niedziela, 26 kwietnia 2020

(Epilog) Stacja ostatnia

Przez tafle szkła lustrowałeś wzrokiem bezwładną sylwetkę brunetki, zdając sobie sprawę jakie ludzkie życie jest kruche, jak jedna chwila może ci odebrać coś co kochasz ponad życie. Wsparłeś czoło o szybę, której chłód wzdrygnął twoim ciałem i westchnąłeś głęboko, ubolewając nad całą zaistniałą sytuacją. Malwina wydawała ci się taka bezbronna wobec otaczających ją tych cholernych kabli i wielkiej maszyny widniejącej obok jej rażącego bielą łóżka.  Wszystko to było twoją winą, Bartku. Gdybyś tylko nie posiadał byłej żony, która nie potrafiła się pogodzić z twoją utratą do tego by nie doszło. Nic złego nie stało by się twojej ukochanej i nadal przekonywałbyś ją do tego, aby dała za wygraną i pogodziła się  z nietolerancją twojej matki waszego związku. Byłoby to lepszym rozwiązaniem niż spoczywanie na szpitalnym korytarzu i dawanie się zeżreć tym cholernym wyrzutom sumienia. Skryłeś twarz w dłoniach, przysiadając na jednym z krzeseł i przymknąłeś na moment powieki. Wtem do twoich uszu dotarł odgłos kroków oraz odgłos obcasów, lecz zlekceważyłeś to. Przecież nie ty jeden miałeś tutaj bliską osobę, którą dotknęło nieszczęście, a ciebie tragedia. A może Bóg zesłał na ciebie karę? Może zaplanował odebranie życia Malwinie, abyś zaznał karmy za swoje wcześniejsze zachowanie, za ranienie jej w przeszłości? Prychnąłeś pod nosem. Przecież to niemożliwe, Bartku. Wtem poczułeś na swoim ramieniu ciepło dotyku, którego źródłem okazała się być drobna, kobieca dłoń. Zadarłeś głowę i spojrzałeś na blondynkę, która spoglądała na ciebie przepełnionymi smutkiem i współczuciem oczami. Nakryłeś jej rękę swoją i ścisnąłeś mocniej.

-Jezus, Maria! Co ty jej zrobiłeś?!- wydarł się Halaba, przenosząc na ciebie wzrok z nad twarzy brunetki.

-Nie, ja tylko Ada.- odparłeś cicho.- Postrzeliła ją.- dodałeś, spuszczając wzrok.

-Co kurwa?!- wypowiedziała niemalże jednocześnie para.

-Właśnie kurwa to!- warknąłeś, podrywając się z miejsca.- Myślicie, że mi nie jest ciężko?!

-Spokojnie, Bartek.- ponownie dotknęła twojego ramienia Olszewska.-Ona wyzdrowieje i znowu będziecie szczęśliwi.- zapewniała cię.

- Nie byłym tego taki pewien.

-Ale co ty mówisz?!- oburzył się przyjmujący.- Przecież wy świata za sobą nie widzicie.

-Tak? Malwina tuż przed tą całą pojebaną akcją chciała ze mną zerwać.

-Co?!-wrzasnęli zaskoczeni.

Posłałeś im jedynie smętne spojrzenie i podreptałeś w kierunku mężczyzny odzianego w biały kilt, taranując go masą pytań o stan twojej ukochanej. Lekarz westchnął i odpowiedział na nie, pozwalając ci na chwilę do niej wejść, uwzględniając, że tylko ty możesz przebywać w sali. Paweł i Klaudia skinęli jedynie głowami, dając znak, że dotarły do nich słowa doktora i opadli na krzesełka, obserwując jak naciskasz klamkę, wchodząc do pomieszczenia  Przysunąłeś taboret spoczywający w kącie sali do łóżka i przysiadłeś na nim. Lustrowałeś wnikliwym wzrokiem twarz Malwiny, ujmując jej drobną dłoń w swoją. Bawiłeś się jej plecami, muskając ustami ich opuszki. Poczułeś gromadzące się w kącikach twoich oczu słone łzy. Twoja szczęka zaczęła drżeć, a serce krwawić. Gdyby teraz odeszła nie wybaczyłbyś sobie tego.

