niedziela, 26 kwietnia 2020

(Epilog) Stacja ostatnia

Przez tafle szkła lustrowałeś wzrokiem bezwładną sylwetkę brunetki, zdając sobie sprawę jakie ludzkie życie jest kruche, jak jedna chwila może ci odebrać coś co kochasz ponad życie. Wsparłeś czoło o szybę, której chłód wzdrygnął twoim ciałem i westchnąłeś głęboko, ubolewając nad całą zaistniałą sytuacją. Malwina wydawała ci się taka bezbronna wobec otaczających ją tych cholernych kabli i wielkiej maszyny widniejącej obok jej rażącego bielą łóżka.  Wszystko to było twoją winą, Bartku. Gdybyś tylko nie posiadał byłej żony, która nie potrafiła się pogodzić z twoją utratą do tego by nie doszło. Nic złego nie stało by się twojej ukochanej i nadal przekonywałbyś ją do tego, aby dała za wygraną i pogodziła się  z nietolerancją twojej matki waszego związku. Byłoby to lepszym rozwiązaniem niż spoczywanie na szpitalnym korytarzu i dawanie się zeżreć tym cholernym wyrzutom sumienia. Skryłeś twarz w dłoniach, przysiadając na jednym z krzeseł i przymknąłeś na moment powieki. Wtem do twoich uszu dotarł odgłos kroków oraz odgłos obcasów, lecz zlekceważyłeś to. Przecież nie ty jeden miałeś tutaj bliską osobę, którą dotknęło nieszczęście, a ciebie tragedia. A może Bóg zesłał na ciebie karę? Może zaplanował odebranie życia Malwinie, abyś zaznał karmy za swoje wcześniejsze zachowanie, za ranienie jej w przeszłości? Prychnąłeś pod nosem. Przecież to niemożliwe, Bartku. Wtem poczułeś na swoim ramieniu ciepło dotyku, którego źródłem okazała się być drobna, kobieca dłoń. Zadarłeś głowę i spojrzałeś na blondynkę, która spoglądała na ciebie przepełnionymi smutkiem i współczuciem oczami. Nakryłeś jej rękę swoją i ścisnąłeś mocniej.

-Jezus, Maria! Co ty jej zrobiłeś?!- wydarł się Halaba, przenosząc na ciebie wzrok z nad twarzy brunetki.

-Nie, ja tylko Ada.- odparłeś cicho.- Postrzeliła ją.- dodałeś, spuszczając wzrok.

-Co kurwa?!- wypowiedziała niemalże jednocześnie para.

-Właśnie kurwa to!- warknąłeś, podrywając się z miejsca.- Myślicie, że mi nie jest ciężko?!

-Spokojnie, Bartek.- ponownie dotknęła twojego ramienia Olszewska.-Ona wyzdrowieje i znowu będziecie szczęśliwi.- zapewniała cię.

- Nie byłym tego taki pewien.

-Ale co ty mówisz?!- oburzył się przyjmujący.- Przecież wy świata za sobą nie widzicie.

-Tak? Malwina tuż przed tą całą pojebaną akcją chciała ze mną zerwać.

-Co?!-wrzasnęli zaskoczeni.

Posłałeś im jedynie smętne spojrzenie i podreptałeś w kierunku mężczyzny odzianego w biały kilt, taranując go masą pytań o stan twojej ukochanej. Lekarz westchnął i odpowiedział na nie, pozwalając ci na chwilę do niej wejść, uwzględniając, że tylko ty możesz przebywać w sali. Paweł i Klaudia skinęli jedynie głowami, dając znak, że dotarły do nich słowa doktora i opadli na krzesełka, obserwując jak naciskasz klamkę, wchodząc do pomieszczenia  Przysunąłeś taboret spoczywający w kącie sali do łóżka i przysiadłeś na nim. Lustrowałeś wnikliwym wzrokiem twarz Malwiny, ujmując jej drobną dłoń w swoją. Bawiłeś się jej plecami, muskając ustami ich opuszki. Poczułeś gromadzące się w kącikach twoich oczu słone łzy. Twoja szczęka zaczęła drżeć, a serce krwawić. Gdyby teraz odeszła nie wybaczyłbyś sobie tego.

-Kocham cię. Skarbie, wróć do nas. Potrzebujemy cię.-szeptałeś z czułością, ściskając jej doń. - Ona nam już nie przeszkodzi. Przepraszam, że naraziłem cię na takie niebezpieczeństwo. Nie miałem pojęcia, że to rozstanie ją tak dotknęło, Myślałem, że po niej spłynęło. -kręciłeś głową, trwając nadal w szoku w związku z tym co wydarzyło się kilka godzin temu.

Spuściłeś głowę i pociągnąłeś nosem, pozwalając łzom swobodnie spływać po twoich bladych policzkach. Wtem poczułeś jej lekki ruch palców, a gdy zadarłeś głowę ujrzałeś wznoszącą się fale na monitorze maszyny. Twoje uszy otulił nieprzyjemny pisk sprzętu, więc pośpiesznie poderwałeś się z miejsca i pobiegłeś po lekarza, Para, która ciągle przesiadywała na korytarzu spojrzała na ciebie przerażona i momentalnie opuściła krzesełka. Blondynka podeszła do szyby i z rozchylonymi wargami wpatrywała się w to,  co miało za nią miejsce.  Ty jednak na to nie zważałeś. Potrząsnąłeś obcym ci mężczyzną, wrzeszcząc  na całe gardło, aby pomógł twojej ukochanej. Lekarz posłusznie zainterweniował i zjawił się w odpowiedniej sali, zakazując ci wkroczyć na jej teren. Westchnąłeś ciężko i przystanąłeś obok przyjaciół, wbijając wzrok w poczynania personelu medycznego.

-Wszystko będzie w porządku. Zobaczysz.- mruknęła blondynka, ściskając twoje ramiona.

Skinąłeś jedynie głową i uśmiechnąłeś blado, gdy ciemne tęczówki Malwiny wyłoniły się zza jej przymkniętych przez długi czas powiek. Brunetka poderwała się do pozycji siedzącej i omiatała pomieszczenie rozbieganym wzrokiem , a ciebie otuliło uczucie tak cholernej ulgi jak co najmniej przy piłce setowej, gdy spoczywałeś w polu zagrywki i piłka przeleciała siatkę, przedostając się na połówkę rywala. Spojrzałeś na uśmiechnięte twarze przyjaciół i wparowałeś do sali, odnotowując na sobie gromiący wzrok lekarza. Ostatecznie pozwolił ci zostać, ale nie stresować Pawłowskiej. Gdy drzwi się przymknęły opadłeś na śnieżnobiałą pościel łóżka dziewczyny i splotłeś wasze palce ze sobą, obserwując jak przygląda się waszym dłoniom brunetka.

-Nie zasługuję na ciebie, Bartek. Ona zrobiła to, bo nie potrafiła się pogodzić ze stratą tak wspaniałego faceta jakim ty jesteś. -wychrypiała słabym głosem Malwina.

-Pleciesz bzdury, Malwa. Moja matka w końcu cię zaakceptuje. Nie możesz z jej powodu z nas rezygnować.- tłumaczyłeś jej cierpliwie.-Mogłem cię stracić i już do drugiej takiej sytuacji nie dopuszczę.- ścisnąłeś mocniej jej dłoń i podniosłeś się z łóżka.- Malwino, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz kobietą, która przejmie moje nazwisko i będzie miała zaszczyt nadać je naszym dzieciom?- wypowiedziałeś drżącym od emocji głosem, klęcząc przed jej łóżkiem.

-Malwinka nie bądź taka! Zgódź no się! Żadna go już nie zechce, a nie może zostać starym kawalerem i korzystać z tym gumowych lal! - wydzierał się Halaba, który nagle ze swoją ukochaną zjawił się w progu sali.

W jej błyszczących, ciemnych tęczówkach odnalazłeś kalejdoskop uczuć. Połyskiwały z radości i rozbawienia, za które odpowiadały słowa gdańskiego przyjmującego , były powiększone z powodu szoku oraz emanowały przerażeniem. Miałeś wrażenie, że lada moment z jej oczu popłyną łzy. Jej twarz diametralnie pobladła, a usta były lekko rozwarte z powodu zdziwienia jakie wywołałeś u niej swoimi słowami. Rzuciła okiem na czerwone pudełeczko z błyskotką w środku i ponownie przeniosła wzrok na twoją twarz. Zatonęła z tobą w niewiążącym kontakcie wzrokowym i lekko wzruszona skinęła głową, przykładając dłoń do rozwartych wciąż ust.  Wsunąłeś pierścionek na jej palec i zamknąłeś ją w silnym uścisku, muskając przelotnie wargami jej czoło.

