzmiewał po długim korytarzu sądu w Gdańsku, sprawiając, że twarz Bartka zwróciła się w twoim kierunku.

-Bartek, daj nam szansę.-wyszeptałaś, spoglądając z tlącą się w twoich oczach nadzieją na blondyna.

-Kpisz sobie ze mnie?-prychnął.

-Nie. Ja popełniłam błąd. Nie potrafiłam sobie poradzić z własnymi uczuciami, ale teraz już wiem, że zachowywałam się tak, bo cię kocham. Jesteś wyjątkiem od reguły. Nie zakochuje się, ale w tobie jakoś potrafiłam.-wydusiłaś na jednym wdechu.

-Wiesz co? Nie wierzę ci. To z pewnością twoja kolejna gierka tak jak to całe kokietowanie mnie.-wycedził przez zaciśnięte zęby, mijając cię.

-Bartek!-krzyknęłaś za nim.

-Daj mi spokój.


***


Westchnąłeś głęboko nad złocistą cieczą, która znajdowała się przed tobą. Spojrzałeś bezradnym wzrokiem na towarzyszącego ci bruneta i upiłeś łyk zimnego napoju, oblizując wargę. Paweł pośpiesznie wystukał na ekranie telefonu odpowiedź do swojej dziewczyny i skupił całą swoją uwagę na tobie. Milczeliście od dobrych kilku minut, ale nie potrzebowaliście słów, aby dojść do wniosku, że sytuacja miłosna w jakiej się znalazłeś była beznadziejna. Wiedziałeś to od samego początku, gdy z ust Malwiny padły słowa, że nie wierzy w miłość, że to zwykłe bujdy. Wtedy jeszcze nie miałeś pojęcia, że ta dziewczyna skradnie ci serce i każdą myśl jaka przewinie się przez twoją głowę. Od początku przykuła twoje zainteresowanie swoim skomplikowaniem, mieszanką wybuchową. Wesołością z domieszką nutki buntowniczki. Faceci za nią szaleli. Widziałeś to doskonale. Szczególnie, kiedy przechadzaliście się gdańskimi uliczkami i większość przedstawicieli płci męskiej obdarowało ją pełnymi zaintrygowania spojrzeniami. A ty byłeś jednym z nich, lecz ciebie wyróżniało jedno. Nie chciałeś jej jedynie w swojej sypialni i czuć pod sobą jej rozgrzane ciało. Chciałeś jej na zawsze. Na stałe u swojego boku i z nikim się nią nie dzielić. To odbierało ci zdrowe myślenie, kiedy była w pobliżu. Tyle czekałeś, wylałeś ocean nadziei na to, że ona w końcu coś do ciebie poczuje, obdarzy cię równie mocnym uczuciem jak ty ją, a teraz gdy zdeklarowała ci miłość najzwyczajniej w świecie w to wątpiłeś. Przecież była Malwiną Pawłowską. Dziewczyną, która nigdy nie zaznała tego gorącego uczucia, więc skąd mogła wiedzieć, że właśnie takim cię darzyła? Prychnąłeś pod nosem do swojej plątaniny myśli i odnotowałeś zaciekawione spojrzenie przyjmującego.

-Miałeś rację. Kocham ją i to mnie gubi. –sapnąłeś zmęczony psychicznie tą sytuacją.

-Nosz kurwa! Pawciu Halabciu, inaczej pan Paweł ma zawsze rację!- ożywił się twój przyjaciel, a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech.-Nie patrz tak na mnie! Nie moja wina, że mama w genach mądrość dała!

-Szkoda, że urody ci nie dała.-wystawiłeś mu język, chichocząc na widok jego miny.

-Wracając do ciebie, bo ta rozmowa zjeżdża na nieodpowiednie tory, to skąd wiesz, że ona nie mówi prawdy?

-Proszę cię! Paweł! Ona nie ma pojęcia o miłości, a teraz z dupy wyjeżdża mi, że mnie kocha!

-Ale czemu miałaby kłamać?

-Bo uwielbia się bawić moimi uczuciami. Niegdyś wychodziło jej to perfekcyjnie.

-Ludzie się zmieniają.

-Ale nie ona.

~
Hello! ^^
Przepraszam, że tyle mi z tym zeszło, ale ta część jest cięższa do pisania niż pierwsza tej historii :/ To wyżej nie ma nawet 1000 słów, ale nie potrafię nic więcej z siebie wykrzesać. Wybaczcie mi to. Może wydarzenia jakie miały tu miejsce przynajmniej Wam to wynagrodzą ;3  Już wiecie czemu Bartek odciął się od Malwy.. Ktoś jest w szoku? :D Całuję i do zobaczenia mam nadzieję, że niebawem ;* ( Postaram się za tydzień jakoś zjawić :D)


wtorek, 12 listopada 2019

Podróż druga: Stacja pierwsza




Niechętnie zwlekłaś się z łóżka i powędrowałaś do kuchni. Po mimo oślepiających swoim blaskiem promieni słońca, które wdzierały się do wnętrza twojego mieszkania nie wykrzesywałaś z siebie żadnych chęci do życia. Tępym wzrokiem wpatrywałaś się w gotującą się w czajniku elektrycznym wodę i wzdychałaś głośno do swoich myśli, w których natłoku się dusiłaś. Przymknęłaś powieki i starałaś się uspokoić twój rozszalały umysł, ale jak zazwyczaj sobie z tym nie radziłaś. Podirytowana chwyciłaś za urządzenie i strumieniem wrzącej cieczy zalałaś ciemny proszek. Przelotnym wzrokiem omiotłaś mieszkanie i zameldowałaś się na kanapie w salonie. Bez większego zaangażowania przejrzałaś media społecznościowe, w których nie za wiele działo się podczas twojego snu i otoczyłaś parujące naczynie smukłymi palcami, przyciągając je do ust. Niewielki łyk ciemnej cieczy spowodował nieprzyjemne pieczenie twojego języka, ale po chwili przywykłaś do tego stanu. Kawa z każdą minutą, którą poświęcałaś wylewnej analizie zachowania Filipiaka stawała się coraz chłodniejsza, co sprawiło, że pochłonęłaś ją w przeciągu trzydziestu minut. Jak miałaś w zwyczaju zerknęłaś na plan dzisiejszych zajęć i wzruszyłaś ramionami, decydując się na opuszczenie kolejnych godzin na gdańskiej uczelni. Odziana w białą bluzę oraz czarne spodnie narzuciłaś na siebie kurtkę i przewieszając sportową torbę przez ramie zamknęłaś za sobą drzwi mieszkania. Chwilę później po przebyciu odpowiedniej trasy komunikacją miejską zjawiłaś się przed budynkiem jednej z galerii handlowych. Przywitałaś się nikłym uśmiechem z młodym chłopakiem, który widniał za ladą w recepcji i podreptałaś w  kierunku szatni. Zmieniłaś swój strój na znacznie bardziej odsłaniający twoje drobne ciało, a włosy związałaś w kucyka, aby nie przeszkadzały ci przy wykonywaniu ćwiczeń. Nasunęłaś na uszy sporych rozmiarów słuchawki i stawiłaś się w centrum siłowni. Wsłuchując się w mocne rytmy utworów, które miały pobudzić cię do wysiłku napierałaś na pedały roweru stacjonarnego, odnotowując w głowie cel, do którego dzisiaj miałaś dążyć. Przewróciłaś oczami, dostrzegając na wyświetlaczu telefonu zdjęcie przyjaciółki. Pośpiesznie odrzuciłaś próbę kontaktu od blondynki i mocniej zacisnęłaś dłonie na rączce od sprzętu siłowni. To właśnie było twoim sposobem na zapomnienie choć na chwilę o blondynie posiadającym błękitną, urzekającą barwę tęczówek. Wylewanie siódmych potów, zmuszanie organizmu do ciężkiej pracy, aby po powrocie móc przymknąć powieki i rozkoszować się miękkością materaca swojego łóżka. Tak wyglądała większość twoich dni, czemu przeciwna była Klaudia oraz Paweł, któremu dziewczyna się wygadała. Zdawałaś sobie sprawę, że się wyniszczasz, że szkodzisz swojemu zdrowiu, ale wysiłek sprawiał, że twoje myśli uciekały gdzieś indziej niż do atakującego. Byłaś przecież szczupłą osobą, która nie potrzebowała godzin na siłowni, aby przywołać na siebie spojrzenia mężczyzn. Mogłaś mieć każdego, ale nie tego, którego pragnęłaś. Westchnęłaś głośno i zewnętrzną częścią dłoni otarłaś wilgotne od kropelek potu czoło. Twój oddech w przeciągu kilku sekund zmienił się w płytki i urwany, a ty pracowałaś jeszcze solidniej, czując dziwnego rodzaju ukojenie, uśmierzenie bólu jaki powodował Bartosz Filipiak.

