Przez tafle szkła lustrowałeś wzrokiem bezwładną sylwetkę brunetki, zdając sobie sprawę jakie ludzkie życie jest kruche, jak jedna chwila może ci odebrać coś co kochasz ponad życie. Wsparłeś czoło o szybę, której chłód wzdrygnął twoim ciałem i westchnąłeś głęboko, ubolewając nad całą zaistniałą sytuacją. Malwina wydawała ci się taka bezbronna wobec otaczających ją tych cholernych kabli i wielkiej maszyny widniejącej obok jej rażącego bielą łóżka. Wszystko to było twoją winą, Bartku. Gdybyś tylko nie posiadał byłej żony, która nie potrafiła się pogodzić z twoją utratą do tego by nie doszło. Nic złego nie stało by się twojej ukochanej i nadal przekonywałbyś ją do tego, aby dała za wygraną i pogodziła się z nietolerancją twojej matki waszego związku. Byłoby to lepszym rozwiązaniem niż spoczywanie na szpitalnym korytarzu i dawanie się zeżreć tym cholernym wyrzutom sumienia. Skryłeś twarz w dłoniach, przysiadając na jednym z krzeseł i przymknąłeś na moment powieki. Wtem do twoich uszu dotarł odgłos kroków oraz odgłos obcasów, lecz zlekceważyłeś to. Przecież nie ty jeden miałeś tutaj bliską osobę, którą dotknęło nieszczęście, a ciebie tragedia. A może Bóg zesłał na ciebie karę? Może zaplanował odebranie życia Malwinie, abyś zaznał karmy za swoje wcześniejsze zachowanie, za ranienie jej w przeszłości? Prychnąłeś pod nosem. Przecież to niemożliwe, Bartku. Wtem poczułeś na swoim ramieniu ciepło dotyku, którego źródłem okazała się być drobna, kobieca dłoń. Zadarłeś głowę i spojrzałeś na blondynkę, która spoglądała na ciebie przepełnionymi smutkiem i współczuciem oczami. Nakryłeś jej rękę swoją i ścisnąłeś mocniej.
-Jezus, Maria! Co ty jej zrobiłeś?!- wydarł się Halaba, przenosząc na ciebie wzrok z nad twarzy brunetki.
-Nie, ja tylko Ada.- odparłeś cicho.- Postrzeliła ją.- dodałeś, spuszczając wzrok.
-Co kurwa?!- wypowiedziała niemalże jednocześnie para.
-Właśnie kurwa to!- warknąłeś, podrywając się z miejsca.- Myślicie, że mi nie jest ciężko?!
-Spokojnie, Bartek.- ponownie dotknęła twojego ramienia Olszewska.-Ona wyzdrowieje i znowu będziecie szczęśliwi.- zapewniała cię.
- Nie byłym tego taki pewien.
-Ale co ty mówisz?!- oburzył się przyjmujący.- Przecież wy świata za sobą nie widzicie.
-Tak? Malwina tuż przed tą całą pojebaną akcją chciała ze mną zerwać.
-Co?!-wrzasnęli zaskoczeni.
Posłałeś im jedynie smętne spojrzenie i podreptałeś w kierunku mężczyzny odzianego w biały kilt, taranując go masą pytań o stan twojej ukochanej. Lekarz westchnął i odpowiedział na nie, pozwalając ci na chwilę do niej wejść, uwzględniając, że tylko ty możesz przebywać w sali. Paweł i Klaudia skinęli jedynie głowami, dając znak, że dotarły do nich słowa doktora i opadli na krzesełka, obserwując jak naciskasz klamkę, wchodząc do pomieszczenia Przysunąłeś taboret spoczywający w kącie sali do łóżka i przysiadłeś na nim. Lustrowałeś wnikliwym wzrokiem twarz Malwiny, ujmując jej drobną dłoń w swoją. Bawiłeś się jej plecami, muskając ustami ich opuszki. Poczułeś gromadzące się w kącikach twoich oczu słone łzy. Twoja szczęka zaczęła drżeć, a serce krwawić. Gdyby teraz odeszła nie wybaczyłbyś sobie tego.
-Kocham cię. Skarbie, wróć do nas. Potrzebujemy cię.-szeptałeś z czułością, ściskając jej doń. - Ona nam już nie przeszkodzi. Przepraszam, że naraziłem cię na takie niebezpieczeństwo. Nie miałem pojęcia, że to rozstanie ją tak dotknęło, Myślałem, że po niej spłynęło. -kręciłeś głową, trwając nadal w szoku w związku z tym co wydarzyło się kilka godzin temu.
