środa, 25 grudnia 2019

Stacja piąta


Nie miałeś pojęcia co tobą kierowało, ale po zakończeniu dialogu balkonowego z Pawłem zbiegłeś po schodach jak narwany i zgarniając z kuchennego blatu kluczyki do samochodu, rzuciłeś przez ramie, że nie wiesz kiedy wrócisz. Byłeś zbyt chaotyczny by zauważyć na sobie pytający wzrok ojca oraz pełen satysfakcji uśmiech rodzicielki, która prawdopodobnie rozgryzła pomysł odbycia przez ciebie niespodziewanej podróży. Działałeś pod wpływem impulsu. Nie myślałeś racjonalnie. W obecnej chwili nie istniało dla ciebie coś takiego jak trzeźwe czy chłodne myślenie. W towarzystwie świątecznych melodii puszczanych na przemian z tradycyjnymi kolędami pokonywałeś trasę dzielącą cię od jedynego marzenia jakiego spełnienia oczekiwałeś podczas tegorocznych świąt. A raczej jednej osoby, która za jego realizacje mogła odpowiadać. Nikły uśmiech przebiegł przez twoje usta, gdy blondynka, która odebrała od ciebie telefon niemalże po pierwszym sygnale i poznała twoje zamiary pisnęła podekscytowana do telefonu, życząc ci wylewnie powodzenia oraz robiąc ci wykład o tym, żebyś tego nie spieprzył. Roześmiany skręciłeś na odpowiednie osiedle i dokładnie wysłuchiwałeś jej wskazówek co do adresu zamieszkania dziewczyny. Studiowałeś uważnym wzrokiem pobliskie budynki i zatrzymałeś się przed tym odpowiednim. Pożegnałeś się z Olszewską, a następnie zgasiłeś silnik i przymknąłeś powieki, wypuszczając głośno powietrze. Tak właściwie nie wiedziałeś po co tu przyjechałeś, co zamierzałeś uczynić oraz na co mogłeś liczyć, ale coś wyraźnie zaprowadziło cię do niej, a ty traktowałeś to jako znak. Szczerze mówiąc miałeś głębokie nadzieję, że świąteczna aura, która docierała do ciebie z każdej strony jakoś na nią wpłynie i coś pomiędzy wami zdziała. Zasuwając kurtkę pod samą szyję zatrzasnąłeś za sobą drzwi samochodu i po przeciśnięciu się przez drzwi klatki schodowej, gdy czteroosobowa rodzina udawała się na pasterkę, wspiąłeś się na odpowiednie piętro. Niepewnie uderzyłeś knykciami o powierzchnię dębowych drzwi i poddenerwowany oczekiwałeś na wyrok. Zapewne Malwina się nikogo nie spodziewała o tak później porze, ale liczyłeś, że otworzy ci drzwi i na ciebie nie nawrzeszczy po twoim ostatnim zachowaniu. Zachłysnąłeś się powietrzem, kiedy zza nich wyłoniła się jej drobna sylwetka opięta przez czarną sukienkę, która odkrywała jej ramiona. Wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i niesamowicie niż wtedy, kiedy się poznaliście. Jej ciemne włosy falami opadały na odkryte ramiona, a na powiekach widniał jasny, połyskujący cień, który idealnie współgrał z  pomadką w tym samym odcieniu.

-Co ty tutaj…?-wydusiła z siebie w końcu, ale nie dane jej było dokończyć.