-Wykończysz się, idiotko.-oświadczyła Olszewska, która w nieznanym ci momencie wtargnęła do siłowni.

-Znam swoje granice.-mruknęłaś pod nosem.

-Tak samo było z miłością, a później dobrze wiemy jak było.-odparła blondynka, karcąc cię wzrokiem.

-Daruj sobie. Chuj ci do tego.

-No właśnie nie, bo jestem twoją przyjaciółką i najzwyczajniej w świecie się o ciebie martwię! W tej chwili z tego złaź, przebieraj się i skończ się krzywdzić!

Prychnęłaś na jej słowa, mierząc ją kpiącym wzrokiem. Posłusznie zeskoczyłaś ze sprzętu i widząc satysfakcje malującą się na jej twarzy zastąpiłaś go stanowiskiem z ciężarami. Studentka prawa westchnęła nad tobą głęboko i kontynuowała swój monolog, próbując nakłonić cię do zmiany decyzji. Ty jednak stanowczo kręciłaś głową i namawiałaś ją, aby nie marnowała czasu i powróciła do siebie. Zrezygnowana blondynka opuściła obiekt sportowy, a ty w pełni oddałaś się procesu oczyszczania myśli.


***



Wyczerpana opadłaś na materac swojego łóżka i przymknęłaś powieki, ignorując wibrujący na szafce nocnej telefon. Każdy dzień wyglądał tak samo. Różnił się od siebie jedynie detalami takimi jak inny zestaw ubrań czy zestawienie posiłków. To pomagało ci jednak choć odrobinę uciec od popełnionego błędu, który gdybyś w porę otrzeźwiała mógłby nie mieć miejsca. Teraz pozostało ci jedynie znosić informacje, że gdzieś w Bełchatowie żyje sobie uroczy blondyn, który trzymał twoje serce w klatce i nie zamierzał go wypuścić oraz ona, która swoim widokiem przez sekundę powodowała napięcie wszystkich mięśni zgromadzonych na twoim drobnym, ale jakże wysportowanym ciele. Kilogramy znikały z ciebie szybciej niż świeżo upieczone bułeczki z piekarni, ale nie przejmowałaś się tym. Chodziło ci w tym wszystkim o satysfakcje, że o nim nie myślałaś, że choć na chwilę mogłaś odetchnąć pełną piersią i zapomnieć o istnieniu kogoś takiego jak Bartosz Filipiak. Nie miałaś pojęcia jakim cudem jeszcze znajdowałaś się na liście studentów ostatniego roku prawa na gdańskim uniwersytecie, ale dziękowałaś Bogu, że nadal miałaś szansę ukończyć ten etap edukacji. Znowu widziałaś jego. Jego piękną, promienistą twarz, napigmentowane błękitem oczy oraz rozwiane przez mroźny wiatr jasne kosmyki, w których niejednokrotnie zatapiałaś smukłe palce, tonąc z nim w gorącym pocałunku i to wcale nie był sen, bo przecież doświadczałaś tego niegdyś naprawdę często. Mimowolnie wzniosłaś kąciki ust ku wyżynom, gdy jego widok sycił twoje wygłodniałe oczy. Przewróciłaś się na drugi bok i przyciągnęłaś do siebie mocniej kołdrę, aby po chwili zdać sobie sprawę, że to przecież jawa, rzeczywistość, ale ta wyśniona przez ciebie. Poderwała się do pozycji siedzącej i wspierając plecy o ścianę westchnęłaś głośno, czując ogarniającą cię bezsilność.

-Cholera.-fuknęłaś pod nosem, skubiąc kawałek pierzyny i próbując ochłonąć po kolejnym zbyt intensywnym śnie z atakującym w roli głównej.-Czy to się kiedyś skończy?-warknęłaś podirytowana.

-Owszem. Jak oboje się ogarnięcie.-mruknęła cicho blondynka, której obecność odnotowałaś właśnie w tym momencie.
Widocznie musiała się tutaj zjawić, kiedy pogrążyłaś się we śnie. Przypuszczałaś, że dorobiła sobie komplet kluczy, aby mieć na ciebie oko, ale nie miałaś pojęcia, że zaglądała tu wciąż, gdy ty przebywałaś w krainie Morfeusza, marząc o Filipiaku. Miłość do niego przyszła stopniowo, a później uderzyła cię niczym fala tsunami, otrzeźwiając dobitnie. Spojrzałaś na nią zbolałym wzrokiem i zsunęłaś głowę na jej ramie. Milczałaś, ale ona czytała z ciebie jak z otwartej księgi. Rozumiała jak nikt inny. Z wyjątkiem niegdyś jego.


~*~
Hejka! ^^
Zdaje sobie sprawę, że musiałyście chwilę sobie na to poczekać i ta część nie powala na kolana, ale jak wiemy początki bywają ciężkie i to wyżej naprawdę właśnie mega ciężko mi się pisało :/ No, ale zamysł jest i powinno teraz pójść z górki. Na razie o Bartku cisza, ale dlaczego to dowiecie się może już nawet w kolejnym odcinku losów głównych bohaterów ^^ Szykuje się coś naprawdę dobrego :D Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;* ( miejmy nadzieję haha :D)
PS: Jak wykrzesam trochę czasu to postaram się wziąć w obroty Łukasza, lecz wyjazd do Bełchatowa praktycznie zabiera mi cały weekend także no :D 