Spuściłeś głowę i pociągnąłeś nosem, pozwalając łzom swobodnie spływać po twoich bladych policzkach. Wtem poczułeś jej lekki ruch palców, a gdy zadarłeś głowę ujrzałeś wznoszącą się fale na monitorze maszyny. Twoje uszy otulił nieprzyjemny pisk sprzętu, więc pośpiesznie poderwałeś się z miejsca i pobiegłeś po lekarza, Para, która ciągle przesiadywała na korytarzu spojrzała na ciebie przerażona i momentalnie opuściła krzesełka. Blondynka podeszła do szyby i z rozchylonymi wargami wpatrywała się w to, co miało za nią miejsce. Ty jednak na to nie zważałeś. Potrząsnąłeś obcym ci mężczyzną, wrzeszcząc na całe gardło, aby pomógł twojej ukochanej. Lekarz posłusznie zainterweniował i zjawił się w odpowiedniej sali, zakazując ci wkroczyć na jej teren. Westchnąłeś ciężko i przystanąłeś obok przyjaciół, wbijając wzrok w poczynania personelu medycznego.
-Wszystko będzie w porządku. Zobaczysz.- mruknęła blondynka, ściskając twoje ramiona.
Skinąłeś jedynie głową i uśmiechnąłeś blado, gdy ciemne tęczówki Malwiny wyłoniły się zza jej przymkniętych przez długi czas powiek. Brunetka poderwała się do pozycji siedzącej i omiatała pomieszczenie rozbieganym wzrokiem , a ciebie otuliło uczucie tak cholernej ulgi jak co najmniej przy piłce setowej, gdy spoczywałeś w polu zagrywki i piłka przeleciała siatkę, przedostając się na połówkę rywala. Spojrzałeś na uśmiechnięte twarze przyjaciół i wparowałeś do sali, odnotowując na sobie gromiący wzrok lekarza. Ostatecznie pozwolił ci zostać, ale nie stresować Pawłowskiej. Gdy drzwi się przymknęły opadłeś na śnieżnobiałą pościel łóżka dziewczyny i splotłeś wasze palce ze sobą, obserwując jak przygląda się waszym dłoniom brunetka.
-Nie zasługuję na ciebie, Bartek. Ona zrobiła to, bo nie potrafiła się pogodzić ze stratą tak wspaniałego faceta jakim ty jesteś. -wychrypiała słabym głosem Malwina.
-Pleciesz bzdury, Malwa. Moja matka w końcu cię zaakceptuje. Nie możesz z jej powodu z nas rezygnować.- tłumaczyłeś jej cierpliwie.-Mogłem cię stracić i już do drugiej takiej sytuacji nie dopuszczę.- ścisnąłeś mocniej jej dłoń i podniosłeś się z łóżka.- Malwino, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz kobietą, która przejmie moje nazwisko i będzie miała zaszczyt nadać je naszym dzieciom?- wypowiedziałeś drżącym od emocji głosem, klęcząc przed jej łóżkiem.
-Malwinka nie bądź taka! Zgódź no się! Żadna go już nie zechce, a nie może zostać starym kawalerem i korzystać z tym gumowych lal! - wydzierał się Halaba, który nagle ze swoją ukochaną zjawił się w progu sali.
W jej błyszczących, ciemnych tęczówkach odnalazłeś kalejdoskop uczuć. Połyskiwały z radości i rozbawienia, za które odpowiadały słowa gdańskiego przyjmującego , były powiększone z powodu szoku oraz emanowały przerażeniem. Miałeś wrażenie, że lada moment z jej oczu popłyną łzy. Jej twarz diametralnie pobladła, a usta były lekko rozwarte z powodu zdziwienia jakie wywołałeś u niej swoimi słowami. Rzuciła okiem na czerwone pudełeczko z błyskotką w środku i ponownie przeniosła wzrok na twoją twarz. Zatonęła z tobą w niewiążącym kontakcie wzrokowym i lekko wzruszona skinęła głową, przykładając dłoń do rozwartych wciąż ust. Wsunąłeś pierścionek na jej palec i zamknąłeś ją w silnym uścisku, muskając przelotnie wargami jej czoło.
-Kocham cię.- szepnąłeś, wpatrując się czule w jej oczy.