-Kocham cię.- szepnąłeś, wpatrując się czule w jej oczy.

 ***

Poddenerwowana zerkałaś za zegarek widniejący na twoim prawym nadgarstku. Westchnęłaś głośno i przeniosłaś wzrok na Filipiaka, który nie mniej odczuwał irytacje z powodu Halaby, którego wciąż nie było. Blondynka przewracała jedynie oczami, kiedy po raz kolejny w słuchawce telefonu usłyszała pocztę głosową. Pogładziłaś materiał miętowej sukienki dłonią i odrzuciłaś ciemne kosmyki padające ci na twarz na ramiona, omiatając wzrokiem otoczenie. Wybranie plaży w Brzeźnie na wasz ślub cywilny było strzałem w dziesiątkę. Nie mogłaś sobie wyobrazić lepszej scenerii na jednej z najważniejszych dni w swoim życiu. Pomyśleć, że gdyby nie ten cholerny strzał i ta tragedia jakiej doświadczyłaś nie stałabyś tu teraz koło blondyna i nie oczekiwała ze złością na spóźniającego się na wasz ślub przyjaciela.  Otrzymałaś drugą szansę od losu i zamierzałaś z niej skorzystać w pełni. Teraz mogłaś się śmiać ze swojej naiwności i porzucenia woli walki o Bartka, kiedy jego matka wytoczyła ciężkie działa w twoim kierunku. Z niemałym oburzeniem, ale w końcu przystała na wasze plany względem przyszłości.

-Witajcie kochani! Pawcio Halabcio przeprasza za spóźnienie, ale próbowałem załatwić najpiękniejsze kwiaty jakie się tylko da by pamiątka piękna była! - odsłonił swoje śnieżnobiałe uzębienie brunet, który zdyszany nagle pojawił się obok Olszewskiej.

-Ty to masz kurwa pomysły Halaba!- skwitowała jego partnerka, na co parsknęłaś śmiechem.

-I co ci z tych kwiatków jak zaraz zdechną jak ty jak nam taką akcje odjebiesz na kościelnym ślubie!- zagroził mu atakujący.

-Na kościelnym będzie rozpierducha! Nawet nie masz pojęcia co Huber szykuje!

-Wolimy chyba nie wiedzieć.-mruknęłaś.

Odetchnęłaś z ulgą, kiedy urzędnik rozpoczął obrzęd i drżącym głosem po chwili wypowiedziałaś słowa przysięgi, wpatrując się w te błękitne oczęta blondyna. Filipiak wsunął obrączkę na twoją dłoń, a ty z szerokim uśmiechem na ustach spojrzałaś na parę waszych światków. Wreszcie czułaś, że znajdujesz się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie i z odpowiednimi osobami u boku.

~*~

No cóż! Koniec, ale jaki sknocony :/ Nie wyszedł mi za dobrze ten epilog, ale lepszego nie jestem w stanie napisać :P Przepraszam Was za to ogromnie! Dziękuję za obecność, za przeżywanie, za wspólne nabijanie się z Pawcia haha :D To była jedna z historii, które pisało mi się niesamowicie przyjemnie, lekko i z uśmiechem na twarzy <3 Może kiedyś jeszcze ją sobie przeczytam :3 Dzięki jeszcze raz i widzimy się na Fornim i Rachel! ;*

niedziela, 29 marca 2020

Stacja dziesiąta

Wykorzystując całkowity zasób swojej siły uderzyłeś dłonią w piłkę, krzywiąc się znacznie, gdy żółto-błękitna Mikasa  po raz kolejny spoczęła na aucie.  Podirytowany wyładowałeś złość na krześle, na które opadłeś i sięgnąłeś po butelkę wody, zwilżając nią wargi. Przymknąłeś powieki i starałeś się uspokoić myśli rozsadzające ci głowę. Jednak jak miałeś się skupić na grze i nadciągającym meczu, kiedy twój związek wisiał na wosku? Od tej cholernej wizyty w twoim rodzinnym domu minął tydzień, a ona przez te siedem dni ograniczyła wasze kontakty do minimum i niczego nie byłeś już pewien, Bartku. Omiotłeś przelotnym wzrokiem trybuny waszej domowej hali i zdałeś sobie sprawę, że nawet tak licznie zapełnione znaczą dla ciebie nic, gdy to jedno miejsce nie jest zajęte. Westchnąłeś głośno, podnosząc się z miejsca i wymieniłeś smętny wzrok z Halabą, który wskazał ci gestem dłoni na twoją prawą stronę. Zwróciłeś tam posłusznie głowę i mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem, studiując wzrokiem sylwetkę brunetki, która odziana była w twój trykot meczowy i pochłonięta rozmową z Klaudią. Poczułeś tlącą się w tobie nadzieję. Malwina nagle przeniosła swój wzrok na twoją twarz i w tym momencie twoje serce rozpadło się na kawałeczki, tłucząc  się przy tym donośnie. Jej twarz zazwyczaj promienista teraz przybrała barwę szarawej, a od jej wyraz biło przemęczenie. Pod jej pięknymi, ciemnymi oczami zauważyć się dało pokaźnych rozmiarów wory od niewyspania. Wyrzuty sumienia zalały cię obficie i momentalnie powróciłeś do rozgrzewki, aby nie obarczać się winą jeszcze bardziej niż to czyniłeś. 

-Uda się wam.- poklepał cię po ramieniu Paweł, posyłając pełen ciepła uśmiech.

-Patrząc na nią nie jestem tego taki pewien. Naprawdę to przeżywa.- mruknąłeś. 

-Kocha cię. Nie podda się tak łatwo. -zapewnił cię przyjmujący. 

Skinąłeś jedynie głową na jego słowa i  zdecydowałeś się wykonać kolejną próbę ataku. Po chwili rozpocząłeś spotkanie w wyjściowej szóstce, lecz nie rozkoszowałeś się za długo obecnością na boisku. Trener spoglądając na twoje kolosalne błędy kręcił z niedowierzaniem głową, zapewne zastanawiając się co się stało z jego doskonale dysponowanym dotychczas zawodnikiem. Margines błędów został przez ciebie wystarczająco nadużyty i w połowie pierwszej partii Kewin poklepał cię pokrzepiająco po łopatce, wbiegając za ciebie na parkiet. Bezsilnie opadłeś na jedno z krzesełek i zatopiłeś twarz w dłoniach, przeklinając siebie i swoją dzisiejszą formę w myślach. Winiarski wymienił z tobą zatroskane spojrzenie i przykucnął przy tobie, układając dłoń na twoim kolanie w ramach wsparcia:

-Bartuś, nie przejmuj się. Każdy sportowiec miewa dołki.

Odpowiedziałeś mu bladym uśmiechem i z głowa opartą na dłoni podziwiałeś chłopaków, którzy ulegali przeciwnikowi. Nie byle jakiemu, bowiem przeciwstawić się dziś im przyszyło jastrzębianom, lecz brak twojej osoby na boisku był aż nad to widoczny. Winiłeś się za porażkę, którą przypieczętowała autowa zagrywka Halaby. Twoje błękitne tęczówki zalewał smutek i współczucie, gdy złapałeś kontakt wzrokowy z brunetem. Z kującą cie zazdrością spoglądałeś na podskakujących w kółku zawodników Jastrzębskiego Węgla i westchnąłeś ciężko na poklepującego cie po plecach Kozuba. On chyba także przeczuwał, że twoja słaba dyspozycja ma większe podłoże i nie leży w problemach fizycznych, a psychologicznych.  Poderwałeś się na równe nogi i po rytuałach meczowych przeskoczyłeś bandę reklamową. Posłałeś delikatny uśmiech w kierunku blondynki, która towarzyszyła twojej wybrance i musnąłeś przelotnie jej policzek na powitanie. Pawłowska zerknęła na ciebie niepewnie, a ty wychwyciłeś jej spojrzenie i podtrzymałeś je, chłonąc barwę jej tęczówek. Bez słów przywarłeś do niej swoim ciałem, przyciągając jej drobną sylwetkę do swojego torsu. Przymknąłeś powieki i zaciągnąłeś się jej słodką wonią, która wprawiła cię w lekkie zawroty głowy, uderzając w ciebie z taką intensywnością.  Dziewczyna mocniej objęła cię za plecami. Dało się słyszeć jej miarowy oddech, za który odpowiadała twoja obecność i bliskość, której byłeś pewien, że jej brakowało.