niedziela, 3 listopada 2019

Koniec podróży


Sierpień 2020

Wsparłeś  się ramionami o metalową balustradę balkonu i przymknąłeś powieki, zaciągając się obficie letnim powietrzem. Na twoich ustach błąkał się  beztroski uśmiech, a pojawienie się obok blondynki spowodowało jego gwałtowne powiększenie. Błękitne tęczówki chłonęły jej smukłą sylwetkę podczas,  gdy twoje myśli krążyły wokół wdzięczności wobec Boga za postawienie jej na twojej drodze. Wtedy  wówczas wydawało ci się, że zesłany na ciebie został wyłącznie deszcz, a   prognoza nie zwiastowała słońca. Mimo to jednak promyk przedarł się przez burzowe chmury i zawitał do twojego serca najpierw roztropnie, a później nieco śmielej. A teraz jasność padała na ciebie podczas  każdego dnia, przesuwając ulewę w postaci brunetki w głąb otchłani. Ułożyłeś smukłe dłonie na drobnych ramionach blondynki i musnąłeś przelotnie jej policzek wargami. Wsparłeś brodę o jej ciało i utonąłeś wzrokiem w panoramie miasta, w której oddali dało dostrzec się zarysy bełchatowskich kominów. Zawsze marzyłeś o grze w tym klubie, o słynięciu jako atakujący mistrza Polski, którym zamierzałeś się niebawem stać. Łaknąłeś posmaku złotego kruszcu jak niegdyś Malwiny Pawłowskiej. Teraz starałeś sobie wmówić, że jej nie potrzebowałeś, że uczucie jakim ją darzyłeś rozpłynęło się w powietrzu i prawie ci się to udawało. Właśnie. Prawie, Bartku. Westchnąłeś głośno, przecierając twarz dłonią i zagłębiłeś się ponownie we wnętrzu mieszkania, oświadczając Adzie, że uciekasz się pakować. Lada moment wraz z reprezentacją Polski miałeś udać się do Tokio, gdzie niebawem planowany był początek igrzysk olimpijskich. Staranie ukształtowane w kostkę ubrania wkładałeś do walizki, bijąc się z własnymi myślami. Czy twoje życie na pewno zmierzało w odpowiednim kierunku? Czy Adrianna Makowska była tą, z którą miałeś dzielić dnie i noce? To samo pytanie zadawał też sobie chyba twój przyjaciel, który zaproponował ci wypad na kawę w centrum miasta.

-Bartek, jesteś pewny, że ona ci da szczęście?-zapytał niepewnie Halaba po upiciu łyku kawy.

-Nie wiem.-westchnąłeś.

-Kochasz Malwinę. Nadal. Widzę to.

-Kurwa! Dobra! Kocham ją! Tak, masz rację!-uniosłeś się, nie wytrzymując napięcia.-Ale Adę także kocham i ona jest w stanie to uczucie odwzajemnić. –dodałeś ciszej.

-Filipiak, nie możesz…

-A właśnie, że mogę.- prychnąłeś i opuściłeś lokal.


***

Kilka miesięcy wcześniej

Przewróciłaś oczami, przewijając kolejne zdjęcie. Blondyn pokrywał swoimi wielkimi dłońmi pośladki blondynki, trwając z nią w żarłocznym pocałunku. Tuż za ich sylwetkami rozciągało się gdańskie morze, które dodawało magii fotografii, lecz ty jej nie odczuwałaś. Na jej widok czułaś jedynie frustracje i zdegustowanie, bowiem nigdy nie przypuszczałaś, że Bartek, jeżeli będzie miał Instagrama kiedykolwiek zdecyduje się tak publikować tak wylewne zdjęcia ze swoją wybranką. Pokręciłaś głową, aby odgonić od siebie natłok myśli z atakującym w roli głównej i opadłaś na drewnianą, sporych rozmiarów huśtawkę. Odblokowałaś ekran telefonu i ujrzałaś przed oczami nagranie z Filipiakiem, który swoim nosem łaskotał szyję Ady. Momentalnie zablokowałaś urządzenie i cisnęłaś nim przed siebie na cieszący oko odcieniem soczystej zieleni trawnik. Twoja rodzicielka spojrzała na ciebie z uniesioną brwią, odrywając na moment wzrok od roślin, którymi się zajmowała, a ty jedynie wzruszyłaś ramionami, zgrywając obojętną. Choć wcale takie podejścia względem relacji siatkarza i blondynki nie miałaś. Podkurczyłaś kolana i wsparłaś na nich swoją brodę, przymykając powieki. Potrzebowałaś powietrza. Dusiłaś się osobą byłego przyjaciela. Dobijała cię twoja sytuacja z nim, która polegała na braku kontaktu z nim. Blondyn zerwał waszą więź już jakiś czas temu, co naprawdę przeżyłaś. Bolał cię jego chłody stosunek względem ciebie. Przeczuwałaś, że palce w tym maczała Makowska, ale nie miałaś siły na spory z Bartkiem i stawanie pomiędzy nimi. Byłaś przekonana, że on by i tak uwierzył jej. W tym momencie nagle zrozumiałaś coś bardzo ważnego, Malwino. Słona ciecz cisnąca ci się do oczu niespodziewanie i nagle spłynęła po twoich bladych policzkach, kończąc swój tor na glebie rozciągającej się pod twoimi stopami. Prychnęłaś pod nosem nad swoją postawą. Uważałaś się za głupią i naiwną. Głupią, że nie zauważyłaś tego wcześniej, po mimo obszernych wykładów przyjaciółki, a naiwna za sprawą nieliczenia się z tym, że ciebie kiedyś także dopadnie miłość. Tak właśnie się stało. Malwino Pawłowska, zakochałaś się. Poczułaś to w co nie wierzyłaś, czego może podświadomie nawet się obawiałaś. Pokochałaś swojego najlepszego przyjaciela. Wszystkie czułe gesty, pocałunki, wymowne spojrzenia. Teraz nagle stały się ciebie jasne. Czyniłaś je z nieodgadnionych dla siebie powodów, ale teraz dostrzegłaś w tym sens.

-Filipiak, cholera.-mruknęłaś pod nosem, kręcąc z niedowierzaniem głową jakbyś chciała wyprzeć prawdę, odeprzeć ją od siebie, lecz nie mogłaś.

Śnieżnobiały uśmiech pod odsłoną drutów od aparatu, jasne. blond włosy, błękitne tęczówki prześwietlające na wskroś. Ten zestaw powodował, że kąciki twoich ust wędrowały ku górze czy też na ten widok czy na jego wspomnienie, które ci teraz pozostało. Tak bardzo zapragnęłaś poczuć jego perfumy, zagościć w jego silnych ramionach i zostać obdarowaną masą pocałunków w mroku twojej sypialni, jak wówczas, gdy delektowaliście się swoją bliskością nawzajem. Już wtedy odczuwałaś wobec Bartosza Filipiaka słabość, ale nie potrafiłaś stawić temu wniosku czoła. Gdybyś tylko odkryła to wcześniej… Twoje drobne ciało nawiedzały dreszcze po mimo blisko dwudziestu stopni na dworze, a serce kruszyło się na kawałki, nie zważając na swoją potężną budowę. Stałaś się tak cholernie słaba, Malwino. Jeden człowiek był w stanie cię zniszczyć.

-Malwina? Czemu dzwonisz?-wyraźne zdziwienie dało się dostrzec w głosie Olszewskiej.

-Klaudia..-załkałaś do słuchawki.-Ja… ja się w nim zakochałam.-wydukałaś z siebie.

-Ja pierdole, cóż za refleks. Złoty medal w maratonie gwarantowany. –zakpiła z ciebie przyjaciółka.-A tak na poważnie szkoda, że tak późno do tego doszłaś.

-Musimy z tym coś zrobić.

-Już nawet wiem co.


***


Nie zdążyłaś. Nie dotarłaś na czas na pociąg, którym do Bełchatowa ruszyła twoja miłość. Wpatrywałaś się w oddalający pojazd sunący po torach pustym wzrokiem, zaciskając usta w wąskiej linii, aby łzy lśniące w twoich oczach nie wydostały się nigdzie indziej. Obiecałaś sobie zawalczyć. Obiecałaś sobie darować jak nie uda ci się go spotkać tutaj, a twoja ostatnia szansa oddaliła się od ciebie na dobre. Pragnęłaś dać mu spokój, jeżeli teraz się nie uda i tak też się stało. Twoja próba walki się nie powiodła, a ty byłaś słowna. Może tak było wam pisane? Żyć z dala od siebie z kimś zupełnie innym przy boku? Spotkać się, aby się czegoś nauczyć? Nabrać nauczki na własnych błędach?  Słuchać się swojego serca, siebie? Pociąg się wykoleił, a ty wpadłaś do jego serca. Zamiast pokonać drogę bez przeszkód to zaliczyłaś upadek i zatonęłaś w nim doszczętnie, dając mu szansę posmakowania prawdziwej miłości. Ty także ostatecznie pozwoliłaś się mu zanurzyć w sobie i odebrać nadzieję na lepsze jutro za nim ją zyskał. Oboje popełniliście błąd. Czy będziecie w stanie go naprawić? Westchnęłaś, odsuwając się plecami po tablicy rozkładów. Tej samej, przy której zyskałaś jego uwagę i przy której wszystko się zaczęło, a skończyło przedwcześnie.