Poddenerwowana zerkałaś za zegarek widniejący na twoim prawym nadgarstku. Westchnęłaś głośno i przeniosłaś wzrok na Filipiaka, który nie mniej odczuwał irytacje z powodu Halaby, którego wciąż nie było. Blondynka przewracała jedynie oczami, kiedy po raz kolejny w słuchawce telefonu usłyszała pocztę głosową. Pogładziłaś materiał miętowej sukienki dłonią i odrzuciłaś ciemne kosmyki padające ci na twarz na ramiona, omiatając wzrokiem otoczenie. Wybranie plaży w Brzeźnie na wasz ślub cywilny było strzałem w dziesiątkę. Nie mogłaś sobie wyobrazić lepszej scenerii na jednej z najważniejszych dni w swoim życiu. Pomyśleć, że gdyby nie ten cholerny strzał i ta tragedia jakiej doświadczyłaś nie stałabyś tu teraz koło blondyna i nie oczekiwała ze złością na spóźniającego się na wasz ślub przyjaciela. Otrzymałaś drugą szansę od losu i zamierzałaś z niej skorzystać w pełni. Teraz mogłaś się śmiać ze swojej naiwności i porzucenia woli walki o Bartka, kiedy jego matka wytoczyła ciężkie działa w twoim kierunku. Z niemałym oburzeniem, ale w końcu przystała na wasze plany względem przyszłości.
-Witajcie kochani! Pawcio Halabcio przeprasza za spóźnienie, ale próbowałem załatwić najpiękniejsze kwiaty jakie się tylko da by pamiątka piękna była! - odsłonił swoje śnieżnobiałe uzębienie brunet, który zdyszany nagle pojawił się obok Olszewskiej.
-Ty to masz kurwa pomysły Halaba!- skwitowała jego partnerka, na co parsknęłaś śmiechem.
-I co ci z tych kwiatków jak zaraz zdechną jak ty jak nam taką akcje odjebiesz na kościelnym ślubie!- zagroził mu atakujący.
-Na kościelnym będzie rozpierducha! Nawet nie masz pojęcia co Huber szykuje!
-Wolimy chyba nie wiedzieć.-mruknęłaś.
Odetchnęłaś z ulgą, kiedy urzędnik rozpoczął obrzęd i drżącym głosem po chwili wypowiedziałaś słowa przysięgi, wpatrując się w te błękitne oczęta blondyna. Filipiak wsunął obrączkę na twoją dłoń, a ty z szerokim uśmiechem na ustach spojrzałaś na parę waszych światków. Wreszcie czułaś, że znajdujesz się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i z odpowiednimi osobami u boku.
No cóż! Koniec, ale jaki sknocony :/ Nie wyszedł mi za dobrze ten epilog, ale lepszego nie jestem w stanie napisać :P Przepraszam Was za to ogromnie! Dziękuję za obecność, za przeżywanie, za wspólne nabijanie się z Pawcia haha :D To była jedna z historii, które pisało mi się niesamowicie przyjemnie, lekko i z uśmiechem na twarzy <3 Może kiedyś jeszcze ją sobie przeczytam :3 Dzięki jeszcze raz i widzimy się na Fornim i Rachel! ;*
-Jezus, Maria! Co ty jej zrobiłeś?!- wydarł się Halaba, przenosząc na ciebie wzrok z nad twarzy brunetki.
-Nie, ja tylko Ada.- odparłeś cicho.- Postrzeliła ją.- dodałeś, spuszczając wzrok.
-Co kurwa?!- wypowiedziała niemalże jednocześnie para.
-Właśnie kurwa to!- warknąłeś, podrywając się z miejsca.- Myślicie, że mi nie jest ciężko?!
-Spokojnie, Bartek.- ponownie dotknęła twojego ramienia Olszewska.-Ona wyzdrowieje i znowu będziecie szczęśliwi.- zapewniała cię.
- Nie byłym tego taki pewien.
-Ale co ty mówisz?!- oburzył się przyjmujący.- Przecież wy świata za sobą nie widzicie.
-Tak? Malwina tuż przed tą całą pojebaną akcją chciała ze mną zerwać.
-Co?!-wrzasnęli zaskoczeni.
Posłałeś im jedynie smętne spojrzenie i podreptałeś w kierunku mężczyzny odzianego w biały kilt, taranując go masą pytań o stan twojej ukochanej. Lekarz westchnął i odpowiedział na nie, pozwalając ci na chwilę do niej wejść, uwzględniając, że tylko ty możesz przebywać w sali. Paweł i Klaudia skinęli jedynie głowami, dając znak, że dotarły do nich słowa doktora i opadli na krzesełka, obserwując jak naciskasz klamkę, wchodząc do pomieszczenia Przysunąłeś taboret spoczywający w kącie sali do łóżka i przysiadłeś na nim. Lustrowałeś wnikliwym wzrokiem twarz Malwiny, ujmując jej drobną dłoń w swoją. Bawiłeś się jej plecami, muskając ustami ich opuszki. Poczułeś gromadzące się w kącikach twoich oczu słone łzy. Twoja szczęka zaczęła drżeć, a serce krwawić. Gdyby teraz odeszła nie wybaczyłbyś sobie tego.