Momentalnie oplotłeś smukłymi palcami jej chude nadgarstki, przyciągając ją do siebie. Naparłeś swoimi ustami na jej, a stało się to tak szybko, że nie miała kiedy zaprotestować, a może wcale nie chciała? Wtargnąłeś językiem pomiędzy jej rozwarte miękkie wargi, rozkoszując się ich truskawkowym posmakiem i delikatnie popchnąłeś ją do tyłu, wkraczając tuż za nią do mieszkania. Mile zaskoczony mruknąłeś przeciągle, kiedy najpierw opuszkami palców pogładziła skórę twoich rozpalonych nieco policzków, a później po przez kark przeniosła dłonie na twoje włosy, wplatając w nie palce. Zważając na brak oznak zdenerwowania z jej strony  oraz jej pewne poczynania oznaczało to, że przebywacie w mieszkaniu totalnie osamotnieni, co niezmiernie ci odpowiadało. Dlatego też pozwoliłeś sobie na odrobine śmiałości. Ująłeś w swoje wielkie dłonie jej zgrabne pośladki i przywarłeś jej drobne ciało do chłodnej powierzchni ściany, pozwalając się jej opleść nogami w pasie. Zakleszczyła uda wokół twojej talii i zjechała dłońmi do linii guzików twojej koszuli. Ty natomiast wsunąłeś swoje pod materiał jej wieczornej kreacji, miętoląc w nich jej jędrną skórę. Słyszałeś przeciągły jęk wydobywający się z jej ust, który przerodził się w ciche westchnięcia, gdy twoje usta spoczęły na jej szyi, obsypując ją toną pocałunków. Przyciągnęła cię bliżej siebie i odchyliła głowę ku tyłowi, aby ułatwić ci dostęp, szepcząc cicho, gdzie masz się udać. Nie kontrolowałeś się. Działałeś jak w tranie. Szare komórki wymarły w tobie, gdy ona była w pobliżu. Otumaniła cię sobą, totalnie omamiła. Przebiegłeś wygłodniałym, dzikim wzrokiem po jej skąpanej w barwach lampek choinkowych twarzy i uchwyciłeś jej pełne pragnienia spojrzenie. To było wystarczającym bodźcem do dania jej wszystkiego czego zapragnie. A tak właśnie zamierzałeś zrobić, Bartku.  Docierając do jej sypialni rzuciłeś ją na miękki materac łóżka i zawisłeś nad nią, sunąc czubkiem nosa po jej karku po przez odkryty dekolt. Zauważyłeś gęsią skórkę jaka pokryła całe jej ciało i czułeś, że nie było to spowodowane chłodem pościeli z jaką spotkała się jej skóra chwilę temu. Jej niecierpliwe dłonie natomiast rozprawiały się z guzikami twojej koszuli podczas, gdy ty dotykiem opuszków palców pieściłeś jej najczulsze miejsce skryte za materiałem czerwonej koronki. Do twoich uszu idealnie docierał dźwięk zasysania przez nią powietrza oraz jego gwałtownego wypuszczania. Siwo błękitne tęczówki spotkały się na jednym pułapie wysokości z czekoladowymi, a prądu przechodzącego przez wasze ciała w tym momencie nie dało się zignorować. Wycisnąłeś kilka zmysłowych pocałunków na jej słodkich ustach podczas, gdy ona zsunęła z twoich ramion ubranie, rzucając nim gdzieś w kąt. Jej palce przebiegały po twoim nagim torsie, doprowadzając cię do dreszczy i gęsiej skórki, ale nie umiałeś zaprzeczyć samemu sobie, że za tym nie tęskniłeś. Nienawiść oraz miłość jaką ją darzyłeś rozdzierała cię od środka i sprawiała, że wasze wspólne doznania stawały się jeszcze bardziej intensywne i cholernie przyjemne. Jak przez mgłę pamiętałeś moment zatknięcia się całkowicie nagiego ciała z jej tak idealnie wyrzeźbionym i mieszczącym się w twoich dłoniach. Wdychałeś jej mącącą ci w głowie woń niczym zahipnotyzowany, wtulając twarz w zagłębieniu jej szyi. Jej ciemne kosmyki łaskotały cię po czubku nosa, ale nie zważałeś na to teraz. Jedyne co było dla ciebie teraz ważne to dołożyć wszelkich starań, aby Malwina Pawłowska poczuła maksymalne stężenie rozkoszy i aby dwudziesty czwarty grudnia dwa tysiące dwudziesty pierwszy pozostał w jej pamięci na długo.