~*~
Hello! ^^
Zeszło mi trochę z napisaniem tego epilogu, ale już jestem! Jakość nie powala i miało być naprawdę lepiej, ale coś mi chyba nie wyszło :/ Może wynagrodzę Wam to w części numer 2 :D Tam się trochę podzieje ^^ Bartek ma wątpliwości, ale nadal jest z Adą, a Malwina wreszcie odkryła swoje uczucie do niego. Postaram się zjawić niebawem z pierwszym rozdziałem 2 części, ale nie wiem czy po pracy znajdę odrobinę energii :D A grafik nie rozpieszcza, ale może weekend albo coś w środku tygodnia się znajdzie :D Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Dziękuję za obecność na 1 części! <3


czwartek, 24 października 2019

Podróż dziewiętnasta


-Zamknij się do cholery!-warknęłaś, mierząc ją wściekłym spojrzeniem.

Poderwałaś się z kanapy, lekceważąc zdezorientowaną twoją reakcją twarz przyjaciółki i pośpiesznie podreptałaś do okna, aby zatopić wzrok w panoramie miasta, która powoli układała się do snu. Przymknęłaś powieki i pokręciłaś z niedowierzaniem głową, odtwarzając w umyśle hasztagi jakie znajdowały się pod zdjęciem. Para. Ten uderzył cię najbardziej, choć tak naprawdę nie miałaś pojęcia czemu. Bartek był jedynie twoim przyjacielem. Nikim więcej, wiec dlaczego ten wyraz powodował w tobie takie wzburzenie? Nie rozumiałaś tego, ale gdzieś w głębi siebie pragnęłaś mieć Filipiaka najbliżej jak się dało. Od pewnego czasu przelewałaś względem niego czułość i zrobiłaś się względem niego troskliwa. Nie szydziłaś z niego w tak dużej ilości jak wcześniej, ale mimo to uwielbiałaś oglądać złość goszcząca na jego twarzy, choć nie mogła się ona równać z uśmiechem czy śmiechem jaki dźwięczał w twoich uszach. Tęskniłaś za tym pełnym beztroski i szczerości odgłosem. Łapałaś się nawet na łaknieniu poczucia zapachu jego perfum czy pragnieniu oplecenia przez jego silne ramiona, które emanowały tak przyjemnym ciepłem, że mogłaś w nim zostać na zawsze. Słona, samotna łza spłynęła po twoim policzku, lecz pośpiesznie ją otarłaś, słysząc kroki Klaudii.

-Malwina…-rozpoczęła łagodnie, ale ty jej przerwałaś, zwracając twarz w jej kierunku.

-Nie wierzę, że miałam rację, że on to zrobił.-wydusiłaś z siebie stłumionym głosem. –On taki nie jest.

-Malwi, ale on nikogo nie miał wcześniej. Ty sobie to ubzdurałaś, kochana. A teraz widocznie coś do niej poczuł i…-przerwała na chwile, lustrując badawczo wzrokiem twoją twarz.-Chwila! Ty płaczesz?! –zamrugała kilkukrotnie zdumiona.

-Nie, to znaczy… Tak i nie wiem dlaczego.-zająkałaś się i wpadłaś w jej rozwarte ramiona.

-Może wreszcie do ciebie dotarło, że go kochasz.-wypowiedziała, spoglądając ci głęboko w oczy.

-Nie bawię się w miłość. Wiesz o tym.

-Ale tu nie ma bawię czy nie bawię. To się dzieje w najmniej spodziewanym momencie i nawet nie wiesz kiedy.

Prychnęłaś na jej słowa, ale mocniej wtuliłaś się w jej drobne ciało. Po chwili spoczywałaś już na kanapie, delektując się ulubionymi lodami z posmakiem słonego karmelu, których pudełko spoczywało na dnie zamrażalnika na awaryjne sytuacje. Ta właśnie taka była, bowiem kompletnie nie spodziewałaś się takiego posunięcia po Bartoszu Filipiaku. Wsparta o jej ramie wypuszczałaś z siebie gniew jaki żywiłaś do Ady, która według ciebie nie zasługiwała na takiego faceta jakim był siatkarz. Olszewska z uwagą cię wysłuchiwała i przyznała ci rację, gdyż jej także nie przypadła do gustu.


***


Dosunąłeś szczelnie torbę sportową i narzuciłeś ją na ramie, spoglądając wymownie w kierunku swojej sypialni. Przewróciłeś oczami, gdy przez uchylone drzwi dostrzegłeś blondynkę, która od dobrych dwudziestu minut rozważała, który zestaw zabrać ze sobą. Przybrałeś na twarz delikatny uśmiechem i wparowałeś do pomieszczenia, sugerując jej, aby wybrała pierwszy komplet. Dziewczyna skinęła głową i wpakowała ubrania do walizki, z której domknięciem łatwo nie było, lecz z twoją pomocą mogła być o to spokojna. Chwyciłeś wasze bagaże i po zamknięciu drzwi do mieszkania zbiegłeś po schodach. Wpakowałeś pakunki do bagażnika, a następnie rozwarłeś drzwi od strony pasażera przed swoją partnerką, którą była od kilku dni. Gdy miałeś już zająć miejsce kierowcy w zasięgu twojego wzroku dojrzałeś znajomą blondynkę. Po jej tempie przemieszczania się mogłeś stwierdzić, że była naprawdę wściekła, co spowodowało, że momentalnie zacząłeś się o siebie obawiać. Domyślałeś się w jakiej sprawie mogła tutaj zmierzać.

-Filipiak, masz chwilę?-rzuciła, przystając obok ciebie.

-No tak nie bardzo.-mruknąłeś zakłopotany, zerkając w kierunku siedzącej w samochodzie dziewczyny.

-Nie mam kurwa słów na to co ty wyprawiasz!  Chłopie, czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłeś?! –uniosła się na ciebie, żywo gestykulując dłońmi.- Malwina jest załamana twoim  sposobem poinformowania jej o tym, że jesteś z tą wywłoką.

-Ale ty nic nie rozumiesz.-warknąłeś podirytowany jej naskoczeniem na twoją osobę.- Sama powiedziałaś, że Malwina to nie dziewczyna dla mnie, że ona na mnie nie zasługuje, bo bawi się facetami i tak dalej, a teraz najeżdżasz na mnie, że znalazłem sobie dziewczynę? Boże, co z wami obydwoma jest nie tak!- popatrzyłeś na nią z politowaniem.

-Tak, zgadza się mówiłam tak, ale to było za nim ona coś do ciebie poczuła. Ona nie wie co to miłość, bo nigdy nie kochała, ale jak ją wczoraj widziałam po zobaczeniu twojego zdjęcia to…

-Sugerujesz, że niby się we mnie zakochała?- rozwarłeś szeroko oczy, ale po chwili szok minął.- Proszę cię. Wysłała cię tu, bo nie cierpi Ady, a ty jako jej przyjaciółka po prostu jej pomagasz. Wiesz co? Darujcie sobie.-prychnąłeś i zatrzasnąłeś za sobą drzwi auta.