-Kocham cię. Skarbie, wróć do nas. Potrzebujemy cię.-szeptałeś z czułością, ściskając jej doń. - Ona nam już nie przeszkodzi. Przepraszam, że naraziłem cię na takie niebezpieczeństwo. Nie miałem pojęcia, że to rozstanie ją tak dotknęło, Myślałem, że po niej spłynęło. -kręciłeś głową, trwając nadal w szoku w związku z tym co wydarzyło się kilka godzin temu.
Spuściłeś głowę i pociągnąłeś nosem, pozwalając łzom swobodnie spływać po twoich bladych policzkach. Wtem poczułeś jej lekki ruch palców, a gdy zadarłeś głowę ujrzałeś wznoszącą się fale na monitorze maszyny. Twoje uszy otulił nieprzyjemny pisk sprzętu, więc pośpiesznie poderwałeś się z miejsca i pobiegłeś po lekarza, Para, która ciągle przesiadywała na korytarzu spojrzała na ciebie przerażona i momentalnie opuściła krzesełka. Blondynka podeszła do szyby i z rozchylonymi wargami wpatrywała się w to, co miało za nią miejsce. Ty jednak na to nie zważałeś. Potrząsnąłeś obcym ci mężczyzną, wrzeszcząc na całe gardło, aby pomógł twojej ukochanej. Lekarz posłusznie zainterweniował i zjawił się w odpowiedniej sali, zakazując ci wkroczyć na jej teren. Westchnąłeś ciężko i przystanąłeś obok przyjaciół, wbijając wzrok w poczynania personelu medycznego.
-Wszystko będzie w porządku. Zobaczysz.- mruknęła blondynka, ściskając twoje ramiona.
Skinąłeś jedynie głową i uśmiechnąłeś blado, gdy ciemne tęczówki Malwiny wyłoniły się zza jej przymkniętych przez długi czas powiek. Brunetka poderwała się do pozycji siedzącej i omiatała pomieszczenie rozbieganym wzrokiem , a ciebie otuliło uczucie tak cholernej ulgi jak co najmniej przy piłce setowej, gdy spoczywałeś w polu zagrywki i piłka przeleciała siatkę, przedostając się na połówkę rywala. Spojrzałeś na uśmiechnięte twarze przyjaciół i wparowałeś do sali, odnotowując na sobie gromiący wzrok lekarza. Ostatecznie pozwolił ci zostać, ale nie stresować Pawłowskiej. Gdy drzwi się przymknęły opadłeś na śnieżnobiałą pościel łóżka dziewczyny i splotłeś wasze palce ze sobą, obserwując jak przygląda się waszym dłoniom brunetka.
-Nie zasługuję na ciebie, Bartek. Ona zrobiła to, bo nie potrafiła się pogodzić ze stratą tak wspaniałego faceta jakim ty jesteś. -wychrypiała słabym głosem Malwina.
-Pleciesz bzdury, Malwa. Moja matka w końcu cię zaakceptuje. Nie możesz z jej powodu z nas rezygnować.- tłumaczyłeś jej cierpliwie.-Mogłem cię stracić i już do drugiej takiej sytuacji nie dopuszczę.- ścisnąłeś mocniej jej dłoń i podniosłeś się z łóżka.- Malwino, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz kobietą, która przejmie moje nazwisko i będzie miała zaszczyt nadać je naszym dzieciom?- wypowiedziałeś drżącym od emocji głosem, klęcząc przed jej łóżkiem.
-Malwinka nie bądź taka! Zgódź no się! Żadna go już nie zechce, a nie może zostać starym kawalerem i korzystać z tym gumowych lal! - wydzierał się Halaba, który nagle ze swoją ukochaną zjawił się w progu sali.
W jej błyszczących, ciemnych tęczówkach odnalazłeś kalejdoskop uczuć. Połyskiwały z radości i rozbawienia, za które odpowiadały słowa gdańskiego przyjmującego , były powiększone z powodu szoku oraz emanowały przerażeniem. Miałeś wrażenie, że lada moment z jej oczu popłyną łzy. Jej twarz diametralnie pobladła, a usta były lekko rozwarte z powodu zdziwienia jakie wywołałeś u niej swoimi słowami. Rzuciła okiem na czerwone pudełeczko z błyskotką w środku i ponownie przeniosła wzrok na twoją twarz. Zatonęła z tobą w niewiążącym kontakcie wzrokowym i lekko wzruszona skinęła głową, przykładając dłoń do rozwartych wciąż ust. Wsunąłeś pierścionek na jej palec i zamknąłeś ją w silnym uścisku, muskając przelotnie wargami jej czoło.