-Myślałam, że mnie nienawidzisz.- wychrypiała wprost w twoje ucho brunetka.

-To skomplikowane.- westchnąłeś, gładząc dłonią jej ramie.- Jesteś moim problemem, więc musiałem się z tobą przespać.-nawiązałeś z nią kontakt wzrokowy, obserwując mgłę jaka pokryła jej oczy, które idealnie świadczyły o intensywności waszych poczynań.

-Było cholernie przyjemnie.-wymruczała, przechylając głowę na bok i podtrzymując twoje spojrzenie.

Ujęła twoją twarz w swe drobne dłonie i przyciągnęła ją ku sobie. Miażdżyła twoje wargi w geście żarłoczności, pałaszując językiem twoje podniebienie, a ty prawie omdlewałeś z rozkoszy jaką ci dzisiaj serwowała.


~*~
Hejka! ^^
Nie spodziewałyście się mnie tutaj tak szybko, co? xD Wczoraj momentalnie po napisaniu czwórki siadłam do tej części i wena naprawdę mnie obdarowała wczoraj swoim bogactwem, bowiem jak chyba widać ten fragment na górze jest całkiem niezły ^^ Przynajmniej ja jestem z niego w pełni zadowolona :3 Bartek i Malwa dali się ponieść magii świąt, ale czy rano będzie im tak błogo? Pawełek tymczasem może sobie zapisać sukces na koncie haha :D To co się tutaj zadziało pewnie jest dla Was niespodzianką, ale to nie ta niespodzianka, która jest w trakcie szykowania :D Jak nie na święta to do końca roku powinna mieć tutaj miejsce :3 Bądźcie czujne! Całuję i do zobaczenia ;*

poniedziałek, 23 grudnia 2019

Stacja czwarta


-Ale to nie ona była problemem, tylko ty! A właściwie to, że…-wybuchłeś niczym wulkan, nie kontrolując się.

Byłeś na pograniczu wyjawienia jej prawy. Puściłeś hamulce, będąc bliski wypowiedzenia tych odważnych słów, które mogły w was tak wiele zmienić. Wpłynąć choćby na wasze dotychczasowe życie, ale zamilknąłeś, nie chcąc powiedzieć za dużo. Nie chciałeś jej tego wyznać w ten sposób, nie wydzierając się na nią w gdańskiej hali. Podziwianie jej szklących się w niebezpieczny sposób czekoladowych tęczówek mogłeś zawdzięczyć właśnie sobie. Ich powierzchnię pokrywał cholerny smutek i ból, a z twarzy zniknęła ta pozytywna powłoka, która do niedawna. Przeszyłeś ją tym na wylot niczym sztyletem. Doskonale zdawałeś sobie z tego sprawę, dlatego też zacisnąłeś dłonie w pięści, wbijając paznokcie we wnętrze ich skóry. Syknąłeś pod nosem z bólu, jaki sam sobie wyrządziłeś i sznurując wargi wyminąłeś ją, udając się do szatni. Przymknąłeś za sobą drzwi i przymknąłeś powieki, wspierając się o nie plecami. Twoja głowa kipiała od natłoku myśli, a ciało wrzało od emocji jakie w tobie buzowały. Musiałeś ochłonąć, Bartku. Prawie powiedziałeś Malwinie, że ją kochasz, a przecież gdybyś to uczynił upadłbyś. Przegrałbyś, dając jej tym satysfakcje, że jej się udało, że odniosła zwycięstwo w tej całej zabawie. Nie mogłeś jej teraz tego wyznać. Nie teraz, kiedy nie byłeś pewien co do jej uczuć względem ciebie. Wypuściłeś powietrze ze świstem i zasiadłeś na ławce przy swojej szafce, wplatając palce w jasne włosy. Pociągnąłeś za ich kosmyki i pokręciłeś z niedowierzaniem głową. Do czasu zjawienia się tej brunetki w twoim życiu wszystko było takie błahe, banalne. Teraz musiałeś zważać na każde wypowiedziane słowo, gest, jakie kierowałeś w jej kierunku, aby nie wydać samego siebie. Komplikacja w twoim życiu przekraczała stężenie normy.