Westchnąłeś głośno nad postawą Pawłowskiej, która była zdolna do tego stopnia, aby wcielić w życie taki plan jakiego przed chwilą doświadczyłeś. Poddenerwowany zapiąłeś pas bezpieczeństwa i przekręciłeś kluczyki w statyce. Włączyłeś się do ruchu ulicznego i w akompaniamencie radiowych hitów pokonywałeś kolejne kilometry, zerkając co jakiś czas na blondynkę. Ada musnęła przelotnie twój policzek w podziękowaniu za zabranie jej do twoich rodzinnych stron, a ty jedynie mocniej ścisnąłeś jej dłoń i posłałeś w jej stronę subtelny uśmiech. Cieszyłeś się, że trener wykazał się wobec ciebie zrozumieniem i jako, że na tygodniu nie rozgrywaliście meczu pozwolił ci na wyjazd do Aleksandrowa Kujawskiego, aby celebrować urodziny w gronie najbliższych. Po niespełna dwóch godzinach przekroczyliście próg budynku, w którym się wychowałeś. Wymachiwałeś waszymi splecionymi dłońmi, zagłębiając się we wnętrze domu. Twoja rodzicielka upuściła z dłoni porcelanowy, miętowy kubek, który swoją drogą był jej ulubionym, gdy jej niemalże identyczne tęczówki jak twoje natrafiły na wasze ręce.

-Przepraszam. Ja tylko nie spodziewałam się, że mój syn kogoś tutaj przyprowadzi.-mruknęła kobieta, pochylając się nad rozbitym naczyniem.

-Pomogę ci, mamo.-podreptałeś po zmiotkę i szufelkę. –Wybacz.-szepnąłeś w kierunku Ady.

Ta jedynie skinęła głową, posyłając ci lekki uśmiech i rozejrzała się po domu. Wtem zza sypialni wyłonił się twój ojciec, który rozwarł usta w skutek szoku jakie doznał na widok blondynki. Czułeś, że wyprowadzenie ich z błędu będzie trudne, ale ich reakcje przeszły twoje wszelkie oczekiwania.

-A gdzie Malwinka?-wydusił z siebie mężczyzna, a ty westchnąłeś cicho.

-Mamo, tato ja muszę wam coś powiedzieć.-chrząknąłeś, aby przywołać ich uwagę na siebie.- To Ada, moja dziewczyna. Ja i Malwina to było udawane. Nie chciałem wam wtedy sprawić przykrości, że nadal nikogo nie mam.-wypowiedziałeś szybko, spuszczając głowę.

-Wiemy, skarbie.-kobieta zamknęła cię w lekkim uścisku.-Nie powinieneś kłamać, ale to było kochane z twojej strony, że pomyślałeś o nas w taki sposób. –dodała.-Ado, miło cię poznać.-tym razem zwróciła się do twojej towarzyszki, ściskając jej dłoń.

Dziewczyna odwzajemniła uścisk i odpowiedziała coś twojej matce, ale ty nie byłeś w stanie o tym myśleć. Twoją głową zawładnął wspomnień czar i nie byłeś w stanie powstrzymać kącików ust wędrujących na wyżyny, gdy twoje oczy natrafiły na krzesło, na którym siedziała ona podczas wigilijnej kolacji. Wciąż pamiętałeś jej kreacje na ten wieczór i to jak bardzo cię wtedy onieśmielała. Moc uczucia do Pawłowskiej przygniotła cię jeszcze bardziej niż dotychczas. Wydarzenia jakie miały miejsce po twoim i Ady przybyciu do Aleksandra Kujawskiego pamiętałeś jak przez mgłę. Wciąż błądziłeś myślami wokół brunetki, która tak bardzo w świątecznym czacie cię oczarowała. Blondynka ci się podobała, co więcej coś cię do niej ciągnęło, dlatego też zdecydowałeś się na związek, a także zważywszy na wasze dobre relacje, ale to nie mogło przyćmić tego co żywiłeś do studentki prawa. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad mętlikiem, który sam sobie sprawiłeś, wchodząc w relacje z Adą. Zerknąłeś na dziewczynę śpiącą na twoim ramieniu i delikatnie zsunąłeś ją z siebie. Okryłeś ją kocem i pozostawiłeś na łóżku w swoim pokoju, aby udać się do kuchni.

-Ty nie udawałeś, synu.-mruknęła twoja rodzicielka.

Spojrzałeś na nią uważnie i milczałeś, przełykając sok znajdujący się w wysokiej szklance. Nie musiałeś nic mówić. Twoje błękitne oczy cię zdradzały. Mówiły same za ciebie. Smutek w nich widniejący był jednoznaczną odpowiedzią dla twojej matki, która uraczyła cię pokrzepiającym uśmiechem i zamknęła w swoich objęciach.

~
Hello! ^^

Jestem ciut później niż obiecałam, ale może dzisiaj jeszcze uda się napisać Bedniego czy Łukasza ^^
Nawet łatwo mi poszło z tym rozdziałem, a kolejny będzie epilogiem :3 Pierwszej części oczywiście, bo losy tej trójki się jeszcze nie kończą :D Jeszcze nie raz was zaskoczą, może też rozbawią..Bartek faktycznie związał się z Adą i już przedstawił ją swoim rodzicom, ale matka wyłapała coś czego chyba nie chciał im powiedzieć. Malwina rozbita, ale czy długo?  Zobaczymy co tu się jeszcze podzieje ;) Całuję i lecę coś dalej bazgrać! ;* 
PS : Jak dobrze pójdzie widzimy się w środę :3

niedziela, 20 października 2019

Podróż osiemnasta


Usłyszawszy trzask drzwi oderwałeś spojrzenie przesiąkniętych błękitem oczu od blondynki i powlokłeś go w kierunku, z którego dotarł do ciebie hałas. Pośpiesznie omiotłeś wzrokiem salon oraz zebranych w nim gości i szybko połączyłeś fakty, chwytając się za głowę. Westchnąłeś głośno z bezsilności do osoby, która zniknęła za drzwiami chwilę temu. Posłałeś przepraszające spojrzenie Adzie i narzuciłeś na siebie kurtkę, wybiegając raptownie z mieszkania. Żywiłeś nadzieję, że ją jeszcze dogonisz i zdążysz wywalić z jej głowy chore domysły, które naprawdę zaczynały działać ci na nerwy, a po twarzach twoich przyjaciół zauważyłeś, ze nie tylko tobie. Przystanąłeś przed blokiem i rozejrzałeś się wokół. Wtem w zasięgu twojego wzroku natrafiłeś na charakterystyczną barwę kurtki. Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust ku górze i podreptałeś w kierunku jej właścicielki. Doznałeś lekkiego szoku.  W jej smukłych palcach znajdował się szlug, a jej powieki były lekko przymknięte, co wskazywało na to, że za pomocą zaciągania się trucizną próbowała się zrelaksować, odprężyć od wszelkich zmartwień. Z jej słodkich ust wydobywał się kłębek dymu. Musiałeś przyznać, że cholernie podobała ci się w tej postaci. Od początku wiedziałeś, że odbiega od definicji przyzwoitej dziewczyny. Przekazywała ci to w każdym geście, mimice twarzy czy zachowaniu, lecz o paleniu przez nią papierosów nie miałeś pojęcia. Nigdy dotąd o tym nie wspominała. Może to było jej piętą achillesową, którą chciała wyeliminować? Bowiem dotąd wydawała ci się tak cholernie idealna. Oczywiście, do czasu waszego pierwszego konfliktu, który powstał z totalnej błahostki, którą ona potrafiła przerodzić w coś potężnych rozmiarów. Mimo wszystko drażnił cię fakt, że twoja ukochana zaciągała się trucizną. Najprawdopodobniej dobrowolnie i świadomie. Pokręciłeś stanowczo głową i wydobyłeś papierosa z jej dłoni, cisnąc nim na podłoże. Przygniotłeś go swoim butem i zajrzałeś w jej rozgniewane, ciemne oczy.