-Kocham cię.- szepnąłeś, wpatrując się czule w jej oczy.
***
Poddenerwowana zerkałaś za zegarek widniejący na twoim prawym nadgarstku. Westchnęłaś głośno i przeniosłaś wzrok na Filipiaka, który nie mniej odczuwał irytacje z powodu Halaby, którego wciąż nie było. Blondynka przewracała jedynie oczami, kiedy po raz kolejny w słuchawce telefonu usłyszała pocztę głosową. Pogładziłaś materiał miętowej sukienki dłonią i odrzuciłaś ciemne kosmyki padające ci na twarz na ramiona, omiatając wzrokiem otoczenie. Wybranie plaży w Brzeźnie na wasz ślub cywilny było strzałem w dziesiątkę. Nie mogłaś sobie wyobrazić lepszej scenerii na jednej z najważniejszych dni w swoim życiu. Pomyśleć, że gdyby nie ten cholerny strzał i ta tragedia jakiej doświadczyłaś nie stałabyś tu teraz koło blondyna i nie oczekiwała ze złością na spóźniającego się na wasz ślub przyjaciela. Otrzymałaś drugą szansę od losu i zamierzałaś z niej skorzystać w pełni. Teraz mogłaś się śmiać ze swojej naiwności i porzucenia woli walki o Bartka, kiedy jego matka wytoczyła ciężkie działa w twoim kierunku. Z niemałym oburzeniem, ale w końcu przystała na wasze plany względem przyszłości.
-Witajcie kochani! Pawcio Halabcio przeprasza za spóźnienie, ale próbowałem załatwić najpiękniejsze kwiaty jakie się tylko da by pamiątka piękna była! - odsłonił swoje śnieżnobiałe uzębienie brunet, który zdyszany nagle pojawił się obok Olszewskiej.
-Ty to masz kurwa pomysły Halaba!- skwitowała jego partnerka, na co parsknęłaś śmiechem.
-I co ci z tych kwiatków jak zaraz zdechną jak ty jak nam taką akcje odjebiesz na kościelnym ślubie!- zagroził mu atakujący.
-Na kościelnym będzie rozpierducha! Nawet nie masz pojęcia co Huber szykuje!
-Wolimy chyba nie wiedzieć.-mruknęłaś.
Odetchnęłaś z ulgą, kiedy urzędnik rozpoczął obrzęd i drżącym głosem po chwili wypowiedziałaś słowa przysięgi, wpatrując się w te błękitne oczęta blondyna. Filipiak wsunął obrączkę na twoją dłoń, a ty z szerokim uśmiechem na ustach spojrzałaś na parę waszych światków. Wreszcie czułaś, że znajdujesz się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i z odpowiednimi osobami u boku.
~*~
No cóż! Koniec, ale jaki sknocony :/ Nie wyszedł mi za dobrze ten epilog, ale lepszego nie jestem w stanie napisać :P Przepraszam Was za to ogromnie! Dziękuję za obecność, za przeżywanie, za wspólne nabijanie się z Pawcia haha :D To była jedna z historii, które pisało mi się niesamowicie przyjemnie, lekko i z uśmiechem na twarzy <3 Może kiedyś jeszcze ją sobie przeczytam :3 Dzięki jeszcze raz i widzimy się na Fornim i Rachel! ;*
Bartek przeżywał ciężkie chwile, gdy Malwina leżała podpięta do przeróżnych aparatur walcząc o życie. Był bezradny, bo nie mógł zrobić nic poza czekaniem, a te ciągnące się godziny były dla niego katorgą. Nie mógł pojąć, co się wydarzyło, jak Ada mogła posunąć się do czegoś takiego. Myślał, że była żona pogodziła się z jego stratą, ale jak widać nie mogła pogodzić się z tym, że to u boku Malwiny jest szczęśliwy. Posunęła się do najgorszego, ale na szczęście Malwina jak i jej silny organizm poradzili sobie z obrażeniami po strzale. Całe szczęście, że Bartek wybił jej z głowy ten durny pomysł o rozstaniu. Związek nie polega na tym, by go kończyć, gdy pojawią się pierwsze poważniejsze problemy, tylko na tym, by właśnie w takich chwilach być razem i razem dać sobie radę ze wszystkim. Malwina doszła do takiego samego wniosku przyjmując od Bartka pierścionek. A ten ślub na plaży to po prostu cudo <3 Bardzo się cieszę, że ich miłość w końcu zatriumfowała :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę historię ;*
Dziękuję za obecność :*
Usuń