-Malwa, nie rób mi tego. Nie kończ tego.- szepnąłeś z wyraźną rozpaczą w głosie.

-Bartek, ale ja potrzebuję czasu. To dla mnie trudne. Nie chcę walczyć z twoją matką.-wypowiedziała z bezradnością w głosie, spoglądając na ciebie niepewnie.

-Nie będziesz musiała. Ona w końcu to zrozumie.

***

Odziana jedynie w skórzaną, czarną kurtkę oraz białą, cienką bluzkę i dżinsy przemierzałaś ulice Gdańska, rozkoszując się nadchodzącą wiosną. Pęki kwiatów powoli zaczynały przebijać się na powierzchnie pośród zielonej trawy, a drzewa odzyskiwały utracone wcześniej liście. Promienie marcowego słońca muskały twoją twarz, stając się jedynym powodem dla jakiego na twoje usta wpływał subtelny uśmiech. Od dawna nie powodowała go nawet postać blondyna, który niegdyś wprawiał cię w wiele stanów emocjonalnych. Powoli pogodziłaś się z tym, że musicie się rozstać, bowiem nie chciałaś być przeszkodą stojącą do dobrych kontaktów Bartka z jego rodzicielką. Opuściłaś swoje cztery ściany, aby oderwać się od przeglądania akt, które sprawiały, że mieniło ci się w oczach oraz otrzeźwić umysł od wiecznych analiz swojej związkowej sytuacji. Potrzebowałaś orzeźwienia. Zaciągałaś się rześkim powietrzem po deszczu, jaki nawiedził miasto  zaledwie półtorej godziny temu i kroczyłaś przed siebie, łaknąć wyłączyć funkcje myślenia. Niestety, nie mogłaś tego uczynić, ale mogłaś ją ograniczyć. Poprawiłaś spoczywającą na tobie kurtkę i zamarłaś, napotykając się wzrokiem na sylwetkę atakującego. Jakim cudem w tak wielkim mieście bez uwzględniania z sobą swoich planów na siebie natrafialiście? Prychnęłaś pod nosem, bo jak na ironię, kiedy chciałaś od niego odpocząć los pchał ci go przed nos.

-Malwina, ja tęsknię.- wyszeptał, dotrzymując ci tempa.

-Myślisz, że ja nie?!- naskoczyłaś na niego, zatrzymując się raptownie.- Bartek, ja nie chcę się wdzierać pomiędzy ciebie a twoją matkę! Chyba sam wiesz co chcę przez to powiedzieć...

-Pawłowska, popierdoliło cię?!- tym razem on nad sobą nie panował, patrząc na ciebie szeroko rozwartymi i pełnymi niedowierzania oczami. - Zostawisz mnie?! Teraz?! Po tym co przeszliśmy?!

-Bartek, nie utrudniaj mi tego.- szepnęłaś łamiącym się głosem, czując zbierające się w kącikach twoich oczu łzy.

Podziwiałaś jego jasne, błękitne tęczówki zachodzące się słoną cieczą i nie mogłaś nic zrobić. Chciałaś odejść. Łaknęłaś nie patrzeć na jego cierpienie, ale sparaliżowało cię. Zastygłaś w bezruchu, nie zdając sobie sprawy ile będzie cię to kosztować, Malwino. Nagle twoim oczom ukazała się znajoma blondynka z niezbyt przyjaznym wyrazem twarzy. Filipiak zdezorientowany jej nagłym pojawieniem zmarszczył brwi, odrywając na moment od ciebie spojrzenie. Ada zbliżyła się w waszym kierunku, a ty nie miałaś pojęcia jakie to zwiastowało kłopoty.

-Zabrałaś mi go! Nienawidzę cię! Gardzę tobą szmato! Słyszysz?!- wrzeszczała ci prosto  w twarz.

-Ale Ada spokojnie...-zimną krew starał się zachować twój towarzysz.

-Jak ja mam być spokojna kiedy ta suka cię mi sprzątnęła?! Kochałam cię!- blondynka  z szałem w niebieskich oczach przeskakiwała wzrokiem z ciebie na blondyna, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Wyraz jej twarzy był zupełnie odbiegający od zwyczajnego, który na niej widniał. W oczach widniało coś co cię szczerze niepokoiło. Jak się po chwili okazało słusznie odczytywałaś jej sygnały, bowiem zza pleców wyciągnęła pistolet, wymierzając jego czubek w ciebie. Przełknęłaś głośno ślinę i spojrzałaś z przerażeniem na Bartka, który wyraźnie pobledł na twarzy, sprawiając wrażenie jakby zaraz miał  stracić przytomność. Krew w twoich żyłach zaczęła się szybciej przemieszczać, a jej pulsowanie odbijało ci się echem w głowie. Oddech stawał się coraz bardziej płytki. Panika oblewała całe twoje ciało.  Błękitne, lazurowe oczy mierzyły cię błyskawicami i wypełnione były po brzegi obłędem i czymś jeszcze, co totalnie cię przerażało. Wyglądało na to, że była żona twojego chłopaka  straciła zmysły i to nie zwiastowało niczego dobrego.

-Ada, nie rób czegoś czego później będziesz żałować.- wypowiedział ostrożnie Bartek, nakazując ci się gestem dłoni cofnąć.

-Zamknij się do cholery! - warknęła blondynka

W tym samym czasie twoje uszy ogłuszył odgłos padającego strzału, a gdy spojrzałaś w dół poczułaś jak tracisz grunt pod nogami. Szkarłatna ciecz przedarła się przez twoje ubranie i naznaczała kolejne jego milimetry. Ogarnęło cie dziwne ciepło i nawet nie wiedziałaś kiedy otuliła cię totalna ciemność w akompaniamencie przeraźliwego, dudniącego ci w głowie krzyku.

~*~

Dzień dobry! ^^
Ktoś się spodziewał takiej dramaturgi? Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału jak i przerwy jaką Wam zaserwowałam po raz kolejny, ale cóż... Kolejny odcinek będzie epilogiem. Jak myślicie co się dalej wydarzy? Malwina ocaleje ? Bartek także oberwie od psychicznej byłej? Jestem naprawdę dumna z tego pomysłu i mam nadzieję, że wywrze on na Was spore wrażenie :D Całuję i do zobaczenia za tydzień jak dobrze pójdzie ;*

sobota, 7 marca 2020

Stacja dziewiąta

Westchnąłeś ciężko, przyglądając się brunetce, która prowadziła twój samochód. Po jej ciasno zaciśniętych pięściach na kierownicy oraz srogim wyrazie twarzy dało się poznać, że jest zdenerwowana i to w niemałym stopniu. Trochę jej nie pojmowałeś. Przecież twoi rodzice ją uwielbiali.  Nie miała się czego obawiać w związku z wizytą w twoich rodzinnych stronach, a zachowywała się jakby co najmniej miała się tam zjawić po raz pierwszy i posiadałaby swoje za uszami, do czego mogłaby się przyczepić twoja czujna rodzicielka. Może i przeszliście wiele, aby teraz dzielić razem wiele wspólnych godzin, ale  większość zakochanych musiała wycierpieć swoje by później smakować szczęścia i rozkoszy płynącej z bliskości drugiej osoby. Niepewnie nakryłeś swoją smukłą dłonią jej drobną, która ułożona była na gałce od skrzyni biegów. Zacisnąłeś palce wokół jej, a ona jedynie prychnęła pod nosem i strzepała twoją rękę ze swojej. Westchnąłeś ciężko, umiejscawiając spojrzenie błękitnych oczu w obiektach rozciągających się za taflą szkła. Nie byłeś na nią wściekły. Nie miałeś jej tego za złe, ale czułeś się cholernie bezsilny. Czymś okropnym było odczuwać potrzebę poprawienia jej nastroju, kiedy nie wiedziałeś jak tego dokonać.  Chłód bijący od jej osoby powodował, że twój dobry nastrój prysnął niczym bańka mydlana, ustępując miejsca nostalgii, której tak nie cierpiałeś. Było jej naprawdę mało w twoim życiu, bowiem Bartosz Filipiak był promyczkiem energii i radości, który uwielbiał ją powielać u innych. Trochę obcym było ci odczuwać smutek w pobliżu Pawłowskiej, lecz chyba będziesz musiał do tego przywyknąć, gdyż nie ukrywałeś, że była ciężką do zrozumienia osobą chwilami. Jedną z nich była ta obecna.