-Filipiak, cholera jasna!-uniosła się zbulwersowana twoim posunięciem.

-Kiedyś mi podziękujesz, Afrodytko.- twoje usta przyozdobił cwany uśmiech.

-Teraz Afrodytko, a wcześniej Adziunia pizdunia…-mruknęła pod nosem, splatając ramiona na klatce piersiowej.

Prychnąłeś pod nosem na jej słowa i ująłeś jej twarz w dłonie, przywierając swoimi wargami do jej. Tak jak się spodziewałeś pozwoliła wślizgnąć się twojemu językowi sprawnie pomiędzy usta i poddała się tobie całkowicie. Ujrzenie jej z papierosem spotęgowało w tobie jej pragnienie, zalewając całkowicie rozsądek w twojej głowie. Musiałeś to uczynić. Musiałeś jej ponownie posmakować, bo otumaniła cię sobą i wariowałeś bez jej bliskości, Bartku. Żałowałeś, że nie miała o tym pojęcia, ale też nie posiadałeś odpowiedniej ilości odwagi, aby przyznać się przed nią do tego co czułeś. Tylko przez to traciłeś na kontaktach z nią, gdyż ubzdurała sobie coś co nie było prawdą. Wyciskałeś żarłoczne pocałunki na jej zmysłowych wargach, wsłuchując się w jej pomruk zadowolenia. Poczułeś nagłą potrzebę powtórzenia z nią styczniowej nocy, lecz to było prawie niemożliwe.

-Nie, Bartek. Nie możesz tak robić. Nie po tym co mi wyrządziłeś.-szepnęła i oddaliła się od ciebie.

-Malwina, ale ja naprawdę nic nie zrobiłem!-wykrzyknąłeś za nią zrezygnowany.


***


Podziękowałeś skinieniem głowy brunetowi, który postawił przed tobą parujący kubek i mętnym wzrokiem wpatrywałeś się w ciemną ciecz, wykonując okrężne ruchy łyżeczką. Halaba posłał ci przepełnione troską spojrzenie i pokręcił z niedowierzaniem głową, pakując do ust kolejny kawałek kurczaka. Wpakowałeś się mu do mieszkania w porze obiadowej, a on zaszczycił cię kawą i zadeklarował cię wysłuchać. Tylko problem w tym, że gdybyś przelewał kołaczące ci w głowie myśli trwałoby to wieczność. Chciałeś przy jego pomocy dojść do pewnych decyzji, od których podjęcia już dłużej uciekać nie mogłeś. Westchnąłeś głośno i odchyliłeś się na krześle do tyłu, splatając ramiona za głową. Sytuacja z Malwiną znacznie cię przytłaczała, a fakt, że Adrianna spędzała z tobą większość czasu nie ułatwiał ci skupienia się na działaniu, aby jakoś naprawić twoje kontakty z byłą przyjaciółką, a nieoficjalnie także ukochaną. Nie potrafiłeś jednak odmówić blondynce przesiadywania w swoim towarzystwie, gdyż najzwyczajniej w świecie ją polubiłeś. Była drugą kobietą, która uwielbiała z tobą żartować i poświęcać ci swój cenny czas.

-Ja się chyba poddam, Paweł.-sapnąłeś zmęczony całą tą sytuacją, przebiegając dłonią po twarzy.

-Pogięło cię, Filipiak?! Czy ty masz gorączkę?! Znowu się do śniegu wjebałeś?!-popatrzył na ciebie jak niepełnosprawnego umysłowo.

-Ona się nie zakochuje, a mi zaczęła podobać się Ada.

-Czyli Malwinka miała rację. Lecisz na tamtą.-skwitował przyjmujący, kiwając lekko głową z uznaniem nad postawą brunetki.- Co nie zmienia faktu, że powinieneś walczyć! Bartek, ona coś do ciebie czuje! To widać do cholery! Nie składaj teraz broni idioto!

-Nie drzyj japy.-spojrzałeś na niego.-To nie ma sensu.-westchnąłeś głęboko i upiłeś łyk kawy.

-Już ja was kurwa nawrócę na odpowiednie tory!-poderwał się z miejsca brunet.- Tej odjebało z braku miłości, a tobie z nadmiaru. Matko boska, daj mi siły, aby te zmutowane stwory, bo to nie ludzie na pewno, połączyć węzłem miłości.-wypowiedział teatralnie przejęty.

-Halaba, uspokój się.- zachichotałeś mimowolnie pod nosem.


***


Potrzebowałaś uwolnić myśli od siatkarza. Pałaszował twoją głowę od dobrych kilku dni i nie miał zamiaru odpuścić, a ty miałaś serdecznie dość oglądania na ekranie telefonu kolejnych nowych wiadomości oraz sporej ilości prób jakie odnotowane zostały w spisie połączeń. Dlatego też odrzuciłaś włosy na plecy i zaciskając zęby wykorzystałaś wszelkie pokłady swojej siły, zasuwając sporych rozmiarów walizkę, która wypchana była po brzegi. Opadłaś na bagaż i odetchnęłaś z ulgą, gdy ten pomyślnie został zamknięty. Powędrowałaś do kuchni w celu przygotowania sobie kolacji i po kilku minutach z talerzem kanapek oraz wrzącym naparem zasiadłaś na kanapie w salonie. Gdy miałaś zapoczątkować oglądanie serialu po twoim mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Wywróciłaś jedynie oczami i popędziłaś w kierunku drzwi. Bez spoglądania w wizjer przekręciłaś kluczyk w zamku i ujrzałaś przed sobą blondynkę. Przywitałaś ją delikatnym uśmiechem i gestem dłoni zaprosiłaś do wnętrza swojego lokum. Klaudia momentalnie wparowała do salonu i zabrała się za konsumowanie twoich kanapek, na co zaprezentowałaś jej swój język i udałaś się do kuchni, aby przyrządzić dla niej ulubioną herbatę. Chwilę później z parującym naczyniem zajęłaś miejsce obok niej i tuż przed odpaleniem serialu zadarłaś na nią spojrzenie:

-Wracam na kilka dni do domu.

-Malwa, co ty? Coś się stało?-zmarszczyła zdezorientowana brwi.

-Bartek Filipiak się stał.-mruknęłaś pod nosem.-Przytłacza mnie ta cała sytuacja. Muszę psychicznie odpocząć.-wyznałaś.

-Boże, wy jesteście tacy irytujący. On nic nie zrobił, ty sobie coś uroiłaś i żadne ręki na pojednanie nie wyciągnie.-pokręciła z niedowierzaniem głową.

Zmroziłaś ją wzrokiem, dając do zrozumienia, że nie zamierzasz tego słuchać i momentalnie sięgnęłaś po pilota, uruchamiając odcinek. Pochłaniałaś posiłek i w ciszy rozkoszowałaś się fabułą wyświetlaną na plazmowym ekranie, wspierając głowę o ramie przyjaciółki. Kątem oka widziałaś, że przegląda główną tablice Instagrama i nie skupia się zbyt na serialu, ale nie miałaś jej tego za złe. Cieszyłaś się, że ostatnie wspólne chwilę w Gdańsku przed wyjazdem spędzasz właśnie przy jej boku. Olszewska poprawiła się nagle na kanapie i przyłożyła dłoń do rozchylonych ust. Odwróciła głowę w twoim kierunku i zgasiła ekran  telefonu.

-Malwa…-wypowiedziała łagodnie, aby przywołać twoją uwagę.

-Hmm?-mruknęłaś, przenosząc na nią wzrok z nad telewizora.