-Coś ty najlepszego odjebał?!-zatrzasnął za sobą drzwi Halaba.

-Rozpierdoliło mnie psychicznie.-mruknąłeś, spoglądając na niego z bezradnością.

-To wiem, ale czego jej do chuja nie powiedziałeś?! Przecież było tak blisko… Bartek!

-Idź w cholerę, Halaba.

-Idę, ale od takiego debila jak ty.


***


Przechadzałaś się w towarzystwie koleżanki z dawnego liceum po centrum miasta, delektując oczy migoczącymi dekoracjami świątecznymi, których przesyt był wyczuwalny, lecz nie u ciebie. Ty kochałaś ten magiczny, bogaty klimat Świąt Bożego Narodzenia. Te kilka dni od kilku dobrych lat kojarzyło ci się z jedną osobą i może to to sprawiało, że tak bardzo  je lubiłaś? Mimowolnie kąciki twoich ust wzbiły się na wyżyny, gdy przez twoją głowę przewinął się krajobraz rodzinnego miasta Bartka i wasza wspólna przechadzka. Wówczas nie byłaś świadoma tego, że to będą twoje dotychczas najlepsze święta, co było istnym paradoksem, bowiem spędziłaś je z totalnie obcym dla ciebie mężczyzną. Ciepło rodziny Filipiak dotąd cię oczarowywało i żałowałaś gdzieś w głębi, że w tym roku nie zagościsz w ich progach i nie będziesz mogła dzielić się radością z blondynem oraz jego rodzicami. Ciekawe czy w tym roku również wysilił się na sprowadzenie jakieś dziewczyny na ten świąteczny czas? Zaśmiałaś się do własnych myśli i zanotowałaś zdezorientowane spojrzenie twojej towarzyszki utkwione w twojej twarzy.

-Słuchasz mnie, prawda?-mruknęła szatynka, splatając dłonie na klatce piersiowej i patrząc na ciebie.

-Oczywiście.-odparłaś natychmiast, na co twoja koleżanka uniosła jedynie brew.-Dobra, masz mnie. Nieco odpłynęłam.- uniosłaś dłonie w geście obrony.

-Wiedziałam!- roześmiała się Ania. –Zapewne do jakiegoś faceta?

-Yep, ale szczegółów nie zdradzę.-zastrzegłaś.

Porozmawiałaś jeszcze chwilkę z dawną znajomą, która zaproponowała ci znienacka spotkanie kilka dni temu przed twoim powrotem do rodzinnych stron i zameldowałaś się w domu. Wspomogłaś przy pieczeniu ciasta rodzicielkę, przekopując się w głowie przez masę wspomnień z tych pamiętnych kilku dni. W twojej głowie huczały wasze radosne śmiechy, zabawna gra słów, jaką cały czas zdarzało wam się w domu FIlipaika wymieniać oraz słowa Bartka na pożegnanie wypowiedziane na stacji PKP. Choć święta się jeszcze na dobre nie rozpoczęły już mogłaś powiedzieć, że wiedziałaś iż nie zaznasz takiego stężenia ciepła i miłości jakiego doświadczyłaś wtedy. Uśmiechnęłaś się na ten wniosek blado pod nosem i popędziłaś na górę szykować się do ceremonii.