-To co film i spanko?- zasugerowałeś, wysiadając z samochodu.

-Lepiej będzie, jeżeli wrócisz do siebie.-mruknęła, wbijając pusty wzrok przed siebie.

-Malwina, co się...-zacząłeś niepewnie, lecz brutalnie ci przerwano.

-Daj mi spokój.- warknęła, mijając cię.

Nim zdążyłeś zareagować jej smukła sylwetka znajdowała się już przy klatce schodowej prowadzącej do jej bloku. Pośpiesznie wystukała do niej kod wstępu i zniknęła za zatrzaskującymi się drzwiami.  Wypuściłeś głośno powietrze, wplatając palce w jasne, przydługawe nieco włosy. Nie mogłeś wyjść z szoku z powodu tego co przed chwilą tutaj zaszło. To jak cię potraktowała bolało. Nie wysiliła się nawet musnąć przelotnie twojego policzka czy ust na pożegnanie. Nie byłeś teraz tym twardym i dominującym na boisku Bartoszem Filipiakiem, narzucającym rywalowi swój rytm. Teraz byłeś kruchym, subtelnym Bartkiem, który przesiąkniętymi smutkiem błękitnymi, jasnymi tęczówkami wpatrywał się w biały puch spoczywający przy czubku twoich stóp.  Malwina Pawłowska, która przed chwilą jeszcze tu była nie była twoją kochaną Malwiną.  Teraz zachowywała się jak pozbawiona uczuć podła kobieta, żeby nie ująć tego bardziej ostro. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem. I to niby ona bała się skrzywdzenia przez ciebie. A jak sama się zachowywała?

-A ty się nie gruchasz ze swoją gołębicą w sypialni albo pod prysznicem?- wypalił Halaba, kiedy podniósł słuchawkę po drugim sygnale.

-Paweł, dasz radę do mnie przyjechać z jakimś dobrym trunkiem?- wypowiedziałeś przesiąkniętym smutkiem i nadzieją głosem.

-O Jezus! Bartuś! Czy ona do kurwy złamała ci serce? Brzmisz tragicznie!

-Nie. -mruknąłeś.- Jeszcze nie.-wyszeptałeś.

***

Dzierżąc w dłoniach ulubiony kubek z parującą cieczą spoglądałaś tępo w rozciągającą się przed tobą ścianę. Twoją głowę otulił mętlik myśli, które w zawrotnym tempie zalewały twój umysł, powodując u ciebie spustoszenie psychiczne. Już sama nie wiedziałaś czy wyolbrzymiłaś swoją reakcję na wizytę w rodzinnym domu swojego chłopaka i czy miałaś podstawy się tak zachować czy może po prostu sfiksowałaś.  Miałaś prawo się obawiać. To było ludzkie, lecz to jak chłodno go potraktowałaś już cie nie usprawiedliwiało. Nie mogłaś przeboleć jego zmarnowanej twarzy, gdy po wejściu do mieszkania wyjrzałaś przez okno, a blondyn nadal stał w tym samym miejscu zapewne bijąc się z myślami i za to wszystko odpowiadałaś ty, Malwino Pawłowska. Może tak naprawdę nie byłaś powołana do miłości? Może pisane ci było pozostać samotną, aby nie ranić bliskich ci osób? Westchnęłaś głośno, zamaczając wargi w gorącej herbacie z wyczuwalnym posmakiem cytryny, której zawsze płat skrajał ci Bartek.

-Nie potraktowałaś go zbyt ostro?-uniosła pytająco brew blondynka, wysuwając w twoim kierunku opakowanie karmelowej Milki.

Zawsze wiedziała jak poprawić ci samopoczucie. Uwielbiałaś słodycze, a czekolada była najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.  Ułamałaś sobie pasek i zajadając się przysmakiem spojrzałaś na nią, wzruszając ramionami. Właśnie sama to przed chwilą rozważałaś, lecz nie mogłaś nic na to poradzić, że nie potrafiłaś jeszcze dobrze funkcjonować w związku. Może dla niektórych to było banalne i nie sprawiało trudu, ale dla ciebie było nowym doświadczeniem i ciągle się w to wdrażałaś.

-Sama nie wiem. Poczułam się, że wywiera na mnie presje.-odparłaś.

-Pojedź tam.  Widać, że to dla niego ważne.

-A dla mnie nie?- uniosłaś się gwałtownie.- Pojadę, ale nie teraz. Jest na to za wcześnie.

-Malwina, jego rodzice cię lubią.

-Lubili. Teraz nie wiadomo.

***

Stremowana pocierałaś nerwowo materiał czarnych spodni na udach, spoglądając przez tafle szkła, za którą rozmywał się obraz mijanych przez samochód atakującego obiektów. Zagryzłaś zdenerwowana wargę i zerknęłaś przelotnie na blondyna, który skupiony wpatrywał się w rozciągającą przed nim autostradę. Spostrzegł twoje zainteresowanie i momentalnie ujął twoją drobną dłoń w swoją, chcąc w ten sposób okazać ci swoje wsparcie w tak trudnym dla ciebie momencie. Niby wyśmiewał twoje znerwicowanie wizytą w jego rodzinnym domu, skoro wylądowałaś tam już kilkanaście minut po waszym zapoznaniu, ale mimo wszystko biło od niego wyrozumienie. Patrzył na ciebie z tym znajomym ci doskonale ciepłem rozlewającym się po jasnych, błękitnych oczach i uśmiechał się pokrzepiająco co jakiś czas, pragnąc dodać ci otuchy. Nie do końca to działało, ale doceniałaś to. Choć nadal pomiędzy wami nie było do końca w porządku, bo niejako zmusił cię do odwiedzenia Aleksandrowa Kujawskiego. Przemieszczaliście się do celu docelowego w akompaniamencie radiowych utworów, a żadne z was nie raczyło, a może nie miało odwagi się odezwać. Po dość sporym czasie podróży Bartek zatrzymał samochód i wymachując waszymi splecionymi dłońmi ruszył w kierunku wejścia do znajomego ci już budynku. Z tym, że przebywając tu teraz denerwowałaś się znacznie bardziej niż w świątecznym czasie. Zaczerpnęłaś głębokiego oddechu i odliczałaś w myślach powoli, aby się nieco uspokoić. Bartek zacisnął mocniej twoją dłoń i musnął przelotnie ustami twój policzek, przepuszczając cię w przejściu, gdy starsza kobieta rozwarła przed wami drzwi.

-Jak miło, że wpadłeś Bartuś!-utonął w matczynym uścisku. zanosząc się śmiechem, gdy ta zbyt mocno go objęła.

-Nie sam, mamo.- chrząknął, patrząc na ciebie znacząco.- Tą piękność już znasz, ale chcę oświadczyć, że oficjalnie Malwina jest moją dziewczyną. - wypowiedział z dumą, prezentując zgromadzonym swoje śnieżnobiałe uzębienie.

Przyciągnął cię do siebie za pomocą ramienia, na które zarzucił dłoń i obserwował reakcje swoich najbliższych. Na twarzy jego rodzicielki rozlała się radość, natomiast oczy pana Filipiaka wskazywały na małe wątpliwości. Może obawiał się, że jego syn ponownie się z niego nabija jak czynił to w okresie świątecznym? Poczułaś otulająca cię ulgę, lecz nie potrwała ona długo.

-Poczekaj. synu. Chcesz mi powiedzieć, że związałeś się z kobietą, która bawiła się i pewnie nadal bawi twoimi uczuciami?!- blondynka zmierzyła was pełnym niedowierzania spojrzeniem, kręcąc głową.

-Skarbie, daj spokój.- zainterweniowała głowa rodziny, czyli małżonek mamy twojego chłopaka.

-Nie, Jarek! Ona sprawiła, że widziałam go po raz pierwszy płaczącego! Skrzywdziła go, a teraz śmie się wkradać w nasze progi... Bezczelna!

-Mamo, dosyć.- syknął poddenerwowany wyraźnie atakujący.- Przecież znasz Malwinę. Wiesz ile dla mnie znaczy i jak dobrze na mnie wpływa, więc  nie wygaduj bzdur.- spojrzał na nią pobłażliwie.-Kochamy się.