-Kocham cię. Skarbie, wróć do nas. Potrzebujemy cię.-szeptałeś z czułością, ściskając jej doń. - Ona nam już nie przeszkodzi. Przepraszam, że naraziłem cię na takie niebezpieczeństwo. Nie miałem pojęcia, że to rozstanie ją tak dotknęło, Myślałem, że po niej spłynęło. -kręciłeś głową, trwając nadal w szoku w związku z tym co wydarzyło się kilka godzin temu.

Spuściłeś głowę i pociągnąłeś nosem, pozwalając łzom swobodnie spływać po twoich bladych policzkach. Wtem poczułeś jej lekki ruch palców, a gdy zadarłeś głowę ujrzałeś wznoszącą się fale na monitorze maszyny. Twoje uszy otulił nieprzyjemny pisk sprzętu, więc pośpiesznie poderwałeś się z miejsca i pobiegłeś po lekarza, Para, która ciągle przesiadywała na korytarzu spojrzała na ciebie przerażona i momentalnie opuściła krzesełka. Blondynka podeszła do szyby i z rozchylonymi wargami wpatrywała się w to,  co miało za nią miejsce.  Ty jednak na to nie zważałeś. Potrząsnąłeś obcym ci mężczyzną, wrzeszcząc  na całe gardło, aby pomógł twojej ukochanej. Lekarz posłusznie zainterweniował i zjawił się w odpowiedniej sali, zakazując ci wkroczyć na jej teren. Westchnąłeś ciężko i przystanąłeś obok przyjaciół, wbijając wzrok w poczynania personelu medycznego.

-Wszystko będzie w porządku. Zobaczysz.- mruknęła blondynka, ściskając twoje ramiona.

Skinąłeś jedynie głową i uśmiechnąłeś blado, gdy ciemne tęczówki Malwiny wyłoniły się zza jej przymkniętych przez długi czas powiek. Brunetka poderwała się do pozycji siedzącej i omiatała pomieszczenie rozbieganym wzrokiem , a ciebie otuliło uczucie tak cholernej ulgi jak co najmniej przy piłce setowej, gdy spoczywałeś w polu zagrywki i piłka przeleciała siatkę, przedostając się na połówkę rywala. Spojrzałeś na uśmiechnięte twarze przyjaciół i wparowałeś do sali, odnotowując na sobie gromiący wzrok lekarza. Ostatecznie pozwolił ci zostać, ale nie stresować Pawłowskiej. Gdy drzwi się przymknęły opadłeś na śnieżnobiałą pościel łóżka dziewczyny i splotłeś wasze palce ze sobą, obserwując jak przygląda się waszym dłoniom brunetka.

-Nie zasługuję na ciebie, Bartek. Ona zrobiła to, bo nie potrafiła się pogodzić ze stratą tak wspaniałego faceta jakim ty jesteś. -wychrypiała słabym głosem Malwina.

-Pleciesz bzdury, Malwa. Moja matka w końcu cię zaakceptuje. Nie możesz z jej powodu z nas rezygnować.- tłumaczyłeś jej cierpliwie.-Mogłem cię stracić i już do drugiej takiej sytuacji nie dopuszczę.- ścisnąłeś mocniej jej dłoń i podniosłeś się z łóżka.- Malwino, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz kobietą, która przejmie moje nazwisko i będzie miała zaszczyt nadać je naszym dzieciom?- wypowiedziałeś drżącym od emocji głosem, klęcząc przed jej łóżkiem.

-Malwinka nie bądź taka! Zgódź no się! Żadna go już nie zechce, a nie może zostać starym kawalerem i korzystać z tym gumowych lal! - wydzierał się Halaba, który nagle ze swoją ukochaną zjawił się w progu sali.