-Powinnaś coś zobaczyć.-jej cichy ton nieco cię zaniepokoił.

Z uniesioną brwią przejęłaś od niej telefon i odblokowałaś wyświetlacz. Zamarłaś na widok blondyna, na którego udach spoczywała dziewczyna całująca go w policzek. Bartek rozpromieniony spoglądał w kierunku aparatu jaki podtrzymywany był przez Adriannę wolną dłonią, bowiem druga opleciona była wokół jego szyi.  Po mimo, ze jej twarz skąpana była w jasnych kaskadach poznałaś ją po barwie jaka widniała na jej paznokciach oraz kilku innych detalach. Upuściłaś komórkę i zasznurowałaś wargi, spuszczając głowę.

-Od kiedy Bartek ma instagrama?-wydusiłaś z siebie lekko drżącym głosem.

-Czy ty naprawdę mnie o to pytasz?! Malwina, do cholery! Oni są razem, a ty mnie pytasz od kiedy on ma kurwa Instagrama?! –warknęła na ciebie blondynka.

~

Hello! ^^
Wena na tą dwójkę mnie nie opuszcza, więc korzystam ^^ Teraz będzie tylko gorzej. Znaczy...Jak widać Bartek chyba znalazł sobie dziewczynę, a Malwina chyba dobrze tego nie przyjęła, dlatego też drama się rozwinie.. Jeszcze trochę się tutaj wydarzy :D Postaram się kolejny dodać w środę, a potem nie wiem co będzie, bowiem zaczynam niebawem pracę i czasu na pisanie będzie mniej, ale postaram się oczywiście w miarę regularnie pojawiać z nowością :3 Całuję i do zobaczenia ;*

środa, 16 października 2019

Podróż siedemnasta


Pochłonęłaś niewielki łyk parującego napoju z papierowego kubka i ponownie przeniosłaś spojrzenie czekoladowych tęczówek na ozdobione neonowymi zakreślaczami notatki. Niecierpliwie powlekłaś wzrokiem na dębowe drzwi, za którym miał cię niebawem spotkać wyrok i westchnęłaś głośno, bowiem twoje myśli buforowały gdzieś w oddali od gdańskiej uczelni, pokonując oceany. Nie potrafiłaś w pełni skupić się na przyswajaniu, a raczej powtórce zdobytej wcześniej wiedzy. Filipiak zadręczał cię dobitnie mocno, pojawiając się w twoim umyśle w wizji z przed tygodnia, który minął od jego wizyty pod twoim blokiem. Poderwałaś się nagle od stolika usytuowanego na korytarzu wydziału prawa i podreptałaś w kierunku okna. Omiatałaś przelotnym wzrokiem pokryte warstwą białego puchu miasto, odczuwając lekkie ukojenie jakie nastąpiło w twoim ciele.

-Malwa, wszystko gra?-poczułaś na ramieniu drobną dłoń.

-Tak.-wysiliłaś się na delikatny uśmiech w kierunku blondynki.-Po prostu już wariuję od tej nauki.-wzruszyłaś ramionami.

-Nie kłam.-rzuciła ostro studentka prawa.- Dobrze wiem, że chodzi o Bartka. Daj mu szanse na wysłuchanie.

-Nie ma takiej opcji!-odparłaś opryskliwie, zwracając się w jej kierunku.- Wiem co widziałam.

-A może dorysowałaś sobie detale, których nie było?-uniosła pytająco brew, przyglądając ci się z powątpiewaniem.

Prychnęłaś na jej słowa i powróciłaś do przesiadywania przy waszym stoliku. Skubałaś nerwowo materiał czarnej spódnicy, oczekując na swoją kolej. Nastała ona tuż po Olszewskiej i zakończyła się szybciej niż myślałaś, bowiem poszło ci koszmarnie. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową nad swoją postawa jaką zaprezentowałaś przed starszym mężczyzną po mimo godzin poświęconym wykłuwaniu materiału na pamięć i po godzinie oczekiwania na wynik zebrałaś swoje rzeczy, ruszając przed siebie. W takiej chwili wpakowałabyś się w ramiona blondyna i przymknęła powieki, pozwalając mu ukoić swoje nerwy, lecz teraz taka opcja nie wchodziła w grę. Musiałaś się pocieszyć w znacznie inny sposób.

-Malwa, zaczekaj! –o twoje uszy obił się znajomy ton głosu.

-Hmm?-zwróciłaś twarz w kierunku przyjaciółki, posyłając jej pytające spojrzenie.

-Chodź do mnie. Będziemy razem z Pawłem piec pizzę.

-Podziękuję. Nie mam ochoty przesiadywać w towarzystwie kogoś kto miał pojęcie o tym co wyczynia Bartek i nie raczył mi nic powiedzieć.-prychnęłaś, zarzucając na głowę kaptur puchatej kurtki.

-Ale on nic nie zrobił!-wykrzyknął za tobą Paweł.

-Jesteś jego przyjacielem. Zawsze będziesz go kryć.-syknęłaś przez zaciśnięte zęby.- Bawcie się dobrze!


***


Snułeś się gdańskimi uliczkami, pozwalając mroźnemu powietrzu muskać twoje zaróżowione już znacznie policzki. Coraz częściej zdarzało ci się wymykać wieczorem lub późną nocą z mieszkania i nie zważać na panujący na dworze chód, który przeszywał twoje ciało na wskroś. Polubiłeś przechadzki po mieście, dzięki którym starałeś się ujarzmić bałagan w twoich myślach. Powoli zaczynałeś już tęsknić za Pawłowską. Nie odczuwałeś już względem niej irytacji, rozżalenia. Jej brak zaczął ci doskwierać podczas ciszy w mieszkaniu, gdy spożywałeś samotnie obiad czy w czasie wizyt w ulubionej knajpie, gdzie zawsze siadaliście z tyłu i zanosiliście się niepohamowanym śmiechem, nie zważając na otaczających was ludzi. Mimowolnie wzniosłeś kąciki ust, gdy twoje jasne, błękitne tęczówki uraczyły wzrokiem miejsce, w którym kilkanaście dni temu wepchnąłeś ją do zaspy. Potrzebowałeś zaznać jej widoku na trybunach Ergo Areny, aby przysporzyć rywalowi problemów swoją świetną grą. Nie spisywałeś się źle na parkiecie obecnie, lecz jej obecność dodawała ci skrzydeł, dodatkowej iskierki, którą można było dostrzec w twoich oczach pod siatką, gdy ktoś znajdował się blisko ciebie. Westchnąłeś głęboko i wyłowiłeś z kieszeni kurtki telefon. Przystanąłeś w miejscu i opuszkiem palce oziębłej dłoni najechałeś na zdjęcie roześmianej brunetki, wciskając zieloną słuchawkę. Łudziłeś się, że tym razem będzie inaczej, że zdecyduje się z tobą porozmawiać choćby chwilę. Gdy już miałeś zakończyć próbę kontaktu nagle w słuchawce rozległ się jej jakby ściszony głos:

-Halo?

-Cześć, Malwa. Niedługo mam urodziny i pomyślałem, że może chciałabyś wpaść na domówkę jaką organizuję. Wiem, że ostatnio nie pałasz do mnie sympatią, ale zależy mi na twojej obecności w tym dniu. –wyrecytowałeś do słuchawki plątaninę słów.

-To wszystko twoja wina!- z jej ust wydobył się bełkot, który wskazywał na to, że prawdopodobnie jest pijana.

-Piłaś?! Malwa, co się dzieje?- zaniepokoiłeś się jej stanem.

-Oblałam egzamin, więc daj mi święty spokój!-wykrzyknęła, po czym usłyszałeś dźwięk zerwanego połączenia.

-Cholera!-zakląłeś pod nosem.