***


Jej melodyjny głos rozbrzmiewał w twojej głowie, przytaczając każdą jej wypowiedź skierowaną do ciebie już jakiś czas temu. Zaśmiałeś się, przypominając sobie jak beształeś ją za założenie czerwonej sukienki na wigilię, za którą teraz tęskniłeś. Wyglądała majestatycznie, bajecznie i teraz żałowałeś, że jej tego nie wyszeptałeś na ucho, gdy zostaliście sami na kanapie w salonie. Dziwiłeś się sobie jakim cudem się jej wtedy oparłeś i nie pocałowałeś w twoim łóżku, kiedy wystawiała twoją wytrzymałość na próbę, kusząc cię w profesjonalny sposób. Ileż byś teraz dał, aby oglądać te połyskujące, brązowe oczy, podziwiać ten czarujący, z nutką flirtu uśmiech czy być łaskotanym w twojej sypialni przez jej długie, ciemne włosy. Łaknąłeś znowu poczuć ten charakterystyczny zapach perfum i pokroić się za choćby chwilę jej bliskości. Westchnąłeś głośno, powracając myślami do zebranej w salonie rodziny, która wydzierała się na całe gardło, śpiewając tradycyjne kolędy i parskała co chwila śmiechem ze swoich nieudolnych prób. Zawtórowałeś im, ale nie było w tobie tej domieszki lekkości z jaką byś to czynił gdyby ona tu była. Może z odrobiną szczęścia poświęci ci swój czas w Sylwestra? Na co ty się łudziłeś Bartoszu?

-Jak się trzymasz, bracie?- w słuchawce rozległ się pełen troski głos przyjaciela, gdy wsparty o balustradę balkonu odziany jedynie w koszule odebrałeś telefon.

-Wolałbym cofnąć się do świąt w 2019 roku.- westchnąłeś.

-A może za rok będziecie mieć swoje święta z 2019 roku? Więcej optymizmu, Bartuś! Nowy rok się zbliża!- zbeształ cię Paweł.

-Widzę, że ty z Klaudią już po świątecznym uniesieniu. –skwitowałeś dobry humor bruneta.

-I to jakim!- wrzasnął rozmarzonym głosem przyjmujący.

-Zazdroszczę.- mruknąłeś.

-Nie masz numeru Malwy? Dzwonisz i proponujesz, a ona pod wpływem tego magicznego klimatu odpowie ci „ z przyjemnością mój blond Adonisie, zróbmy to!”.

-Jesteś nienormalny i pewnie pijany, a w wigilię się nie żłopie alko, Pawełku!

-Kończę sztywniaku! Lepiej się skuś na ten świąteczny numerek u Pawłowskiej to chodź trochę wyluzujesz.


 ~*~
Hello! ^^
Trochę mi zeszło z napisaniem nowego, ale czas w ostatnim tygodniu mnie nie rozpieszczał :/ Bartek i Paweł byli nieosiągalni i nici z pamiątkowych zdjęć, ale może niebawem się uda :D Meczyk był sztosik, tylko szkoda, że przegrany, ale cóż.. Co do rozdział nie wyszedł on jak bym chciała, ale nie jest chyba zły :P Bartek był o krok od wyznania Malwie, że ją kocha, ale jednak się powstrzymał, a ta dalej zakochana w nim i nie wie co zrobić. Jak widać obojgu siebie nawzajem brakuje, ale nie mogą dojść do porozumienia. Zobaczymy co w ich przypadku zdziałają święta i Sylwester :3  W tym miejscu chciałabym Wam życzyć Wesołych, Pełnych Ciepła Świąt Bożego Narodzenia oraz wymarzonych prezentów pod choinką :* Mam nadzieję, że przed Sylwkiem się jeszcze zobaczymy także życzenia noworoczne zostawiam sobie na potem xD Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Możliwe, że będę miała dla Was prezencik także bądźcie czujne :3