-Chyba ona kocha się tobą bawić, synu.- warknęła pani Alina.

-Nie, dłużej nie wytrzymam!- wykrzyknęłaś i wyrwałaś się z uścisku siatkarza.

Pośpiesznie wybiegłaś z budynku. zaznaczając solidnie swoje wyjście w postaci trzaśnięcia drzwiami nie zważając na   odprowadzające cię przeszywające spojrzenie blondyna . Oparłaś się o maskę samochodu i przymknęłaś powieki, sznurując wargi, aby nie dać upustu swoim emocjom. Łzy balansowały na twoich powiekach, ale starałaś się je okiełzać, co nie było łatwe. Dygotałaś z roztrzęsienia emocjonalnego, ale i zimna jakie uderzyło w twoje drobne ciało. Pragnęłaś znaleźć się już w zaciszu swojego domu i ze złością wykrzyczeć przyjaciółce co miało miejsce w rodzinnym domu twojego chłopaka. Prychnęłaś pod nosem, dochodząc do wniosku, że twoja intuicja znowu zadziałała tak jak powinna. Czułaś, że coś się wydarzy, że coś pójdzie nie tak.  Tak bardzo łaknęłaś by choć raz się ona nie sprawdziła. Nagle poczułaś smukłe dłonie ściskające twoje ramiona, którymi lekko potrząsały. Zadarłaś głowę ku górze i spojrzałaś zaszklonymi oczami w te błękitne tęczówki, wyczytując z nich współczucie, troskę i smutek podobny jaki znajdował się w twoich.

-Skarbie, damy radę. Pokażemy im, że...-szeptał Filipiak, opierając swoje czoło o twoje.

-Daj spokój. To się nie uda.- westchnęłaś bezsilnie, wyrywając się z jego uścisku.- Zabierz mnie do domu.- nakazałaś, chwytając klamkę od drzwi pasażera.

-Malwina, czy to koniec?- wypowiedział słabo, spoglądając na ciebie z obawą i bólem.

-Nie wiem.- szepnęłaś, zaglądając w jego smutne oczy, czując narastającą gule w gardle.

~*~

Cześć! Wiem, ze zajebałam, ehem... Spierdoliłam na całej linii z częstotliwością i tym rozdziałem, ale pełni on role wypełniacza, aby tylko coś się pojawiło, bo na długi czas Was tu zostawiłam, a to wszystko dlatego, że wena mi gdzieś uciekła, a w pracy przechodzę ciężki i słaby okres , ale niebawem może wyjdzie słońce ;) Mam plany na zakończenie tej części, ale wypadałoby to trochę jeszcze pociągnąć za nim pożegnamy się z naszymi ukochanymi Bartek i Malwiną oraz przecudownym Pawełkiem :D Na razie nasi ukochani mają kryzys jak widać, ale zobaczymy... Dziękuję, jeżeli tu jeszcze jesteście i proszę o pozostanie, bo na zakończenie historii szykuję coś ekstra :3 Całuję i do zobaczenia na Miśku i Julce niebawem (Paulka już pracuje nad nowym rozdziałem) ;*

PS: Dodam też dziś coś na >> Tysiąc wypitych razem kaw, głupi myślałem, że Cię znam << w ramach rekompensaty ;)





niedziela, 2 lutego 2020

Stacja ósma


Od czasu sylwestrowej imprezy stałeś się z Malwiną nie rozłączny na dłuższą metę, co powoli stawało się obiektem żartów twoich kolegów z drużyny, lecz ty starałeś się je lekceważyć i przymykać oko na pewne kwestie jakie poruszali. Przerzuciłeś przez ramie sporych rozmiarów sportową torbę i zasunąłeś pod szyję ciemną kurtkę, żegnając się z chłopakami lekkim uśmiechem. Kilkanaście minut później parkowałeś już swój samochód pod jednym z gdańskich bloków mieszczących się w centrum miasta  i wklepywałeś kod do klatki schodowej, który znałeś już na pamięć. Sprawnie pokonałeś pliki schodów i z rozciągającym twoje usta szczerym, szerokim uśmiechem wpatrywałeś się w twarz brunetki, która wyłoniła się zza dębowych drzwi. Jej czekoladowe tęczówki połyskiwały radośnie z powodu twojej obecności, a ciało osunęło się na bok, abyś mógł wkroczyć do jej mieszkania. Zrzuciłeś z ramienia bagaż i objąłeś ją mocno, przyciągając do siebie. Uwiesiła się na twojej szyi jak miała to w zwyczaju od dwóch tygodni, na dystansie których trwaliście w oficjalnym związku i pozwoliła wylądować twoim dłoniom na jej pośladkach. Takim oto sposobem wzniosłeś jej drobne ciało nad podłoże i zaniosłeś ją na kanapę w salonie, układając na swoich udach. Wtuliła swoją twarz w zagłębienie twojej szyi, a tobie pozostało rozkoszowanie się jej przyjemną, słodką wonią jaka wdarła się do twoich nozdrzy, otumaniając cię sobą i odtrącając od ciebie zmęczenie wieczornym treningiem. Wodziłeś dłonią po jej plecach, wsłuchując się w jej miarowy oddech czy ciche pomruki, gdy co jakiś czas muskałeś wargami jej usta. Po dłuższej chwili zsunąłeś ją z siebie i powędrowałeś do kuchni, aby przyrządzić wam coś do jedzenia. Musiałeś w końcu uzupełnić spalone na treningu kalorie, a ona zapewne nie zdążyła jeszcze pochłonąć kolacji po powrocie z kancelarii. Byłeś z niej naprawdę dumny, bowiem jej firma była jedną z najlepszych widniejących na gdańskim rynku, a także znajdowała się w czołówce tych w Polsce. Często też słyszałeś od Pawła jak Klaudia wychwalała pracę swojej przyjaciółki i była pewna podziwu, że ta potrafiła siedzieć nad dokumentami znacznie dłużej niż ona sama. Może właśnie dzięki temu była taka dobra? Uśmiechnąłeś się pod nosem na tą myśl i nałożyłeś wam na talerze porcje jajecznicy z dodatkami szynki, pieczarek oraz pomidora. Postawiłeś naczynie przed nią, zerkając przez ramie na papiery jakimi widocznie zdecydowała się zająć podczas twojej chwilowej nieobecności. Nachyliłeś się nad Pawłowską i zacząłeś obsypywać jej szyję krótkimi, soczystymi pocałunkami. Obserwowałeś jak przymknęła powieki i zagryzła wargi, aby nie pokazać ci jaką przyjemność jej tym gestem sprawiłeś. Po chwili je jednak rozchyliła i wydobyło się z nich ciche westchnięcie.

-Bartek.-mruknęła z niezadowoleniem w głosie.

-Jest już po twoich godzinach pracy, skarbie.-odparłeś nieco zachrypniętym głosem.- Zjedz proszę i zajmij się mną.- wypowiedziałeś błagalnym tonem, muskając koniuszkiem języka jej ucho.

-Filipiak, jesteś niemożliwy.-prychnęła, wbijając widelec w porcje jedzenia.

Opadłeś na miejsce obok i zaśmiałeś się cicho na widocznie naburmuszenie na jej twarzy. Wiedziałeś, że chciała zamknąć akta jakieś tam sprawy, która była jedną z ważniejszych, ale nie mogła się przepracowywać. Była szefową, ale nie zlecała dodatkowych godzin rozpatrywania dokumentacji w domu Olszewskiej, lecz sama narzucała sobie nadgodziny. Czasami jej nie pojmowałeś, ale tu chyba chodziło o jej wielkie ambicje. To akurat was łączyło. Dotąd nie odczuwałeś potrzeby posiadania kogoś takiego jak ona, lecz teraz zrozumiałeś, że od dawien dawna potrzebowałeś miłości, ale starałeś się tego do siebie nie dopuszczać. Zrozumiałeś to dopiero teraz, kiedy przypatrywałeś się prawniczce jak przeglądając Instagrama zaspokoja głód. Miło było się do niej tulić, obdarowywać ją namiętnymi pocałunkami czy ściągać z niej warstwy ubrań, aby wsłuchiwać się później w jej pojękiwania, ciche westchnienia czy krzyk przepełniony twoim pełnym imieniem. Do przyjemnych rzeczy zaliczał się także fakt, że znalazłeś w końcu kogoś kto chętnie zakładał na siebie twoją koszulkę meczową i poświęcał kilka godzin, aby wspierać cię z nad trybun i dopuszczać do blednięcia swoich knykci. 