***


Zgromiłaś wzrokiem blondynkę, która wymierzyła w twoim kierunku cekinową, czarną sukienką wyłowioną z twojej szafy. Zasugerowała ci dobitnie, że musisz się pojawić na imprezie urodzinowej Filipiaka i sama przekonać się na własnej skórze, że pomiędzy twoim przyjacielem a Adą nic po za przyjaznymi stosunkami nie ma. Wywróciłaś jedynie oczami i ani raczyłaś się poderwać z sofy w salonie. Zerkałaś przelotnie na przygotowującą się przy pomocy twoich kosmetyków blondynkę i powróciłaś do przeglądania głównej strony Netflixa, aby urządzić sobie wieczór filmowy. W końcu jednak Klaudia siłą poderwała cię z kanapy i wysłała do łazienki, wręczając kreację, buty oraz kosmetyczkę i sugerując swoją pomoc przy wykonaniu makijażu. Odpowiedziałaś jej wystawieniem języka i zatrzasnęłaś za sobą drzwi. Wzruszyłaś ramionami, poddając się decyzji Olszewskiej. W głębi zaczęłaś odczuwać tęsknotę względem blondyna. Doskwierał ci brak jego wesołej, roześmianej twarzy i dziwnie czułaś się pośród swoich czterech ścian, gdy nie obijał się od nich dźwięczny śmiech atakującego. Ckniło ci się za burzeniem jego jasnych włosów czy nabijaniem się z jego durnych tekstów, lecz nie potrafiłaś zapomnieć o waszej ostatniej rozmowie, która jednocześnie była także kłótnią. Pierwszą i zarazem poważną. Po kilkunastu minutach w towarzystwie pary przekraczałaś próg mieszkania chłopaka poznanego w Aleksandrowie Kujawskim. Czułaś na sobie jego wypalający, intensywny wzrok, który lustrował twoją sylwetkę od góry do czubków czarnych szpilek.

-Przyszłaś.-mruknął cicho, spoglądając na ciebie tymi połyskującymi błękitnymi oczami.

-Za namową Klaudii.-rzuciłaś beznamiętnie.- Może i się posprzeczaliśmy, ale chciałam ci życzyć wszystkiego najlepszego, spełnienia najskrytszych marzeń, tej jedynej, którą zaakceptują twoi rodzice i wielu innych rzeczy, bo po mimo wszystko cholernie cię polubiłam i pewnie zawsze będziesz dla mnie ważny. –przytuliłaś go przelotnie.

-Dzięki. Ty dla mnie także zawsze będziesz bliska.-potarł twoje plecy i złożył subtelny pocałunek na twoich włosach.-Miłej zabawy.

Skinęłaś głową w podziękowaniu na jego słowa i zagłębiłaś się we wnętrzu jego lokum. Sięgnęłaś po jeden z kieliszków wypełnionych jasnym, musującym napojem i stuknęłaś nim o ten należący do Olszewskiej. Upiłaś niewielki łyk i rozejrzałaś się wokół. W koncie pomieszczenia przy oknie dostrzegłaś źródło twojej awantury z Bartkiem, Adę. Blondynka odziana była w bordową sukienkę z długim rękawem, która sięgała jej niemal do kolan i przyglądała się panoramie miasta otulonej mrokiem. Może powinnaś wypytać jej jak naprawdę było? Choć czy wtedy nie wyszłabyś na idiotkę, Malwino? Upewniając się czy to co zarzuciłaś Filipiakowi jest prawdą pogrążyłabyś się całkowicie. Pośpiesznie odpędziłaś od siebie tę myśl i wdałaś się w rozmowę z rozgrywającym Trefla, który przysiadł niedaleko ciebie. Kozub, którego wcześniej okazji jakoś nie miałaś poznać bliżej, okazał się naprawdę sympatycznym chłopakiem, który posiadał unikalne poczucie humoru. Nie każdy był w stanie je pojąć, ale tobie się to udało i dzięki temu wasza rozmowa była jedną z przyjemniejszych jakie stoczyłaś w swoim życiu.  Wzniosłaś z nim toast za zdrówko w sezonie i roześmiałaś się z jego żartu. Jednak uśmiech szybko został starty z twojej nieskazitelnej twarzy, gdy ciemne tęczówki natrafiły na blondynkę uwieszoną na szyi atakującego. Przeniosła cały ciężar ciała na blondyna, a ten obejmował ją za biodra, uśmiechając się nieśmiało pod nosem. Czynił to zupełnie tak, gdy ty wykonywałaś pierwsze śmielsze kroki w jego kierunku na samym początku waszej znajomości. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową i przełknęłaś ilość szampana jaki pozostał w twoim kieliszku na raz. Popularna Pusia zmarszczyła brwi, przyglądając ci się z niezrozumieniem, na co ty jedynie machnęłaś ręką. Prychnęłaś pod nosem, obserwując Adę i Bartka oraz ich poczynania na parkiecie, które ani trochę nie przypominały zwykłego tańca. Ona perfidnie się do niego kleiła, a on jeszcze kilka dni temu wypierał się przed tobą, że kogoś ma. Nie mieściło ci się to w głowie.

-Malwina, co ty robisz?-szepnęła ci do ucha Olszewska, która wraz z Pawłem opadła obok ciebie na kanapę w salonie.

-Nic takiego.- wzruszyłaś ramionami, uraczając ją wymuszonym uśmiechem.- Podziwiam jak Bartek pięknie potrafi lawirować i kłamać, a później robić zupełnie coś innego. Przecież to nic wielkiego.- twój głos ociekał sarkazmem.

-O czym ty mówisz?-do rozmowy włączył się Halaba.

-O twoim kumplu, który jest totalnym dupkiem. Wystarczy tylko spojrzeć jaką szopkę odwala z Adusią.

-Jesteś zazdrosna!-stwierdziła z satysfakcją malującą się na twarzy blondynka.

-O Filipiaka?! Proszę cię!-parsknęłaś z niedowierzaniem, sięgając po jeden z drinków.- Może jak się nawalę to przestanę ich zauważać.-mruknęłaś pod nosem.

-Kurwa, Malwina! Tobą szpula jak ich widzisz!- kontynuowała swoje wysuwanie wniosków Olszewska.

-Daj spokój. Po prostu to dla mnie żałosne, że mówi coś zupełnie innego a robi coś jeszcze inaczej. Myślałam, że porozmawiamy dziś na spokojnie, ale chyba nie będzie nam to dane.

-Uspokój się. On nic złego nie zrobił.

Poderwałaś się z miejsca i zgarnęłaś swoją kurtkę z wieszaka. Pośpiesznie ją na siebie narzuciłaś i posyłając wściekłe spojrzenie blondynowi zatrzasnęłaś za sobą drzwi. Nie zamierzałaś oglądać tego jak dawał się kokietować Adzie. Po prostu nie potrafiłaś na to patrzeć po tym jak wypierał się posiadania kogoś.

~
Hello! ^^
Powracam do życia jak widać. W końcu! :3 Wczoraj Michał, dziś Bartek, a jeszcze w tygodniu postaram się dodać też Łukasza ;) Malwina totalnie zmieniła nastawienie do Bartka, a ten chce dobrze, ale no coś nie idzie. Zobaczymy czy w końcu uda mu się jakoś przemówić Pawłowskiej do rozumu, że nie potraktował jej źle o czym ona jest przekonana. Powiem Wam, że postaram się to zakończyć w 20 częściach, ale może wyjdzie krócej. Zobaczymy! A później startujemy z częścią numer 2 <3 No chyba, że macie dość Malwy i Bartusia.. Całuję i do zobaczenia ( mam nadzieję niebawem ) ;*

Nasza Ada