czwartek, 12 grudnia 2019

Stacja trzecia


Westchnęłaś głęboko, przysiadając pośladkiem na krawędzi zrobionego z ciemnego drewna biurka. Omiotłaś przelotnym wzrokiem wnętrze swojego skromnego, ale jakże przytulnego biura i przewróciłaś oczami na ton twojego ojca wydobywający się ze słuchawki, który zarzucał ci wybranie nieodpowiedniej ścieżki życiowej. Zawsze marzył o tym, abyś została lekarzem, gdyż w jego rodzinie ten zawód przechodził z pokolenia na pokolenie, ale ty wolałaś wybrać inne tory. Źrebić własną drogę, która będzie powodować, że będziesz opuszczać miękkie łóżko z chęcią do życia oraz serdecznym uśmiechem. Łaknęłaś pomagać ludziom w ich zagmatwanych sytuacjach życiowych, bronić kobiet przed wykorzystującymi ich kruchość mężczyznami, wspomagać ludzi, którym było pod górkę. Po prostu czynić dobro tam gdzie tylko się da. Twój rodziciel nie potrafił tego zrozumieć i non stop narzucał ci wybranie innej alternatywy na przyszłość. Powoli zaczynałaś mieć tego serdecznie dość. Tym bardziej, że wspólny biznes prowadzony z Klaudią naprawdę dobrze preparował i rozkwitał, zachwycając swoją siłą działania niczym rozwijający się z każdym dniem coraz bardziej pęk róży zapierający dech w piersiach. Podirytowana odciągnęłaś od ucha telefon i najechałaś opuszkiem palca na czerwoną słuchawkę, nie mając zamiaru słuchać narzekań starszego mężczyzny ani minuty dłużej. Zerknęłaś przelotnie na akta ostatnich spraw i usatysfakcjonowana z ich uporządkowania poderwałaś się z miejsca, sięgając po czarną, skórzaną torbę. Narzuciłaś na siebie puchatą, czerwoną kurtkę i ruszyłaś do gabinetu blondynki, która użerała się ze sprawą przemocy rodzinnej jednej z gdańszczanek.  Po uprzednim zapukaniu wparowałaś do pomieszczenia i gdy rozwarłaś już usta, aby zapytać wspólniczkę o to czy zakończyła zakres obowiązków na dzisiejszy wieczór, który obydwie spędzałyście w centrum Gdańska, twoje ciemne tęczówki natrafiły na dwa, niewielkie kartoniki. Lustrowałaś je uważnym wzrokiem, upewniając się czy to aby na pewno to co przewinęło ci się przez myśli, ale nie miałaś żadnych wątpliwości. Rozchyliłaś bardziej usta lekko oniemiała, bowiem nie spodziewałaś się biletów na mecz miejscowej drużyny na biurku Olszewskiej. Od dawien dawna stawiała się na meczach bez twojego towarzystwa, dlatego też dziwiła cię liczba mnoga wejściówek na spotkanie z drużyną z Podkarpacia.

-Po co ci dwie wejściówki na mecz?-mruknęłaś, marszcząc brwi i przyglądając się badawczo twarzy blondynki.

-Bo idziesz ze mną?-odpowiedziała ci pytaniem na pytanie, wzruszając obojętnie ramionami.

-Zwariowałaś?! Zwariowałaś! Naprawdę ci coś do łba strzeliło!-uniosłaś się, żywo gestykulując dłońmi.

-Kochasz go, więc o niego walcz. Nie mów, że teraz kiedy jest do brania odpuścisz.-wywróciła oczami twoja towarzyszka.

-Zaczynasz paplać jak Halabka.- prychnęłaś pod nosem.- Owszem, bo jest świeżo po rozwodzie i nie wiem potrzebuje czasu?-spojrzałaś na nią z niezrozumieniem.

-Tego kurwa miał wystarczająco.-mruknęła pod nosem.- Czy ty naprawdę tego nie widzisz?! –poderwała się z krzesła.-On go wziął dla ciebie, idiotko! Nie kochał jej, kochał ciebie i nadal kocha!-tłumaczyła ci dobitnie.

-Wiesz co? Pierdolnij te papiery w chuj i wyjdź z tego biura, bo ci odbija.