-Nad czym tak myślisz, blondasku?-zaczepiła cię Malwina.

-Ubieraj się. Zabieram cię na randkę.-oświadczyłeś z promiennym uśmiechem, podnosząc się z sofy i podając jej swoją dłoń.

-Myślałam, że na ten wieczór masz inne plany.- przesunęła palcem po twojej klatce piersiowej, spoglądając na ciebie z pod wachlarza rzęs.

-Tym możemy się zająć później, złotko.- odparłeś niskim tonem głosu, sunąc palcem po jej wargach.


***


Zadarłaś wzrok z nad białych łyżew i spojrzałaś na roześmianą twarz blondyna. Ostatni raz na lodowisku byłaś mając jakieś trzynaście lat, dlatego też obawiałaś się o swoje utrzymanie równowagi. Bartek chyba wyczytał z twarzy twoją obawę i podał ci rękę, pomagając wejść na lód. Ostrożnymi, niepewnymi ruchami pokonywałaś pierwsze metry, wspierając się barierki. Byłaś zaskoczona małą ilością ludzi w piątkowy wieczór, lecz nie przeszkadzało ci to. Można powiedzieć, że nawet było na rękę. Po chwili przypomniałaś sobie jak to jest jeździć na lodzie i odczuwałaś już pewnego rodzaju ulgę. Pełna beztroski zmieniałaś niepewne ruchy na profesjonalne jakie przyswoiłaś przez dziecięce i młodzieńcze lata i zerkałaś tylko przelotnie przez ramie jak radzi sobie twój ukochany. Wciąż ciężko ci było uwierzyć, że posiadasz chłopaka. Nie mieściło ci się to w głowie, że ktoś na tym świecie mógłby cię darzyć uczuciem ,do szaleństwa kochać i martwić się o ciebie, a Bartek właśnie taki był. Nie musiał ci tego mówić. Jego gesty, spojrzenia były przesiąknięte ciepłem, szacunkiem do ciebie oraz pasją. Sposób w jaki patrzyły na ciebie jego błękitne oczy powodował gęsią skórkę na twoim ciele oraz fale ciepła w twoim sercu. Nigdy nie wiedziałaś jak smakuje miłość, ale intuicja podpowiadała ci, że to czym obdarowywałaś Filipiaka nią właśnie było. Poznawałaś jej posmak z każdym dniem coraz bardziej od przeszło dwóch tygodni i mogłaś rzec, że byłaś naprawdę szczęśliwa, posiadając przy swoim boku tego wysokiego blondyna, który przed chwilą opadł dotkliwie pośladkami na lód. Roześmiałaś się rozbawiona i podjechałaś do niego, wyciągając w jego kierunku dłoń. Bartek pośpiesznie ją chwycił, ale zrobił to jednak zbyt mocno, bowiem wylądowałaś na jego ciele. Nieco podirytowana próbowałaś się wydostać z jego silnego uścisku, ale poszło to na marne. Jednak gdy zajrzałaś w jego oczy cała złość z ciebie wyparowała. Usta same ułożyły się w delikatnym uśmiechu, a oczy spoglądały głęboko w jego jasne, błękitne tęczówki. Te radosne iskierki jakie je wypełniały nie mogły cię nie zmiękczyć. Nie potrafiłaś się im oprzeć. Skradłaś z ust blondyna subtelny pocałunek, a ten przechylił cię bardziej do siebie, ujmując w dłonie twoje pośladki. Chrząknęłaś głośno, rzucając mu pełne mordu spojrzenie, lecz ten jedynie się roześmiał i pogłębił pieszczotę, wtargając językiem do twojego gardła.

-Filipiak, do cholery! Niepublicznie!- skarciłaś go, podnosząc się na własne nogi.

-Oj już przestań.- zaśmiał się.- Wiem, że cię to kręci, mała. – szepnął niskim głosem do twojego ucha. – Wszystkie was to kręci. Paweł mi opowiadał jak to wyjebał się specjalnie z Klaudią na chodniku, a potem…

-A o tym mi nie mówiła, a skoro nie mówiła to nie chciała bym to wiedziała i to była jej bardzo dobra decyzja, więc się przymknij matole!

-Też cię kocham!- cmoknął w powietrzu.

Pokręciłaś z niedowierzaniem głową i pozwoliłaś mu spleść ze sobą wasze dłonie. Mocniej zacisnęłaś swoje palce wokół niego i z mimowolnym uśmiechem na ustach poprosiłaś, aby na siebie uważał, bo trener ci tego nie daruje. Bartek zachichotał jedynie uroczo i pstryknął cię w nos, zapewniając, że już więcej dzisiejszego wieczoru nie upadnie. Skinęłaś jedynie głową i ponownie powróciłaś do swoich myśli. Doceniałaś fakt, że teraz wracając z kancelarii miałaś to robić dla kogo. Nie zostawałaś pustego mieszkania ani panującej w nim ciszy, a otrzymywałaś dźwięczny śmiech blondyna oraz jego śpiew. Posiadałaś także należące wyłącznie do ciebie silne ramiona, w których mogłaś się skryć oraz usta, które tylko ciebie mogły całować z wyjątkiem bliskiej rodziny, z którą witało się pocałunkiem w policzek. Najbardziej podobał ci się jednak fakt, że tylko ty mogłaś oglądać Filipiaka w pełni nagiego i pozwalał ci chętnie zrzucać z siebie ubrania, aby później doprowadzać waszą dwójkę do rozkoszy. Mimowolnie rumieńce wpłynęły na twoją twarz, a blondyn musiał użyć w tym momencie zgryźliwego komentarza.

-Pojedźmy do moich rodziców. W końcu się ucieszą, że kogoś mam.- zasugerował ci atakujący, ściągając łyżwy.

-Żartujesz sobie ze mnie? Jesteśmy razem dwa tygodnie, a ty już mnie pchasz do siebie do domu? Bartek do cholery, daj mi się tym związkiem nacieszyć!

~*~
Hello! ^^
Tym razem w miarę punktualnie udało mi się tu dotrzeć, ale trochę opornie szło mi zabieranie się do pisania :D Nic ciekawego się u naszych zakochańców nie dzieje, ale może pachnie nieco awantrurką odnośnie końcówki ? ^^ Na razie obydwoje się poznają i cieszą sobą, ale wiadomo , że ciągle kolorowo nie będzie ;3 Możliwe, że w najbliższym czasie dodamy coś z Paulką na Michała, także czuwajcie :D Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*




piątek, 24 stycznia 2020

Stacja siódma


Jej ciemne oczy zalała fala przerażenia, a w ich odbiciu dostrzegłeś rozpryskujące się na grafitowym niebie fajerwerki. Momentalnie zwróciłeś głowę w ich kierunku i stanąłeś za brunetką, obejmując ją mocno w pasie i tuląc się do jej pleców. Jej słodki zapach nawiedzał twoje nozdrza, wprawiając cię w wyjątkowo przyjemny stan. Wsparłeś brodę na czubku jej głowy i podziwiałeś zjawisko mające miejsce na waszych oczach, czując jak ulga zalewa twoje ciało. To należące natomiast do Malwiny zaczęło drzeć, więc momentalnie zrzuciłeś z siebie marynarkę i zarzuciłeś ją na jej ramiona. Jej czekoladowe tęczówki przepełnione były wdzięcznością i wesołością oraz czymś pokroju strachu. Może nie postąpiłeś odpowiednio wyznając jej swoje uczucia w takim momencie, gdzie kończył się pewien etap waszej znajomości a rozpoczynał kolejny? Może ona pragnęła go rozpocząć bezproblemowo, a swoimi słowami zasiałeś bałagan w jej głowie.

-Bartek, posłuchaj.- zwróciła się ku tobie, a ty poluzowałeś uścisk, utkwiwszy spojrzenie w jej rozświetlonej przez uliczną latarnie twarzy. – Też cię kocham, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo nigdy tego nie czułam. Jesteś pierwszą osobą, na którą tak dziwnie i emocjonalnie reaguje, ale…-tłumaczyła ci, gładząc zewnętrzną częścią dłoni twój policzek.