W jej błyszczących, ciemnych tęczówkach odnalazłeś kalejdoskop uczuć. Połyskiwały z radości i rozbawienia, za które odpowiadały słowa gdańskiego przyjmującego , były powiększone z powodu szoku oraz emanowały przerażeniem. Miałeś wrażenie, że lada moment z jej oczu popłyną łzy. Jej twarz diametralnie pobladła, a usta były lekko rozwarte z powodu zdziwienia jakie wywołałeś u niej swoimi słowami. Rzuciła okiem na czerwone pudełeczko z błyskotką w środku i ponownie przeniosła wzrok na twoją twarz. Zatonęła z tobą w niewiążącym kontakcie wzrokowym i lekko wzruszona skinęła głową, przykładając dłoń do rozwartych wciąż ust.  Wsunąłeś pierścionek na jej palec i zamknąłeś ją w silnym uścisku, muskając przelotnie wargami jej czoło.

-Kocham cię.- szepnąłeś, wpatrując się czule w jej oczy.

 ***

Poddenerwowana zerkałaś za zegarek widniejący na twoim prawym nadgarstku. Westchnęłaś głośno i przeniosłaś wzrok na Filipiaka, który nie mniej odczuwał irytacje z powodu Halaby, którego wciąż nie było. Blondynka przewracała jedynie oczami, kiedy po raz kolejny w słuchawce telefonu usłyszała pocztę głosową. Pogładziłaś materiał miętowej sukienki dłonią i odrzuciłaś ciemne kosmyki padające ci na twarz na ramiona, omiatając wzrokiem otoczenie. Wybranie plaży w Brzeźnie na wasz ślub cywilny było strzałem w dziesiątkę. Nie mogłaś sobie wyobrazić lepszej scenerii na jednej z najważniejszych dni w swoim życiu. Pomyśleć, że gdyby nie ten cholerny strzał i ta tragedia jakiej doświadczyłaś nie stałabyś tu teraz koło blondyna i nie oczekiwała ze złością na spóźniającego się na wasz ślub przyjaciela.  Otrzymałaś drugą szansę od losu i zamierzałaś z niej skorzystać w pełni. Teraz mogłaś się śmiać ze swojej naiwności i porzucenia woli walki o Bartka, kiedy jego matka wytoczyła ciężkie działa w twoim kierunku. Z niemałym oburzeniem, ale w końcu przystała na wasze plany względem przyszłości.

-Witajcie kochani! Pawcio Halabcio przeprasza za spóźnienie, ale próbowałem załatwić najpiękniejsze kwiaty jakie się tylko da by pamiątka piękna była! - odsłonił swoje śnieżnobiałe uzębienie brunet, który zdyszany nagle pojawił się obok Olszewskiej.

-Ty to masz kurwa pomysły Halaba!- skwitowała jego partnerka, na co parsknęłaś śmiechem.

-I co ci z tych kwiatków jak zaraz zdechną jak ty jak nam taką akcje odjebiesz na kościelnym ślubie!- zagroził mu atakujący.

-Na kościelnym będzie rozpierducha! Nawet nie masz pojęcia co Huber szykuje!

-Wolimy chyba nie wiedzieć.-mruknęłaś.

Odetchnęłaś z ulgą, kiedy urzędnik rozpoczął obrzęd i drżącym głosem po chwili wypowiedziałaś słowa przysięgi, wpatrując się w te błękitne oczęta blondyna. Filipiak wsunął obrączkę na twoją dłoń, a ty z szerokim uśmiechem na ustach spojrzałaś na parę waszych światków. Wreszcie czułaś, że znajdujesz się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i z odpowiednimi osobami u boku.

~*~

No cóż! Koniec, ale jaki sknocony :/ Nie wyszedł mi za dobrze ten epilog, ale lepszego nie jestem w stanie napisać :P Przepraszam Was za to ogromnie! Dziękuję za obecność, za przeżywanie, za wspólne nabijanie się z Pawcia haha :D To była jedna z historii, które pisało mi się niesamowicie przyjemnie, lekko i z uśmiechem na twarzy <3 Może kiedyś jeszcze ją sobie przeczytam :3 Dzięki jeszcze raz i widzimy się na Fornim i Rachel! ;*