***


Roześmiany kręciłeś biodrami do wesołej, świątecznej melodii, której otworzeniem na hali pomysłodawcą był nie kto inny jak Paweł Halaba. Brunet z butelki wody imitował mikrofon i wymachując brwiami ku górze spoglądał na ciebie z udawanym pragnieniem oraz dzikością, naśladując wokalistę Jingle Bells. Kozub pokręcił z niedowierzaniem głową, parskając niepohamowanym śmiechem, kiedy twój przyjaciel nagle nałożył na głowę poroże renifera i zaczął cię nim napastować po torsie. Czasami zastanawiałeś się czy tylko ty jesteś zrównoważony psychicznie w tej drużynie. Nawet Winiarski podskakiwał teraz do piosenki wraz ze swoim asystentem, naśladując kankana. Z otwartej dłoni uderzyłeś się w czoło i chichocząc pod nosem dorzuciłeś piłką do kosza. Jako, że trening oficjalnie zakończył się dobre piętnaście minut temu, bowiem tyle trwały wygłupy twoich kolegów oraz szkoleniowców postanowiłeś do nich dołączyć. Wraz z Łukaszem Kozubem płynąłeś po parkiecie, przemieszczając się po nim w układzie tanecznym na dwa kroki i zanosząc się przy tym głośnym śmiechem. Nie żałowałeś, że po mimo pochodzenia z nad morza twojej byłej już żony zdecydowałeś się tutaj powrócić. Tęskniłeś za tą ekipą i cieszyłeś się, że po mimo mijającego czasu nie wykruszyła się. Pomiędzy porannym rozruchem a początkiem rozgrzewki przed meczem zawitałeś do centrum handlowego i doprowadziłeś prezenty dla bliskich do finiszu, mając czystą głowę. W pełni skupiłeś się na odpowiednim przygotowaniu do bardzo ważnego spotkania z Asseco Resovią Rzeszów, nie przywiązując większej uwagi do publiczności. Nie byłeś jeszcze wówczas tego świadom, że jedna z osób, która na niej spoczywała podziała na ciebie jak płachta na byka. Dopiero pod koniec rozgrzewki zauważyłeś, że Halaba wymienia się czułym pocałunkiem z blondynką, a obok niej widniała ona. Kobieta, która potrafiła roztrzaskać twoje drobne serce na kawałeczki i która jednym swoim pojawieniem potrafiła je jednocześnie także poskładać. Serce mocniej obiło się o mostek, przypominając o swoim istnieniu, a tętnice zaczęły szybciej pompować krew, która błyskawicznie przemieszczała się po twoim ciele, powodując falę gorąca jaka oblała cię po jej wypatrzeniu. Zwróciłeś się do niej plecami i pośpiesznie powachlowałeś koszulką, aby nieco ostudzić twoje płonące na jej widok ciało. Zakłopotany tą sytuacją wplotłeś smukłe pace w swoje włosy i wypuściłeś powietrze ze świstem, podchodząc do przyjmującego.

-Co ona tu robi?-warknąłeś podirytowany.

-Jak widać siedzi.-odparł brunet, udając niewzruszonego twoim stanem emocjonalnym.

-Paweł, nie jestem w nastroju do żartów.

-W takim razie skończ tą całą szopkę i powiedz jej co czujesz, bo to naprawdę świetna komedia jak się zachowujesz.-poklepał cię po ramieniu, posyłając blady uśmiech.

-Pojebało cię.

-Nie. To ciebie Bartuś pojebało, bo jesteś po rozwodzie, wiec nie wiem na co ty kurwa czekasz. Choćbym bardzo chciał to za ciebie jej prawdy nie powiem, bo to najzwyczajniej w świecie byłoby słabe.