Zamrugałeś kilkukrotnie, słysząc słowa, których padnięcia z jej ust oczekiwałeś niemalże od samego początku. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, a twoje usta rozciągnęły się w promiennym, najszczerszym z możliwych uśmiechów jakimi dysponowałeś. Ten stan błogości jednak nie mógł trwać wiecznie. Zawsze musiało być jakieś “ale” i było i tym razem.


-Ale co?-uniosłeś pytająco brew, naciskając na te słowa.

-Boję się.- wypowiedziała drżącym głosem, a w jej oczach zabłysły łzy.

-Malwina, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Znaczysz dla mnie zdecydowanie zbyt dużo, abym do tego doprowadził. Jesteś ważniejsza niż wszystko i wszyscy. Niż siatkówka.-mówiłeś cicho, podtrzymując dłońmi jej ramion i lekko nią potrząsając, aby przekaz twojej wypowiedzi do niej dotarł.

-Bartek, ale nie możesz mi kurwa obiecać, że mnie nie zranisz. Nie wiesz tego.-pokręciła głową, zagryzając wargi, aby tlące się w jej oczach słone łzy nie wydostały się na powierzchnie policzków.

-Właśnie, że do cholery wiem!- podniosłeś ton głosu.- Nie masz pojęcia ile na to czekałem. Ile się nacierpiałem i ile przeszedłem, aby usłyszeć od ciebie te dwa ważne słowa. Bałem się, że nigdy ich nie usłyszę. Dlatego teraz tego nie schrzanię, Malwi. Obiecuję ci to. –musnąłeś wargami jej czoło.

Na jej ustach błąkał się szczery, promienny uśmiech. Chwyciła cię za koszulę i przyciągnęła do siebie, nie zważając na stłuczone kieliszki, których odłamki znalazły się pod waszymi butami. Oplotła ramionami twoją szyję i przywarła ustami do twoich, siejąc spustoszenie w twoim organizmie, Bartoszu. Dreszcze przebiegły przez całe twoje ciało, a serce obijało się o klatkę piersiową w zdecydowanie zbyt szybkim tempie, lecz teraz na to nie zważałeś. Chłonąłeś ją. Twoją ukochaną, której wreszcie legalnie mogłeś posmakować. Czerpałeś z tej chwili najwięcej jak się dało, spijając z jej warg słodki posmak szampana, który odbierał ci racjonalne myślenie.

-Państwo Filipiak is coming in 2020 ludziska pyśiska! –zawrzeszczał Halaba, wymachując butelką szampana nad głową.

-Temu panu już wystarczy.- mruknął Kozub, który objął kolegę ramieniem i zaprowadził do środka.


***


Parsknęłaś głośnym śmiechem na słowa rozgrywającego gdańskiej drużyny i spoglądałaś jak nieśmiało Bartek splata ze sobą wasze dłonie. Przyjemnie było odczuwać ciepło jego skóry na swojej. Posłałaś mu ukradkowy uśmiech i pociągnęłaś za sobą do wnętrza klatki schodowej. Ta noc rozpoczęła nowy rok najcudowniej jak tylko to było możliwe. Otulona przez solidną woń perfum blondyna energicznie wywijałaś na prowizorycznym parkiecie, kątem oka podziwiając siatkarzy, którym powoli alkohol dawał się we znaki. Uspokajający dotąd towarzystwo Łukasz obracał sprawnie miotłę, spoglądając na nią uwodzicielsko, a Janusz to wszystko uwieczniał przy pomocy swojego telefonu. Roześmiana starałaś się zachować równowagę, lecz było to nie lada wyzwaniem w tej sytuacji. Huber, który dotarł do gdańskiej paczki nieco później chwycił w smukłą dłoń pilot od telewizora i oplatając ramieniem szyję gospodarza imprezy ruszył w twoim kierunku. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową, tym samym odwodząc ową dwójkę od zamiarów, które zdążyłaś już przewidzieć. Nim jednak się zorientowałaś to środkowy podsuwał ci pod nos kawałek plastiku z diodą na czubku, a Paweł wcielał się w rolę kamerzysty.

-Pani Pawłowska-Filipiak jak się pani bawi na przezajebistej, przewykurwistej, prze jakieś tam jeszcze domówce życia?- znokałtował cię pytaniem Norbert, wprawiając cię w niepohamowanym chichot.

-Jest zażenowana, Norbercie.- odparł Bartek, wyręczuając cię w udzieleniu odpowiedzi z szerokim uśmiechem i widocznymi oznakami rozbawienia na twarzy.

-Ależ czemu to tak?! Co się panience nie podoba?! Alkohol, żarełko?! Proszę mówić otwarcie! Gospodarz czuwa, a nie tylko na parkiecie hula jak ten tutaj!- przyjmujący wskazał dłonią na swojego przyjaciela z Bełchatowa.

-Pawełku, to już ten czas, kiedy powinieneś się położyć, bo rymy wchodzą za mocno.-objął go ramieniem twój chłopak, przyglądając mu się z troską i pogodnym uśmiechem.

-A idź pan w chuj!-machnął na niego jedynie ręką Halaba.- Gospodarz kładzie się spać ostatni!

Zlekceważyłaś dalsze wymiany słowne przyjaciół i wyplotłaś się z objęć blondyna, krocząc w stronę stoiska z napojami. Wysoką szklanką uderzyłaś o tą należącą do twojej przyjaciółki, która tylko przewracała oczami, spoczywajac na kanapie i śledząc poczynania swojego ukochanego. Ty natomiast roześmiana pochłaniałaś kolejne ilości trunków w postaci kolorowych drinków i wdawałaś się w rozmowy z pozostałymi zawodnikami obecnymi na Sylwestrze oraz ich towarzyszkami. Jęknęłaś przeciągle, gdy z głośników zaczęła wydobywac się znajoma melodia utworu, którego prekazu nie rozumiałaś, a jeszcze bliższa rozpaczy byłaś, kiedy na scenie stworzonej ze stołu stanął właściciel mieszkania w towarzystwie swojego kumpla.

- …Rapapara! Miała ryja jak kopara! -wyli siatkarze do pilota od telewizora.

-On chciał się zakochać ze wszystkich sił, lecz ciągle widział ten wielki ryj…-dołączył się na trzeciego wstawiony Janikowski.

-Boże, młodego zgorszają nawet! Ja nie mam słów!- zawyłaś, uderzając się z otwartej dłoni w czoło.
Mimo wszystko jednak o ściany mieszkania obijał się twój głośny śmiech, który spotkał się z objawami rozbawienia u innych obecnych na imprezie. Po chwili równie mocno rozbawiona obserwowałaś układ taneczny przygotowany przez zawodników Gdańska w postaci zdarcia z siebie koszul i wywijania nimi do rytmów Ona by tak chciała, co było ciut lepszym doświadczeniem niż poprzednie występy wokalne. Tuż przed piątą rano dane ci było spoczywać w silnych ramionach atakującego, który okupywał z tobą pokój gościny. Wargami ocierał się o płatek twojego ucha, szepcząc ci do ucha niskim, pociągającym tonem głosu, lecz byłaś zbyt wyczerpana, aby odpowiedzieć na jego zaczepki i dosięgnąć z nim szczytu przyjemności podczas miłosnych uniesień. Po raz pierwszy od bardzo dawna zasnęłaś z błogim uśmiechem na ustach.

~*~
Hello! ^^
Troszkę mi zeszło, ale druga część  była ciężka do napisania, a chciałam coś śmiesznego wykombinować :D Mam nadzieję, że mi się udało Was rozbawić ;3 Bartek i Malwinka zostali oficjalnie parą, a towarzystwo świętuje ^^ Zobaczymy ile potrwa ta sielanka, bo trochę planów na nich mam  ;) Całuję i do zobaczenia mam nadzieje za tydzień ;*

niedziela, 12 stycznia 2020

Stacja szósta


Cytrusowa woń jej szamponu przyjemnie otulała twoje nozdrza, gdy twoja twarz tonęła w burzy jej gęstych, ciemnych włosów rozsypanych na poduszce. Obejmowałeś ją mocno za brzuch i chłonąłeś ciepło jej ciała, o którym marzyłeś każdej nocy we własnym łóżku pośród plątaniny myśli. Delikatnie otworzyłeś oczy i zmierzyłeś się z natarczywymi promieniami słońca, które przedzierało się przez niezasłonięte okno. Po chwili jednak oswoiłeś się z panującym w pomieszczeniu oświetleniem i opuszkami palców sunąłeś po jej bladym policzku, uśmiechając się pod nosem. Tak cholernie ci jej brakowało w takim niewinnym, bezbronnym obliczu, w którym była dla ciebie najpiękniejsza. Naturalną urodą deklasowała każdą kobietę napotkaną na twojej drodze. Łaknąłeś, aby się obudziła, aby w końcu usłyszała od ciebie prawdę. Chciałeś żyć chwilą, dać się jej ponieść, nie kalkulować. Być może zostaniesz wyrzucony z tego łóżka, co więcej domu, ale będziesz posiadał czyste sumienie. Wtem do twoich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Zmarszczyłeś brwi zdezorientowany i zdziwiony zarazem, bowiem byłeś święcie przekonany, że w tym budynku przebywa jedynie wasza dwójka, lecz widocznie to musiało ulec zmianie, kiedy byliście zbyt zajęci sobą. Twoje błękitne tęczówki napotkały na drodze swojego wzroku starszego mężczyznę z niezbyt przyjaznym wyrazem twarzy oraz skrywającą się za nim kobietę.