Machnąłeś na niego zrezygnowany dłonią i zatopiłeś się w wirze przedmeczowym jak i później meczowym, aby zepchnąć mętlik myśli do zakamarków twojego umysłu. Choć dokładałeś wszelkich starań to wciąż twoje błękitne tęczówki prześwietlały wnikliwym wzrokiem drobną sylwetkę młodej prawniczki pomiędzy akcjami meczu, a z twarzy ciężko było zetrzeć nikły uśmiech jaki impulsywnie wpływał na twoje usta, gdy zirytowana uderzała dłonią o kolano czy odruchowo z powodu euforii pisnęła lub uderzyła dłońmi o siebie, nagradzając ciebie czy innego zawodnika brawami. Prawda była taka, że uczucie do Malwiny Pawłowskiej ciężko było zatrzeć lub wyprzeć. Ono w tobie było. Żyło swoim rytmem i nie miałeś na to najmniejszego wpływu. Gorącą miłość jaką ją darzyłeś starałeś się przerodzić w złość, która kipiała w twoim dwumetrowym ciele i przelewała się na znakomite akcje. Kochałeś w siatkówce to, że bez zbędnych tłumaczeń mogłeś uderzyć w piłkę najmocniej jak się da, aby się wyładować i przy okazji zanotować przy tym punkt. Nic, więc dziwnego, że statuetka najbardziej wartościowego zawodnika spotkania trafiła w twoje ręce. Lepszego prezentu przedświątecznego, a właściwie już świątecznego nie mogłeś sobie wymarzyć, choć nie. Mogłeś. Ją przy swoim boku. Powlokłeś wzrokiem do jej terenu na widowni i poczułeś dreszcz przebiegający przez twoją skórę. Tak znajomy, gwałtowny i cudowny zarazem, a za wszystko to odpowiadał jej przenikliwy wzrok, który sunął po tobie. Opamiętałeś się i odwróciłeś głowę z bólem serca, ale to zrobiłeś. Podreptałeś wraz z Pawłem za bandy reklamowe i przystanąłeś naprzeciw znajomych ci dziewczyn.

-Cześć Klaudia.- wymruczałeś.

Słyszałeś głośne fuknięcie pod nosem brunetki. Poczułeś satysfakcje z powodu skutecznego zdenerwowania jej. Kochałeś ją. Nie chciałeś by cierpiała, ale jednocześnie chciałeś zadać jej ból. Łaknąłeś by poczuła smak cierpienia równie dobitnie jak ty i na razie twoja gra Bartoszu chyba wychodziła ci perfekcyjnie.

-Serio?! Powiedz mi co ja ci takiego zrobiłam?! Dlaczego mnie tak chłodno traktujesz?! Przecież pomogłam ci się rozwieść!- warczała na ciebie, mierząc cię pełnym zawiści i wściekłości wzrokiem.

Przecież nie mogłeś z siebie wydusić, że tak naprawdę nie zrobiła ci zupełnie nic. Tylko żałośnie cię w sobie rozkochała, Bartku.

~*~
Hejka! ^^
Przepraszam, że w ubiegłym tygodniu nie pojawił się rozdział, ale miałam naprawdę zwariowany tydzień, a na weekendzie miałam okazję podziwiać  mecz Resovii z Jastrzębiem, a jak wiecie Tomka oglądania odpuścić sobie nie mogłam :D Mam nawet foteczkę z nowego klubu haha ^^ W ten weekend będę miała okazję podziwiać naszych śmieszków, czyli Halabkę i Bartka :3 Trzymajcie kciuki by udało się złapać na pamiątkową fotkę! <3 A co do rozdziału... Bartek nadal nienawidzi Malwiny, a ona próbuje się jakoś przedostać przez lód jakim ma otoczone swoje serce :/ Przyjaciel chcą pomóc, ale na razie marnie im to wychodzi ;( Postaram się dodawać  teraz rozdział jeden raz w tygodniu, ale czy dam radę regularnie to zobaczymy, ale na pewno się postaram :3 Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*
PS: Rzadko to u mnie widzicie, więc muszę o tym wspomnieć :D A mianowicie bardzo mi się podoba ten rozdział i jestem z niego bardzo zadowolona, ale zostawiam Wam jego jakość do oceny :3