-W tej chwili wynoś się z mojego domu!-warknął, gromiąc cię rozwścieczonym wzrokiem.

-Ale proszę pana to nie tak…-wyskoczyłeś z łóżka odziany jedynie w bokserki.

-W tym momencie właśnie się pogrążyłeś młodzieńcu.- pokręcił z niedowierzaniem głową nad twoja postawą.-Nikt nie będzie mojej córki traktował jak dziwki!

-Tato!-zerknąłeś przez ramie na przebudzająca się brunetkę-To wcale nie tak jak myślisz!-uniosła się.

-Ubrania porozrzucane po całym domu mówią coś innego. Dziecko, nie wtrącaj się! Chcę dla ciebie dobrze!

Prychnąłeś pod nosem na słowa ojca dziewczyny i pośpiesznie zebrałeś swoje rzeczy uprzednio je na siebie zakładając. Zająłeś miejsce na fotelu kierowcy w swoim samochodzie i wściekły na samego siebie uderzyłeś otwartą dłonią w kierownice. Byłeś o krok od wyznania jej swoich uczuć, od ułożenia waszej skomplikowanej relacji, ale jak zawsze los nie był dla ciebie łaskawy po raz kolejny. Mogłeś być bardziej rozważny. Nie wparowywać bez zapowiedzi do jej rodzinnego domu, a tak sprowadziłeś na nią jedynie kłopoty. Pośpiesznie odpaliłeś samochód i ruszyłeś z pod domu Malwiny z piskiem opon. Po ochłonięciu sięgnąłeś po telefon i nastawiłeś na tryb głośnomówiący, oczekując na zaakceptowanie próby kontaktu przez płocczanina.

-Bartuś! I jak?! Poruchane?!-ekscytował się przyjmujący, piszcząc do telefonu.

-Tak, masz racje. Przespaliśmy się ze sobą. Zadowolony?-mruknąłeś z przekąsem.

-Hej, czemu masz taki wykurwiście zły humor?-wyczułeś wyraźne zdezorientowanie w głosie przyjaciela.

-Hm…Może dlatego, że jej starzy wpakowali nam się do pokoju i nakryli razem, w tym mnie bez ubrań w samych bokserkach? Oczywiście uprzednio zobaczyli je w salonie.–twój głos ociekał sarkazmem.

-Osz kurna! Grubo Filipiak! Tobie coś poradzić to weźmiesz za bardzo do siebie i od razu jakieś cyrki się dzieją! Mówiłem tylko byście dali wodzę fantazji, dzikości, pragnieniu, mnożeniu rodu, a nie zostawiali za sobą szlaki do rozkoszy, kretynie! Po chuj się tym dzielić z jej rodzicami?!-wydzierał się Halaba, a ty jedynie przewróciłeś oczami na jego teatralny popis.


***


Odblokowałeś wyświetlacz swojego telefonu i uśmiechnąłeś się nikle pod nosem, sunąc błękitnymi tęczówkami po roześmianej twarzy brunetki. Owinięta migoczącymi lampkami pośród Halaby i Klaudii wyglądała jak istny promyk słońca, oślepiała swoim blaskiem, a przede wszystkim urokiem. Ten Sylwester miał wyglądać inaczej. To z nią miałeś zamykać bieżący rok i otwierać nowy. Twoim marzeniem było oglądać przy jej boku rozpryskujące się na grafitowym niebie fajerwerki i tulić ją w swoich ramionach. Pragnąłeś po prostu rozpocząć nowy etap w życiu szczęśliwie przy niej. Schowałeś telefon do kieszeni czarnych dresów i pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad brunetem, który spoglądał ci przez ramie i obserwował twoje wgapianie się w twarz Pawłowskiej. Ten jedynie zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie i pociągnął za sklepowy wózek, dając ci tym sygnał, abyś skupił się na zakupach. Wywróciłeś jedynie oczami i podążałeś za nim zrezygnowany, snując refleksje na temat dzisiejszego wieczoru i wydarzeń jakie będą mieć tam miejsce. Pośpiesznie zostałeś jednak z nich wyrwany, bowiem przyjmujący staranował stanowisko z napojami na przecenie, tworząc przy tym głośny huk, który rozniósł się echem po obiekcie. Parsknąłeś głośnym śmiechem, uderzając się z otwartej dłoni w czoło. Wiedziałeś, że jego podekscytowanie oraz roztrzepanie organizowaniem domówki przełoży się na jakieś kłopoty i oto spełniły się twoje przypuszczenia, Bartku.

-No imbecyl!-rzuciłeś rozbawiony, zerkając przelotnie na Pawła.

-Och, zamknij pizdę, Bartuś!-odparł, wywracając oczami.- Przynajmniej panie będą mieć rozrywkę w Sylwestra, a nie jedynie siedzieć przy kasach. W myślach już składają ku mnie dziękczynienia.

-Zdecydowanie za dużo grywasz w CSa z Bickiem.- skwitowałeś ze śmiechem.

Dalsza część zakupów przebiegła wam bezproblemowo. Płocczanin wpakowywał do wózka potrzebne produkty ze sporządzonej wcześniej listy, a ty posługiwałeś mu jako tragarz, co jakiś czas wtrącając od siebie trzy grosze. Chwilę później przy akompaniamencie hitów zmierzającego już ku końcowi roku rozstawiałeś prowiant po jego mieszczącym się w centrum miasta mieszkaniu i układałeś w głowie monolog jaki miałeś zamiar wygłosić przed Malwiną. Zdenerwowanie dawało ci się we znaki, gdyż niejednokrotnie z łazienki usłyszałeś krzyki Pawła, kiedy do jego uszu docierał odgłos drżącego na tacce szkła, które byłeś bliski upuścić. Podziękowałeś mu lekkim uśmiechem, gdy poklepał cię po ramieniu i zdecydował wyręczyć po jakimś czasie. Rozgościłeś się w jego pokoju i narzuciłeś na siebie błękitną koszulę, odtwarzając w głowie słowa pochwały jakie kierowała do ciebie zazwyczaj brunetka, gdy ją na sobie miałeś. Postawiłeś także na czarne spodnie oraz wygodne sportowe obuwie. Niespełna godzinę później po lokum przyjmującego roznosiła się głośna muzyka z dobranej przez niego wcześniej playlisty, której basy powodowały drżenie na twojej skórze, a wokół roiło się od znajomych twarzy z boiska oraz partnerek kolegów z fachu. Z szerokim uśmiechem uderzyłeś kieliszkiem o ten należący do Lipińskiego i wlałeś w swoje gardło przeźroczystą ciecz, krzywiąc się lekko. Z obawą przesunąłeś wzrokiem ku drzwiom i westchnąłeś głośno. Pawłowska nadal nie zjawiła się w jednym z gdańskich bloków, a ty powoli traciłeś nadzieję, że dzisiejszy wieczór spędzicie razem.

-Przyjdzie na pewno.-potarła cię pokrzepiająco po ramieniu blondynka.

-Po ostatnim bym jej się wcale nie dziwił jakby nie przyszła.- mruknąłeś, sięgając po sok pomarańczowy.

-To Malwina. Miała grubsze przypały ze starymi, także luz Bartuś.

Skinąłeś jedynie głową na jej słowa, przebywając gdzieś zupełnie indziej myślami. Poderwałeś się z kanapy i ruszyłeś na prowizoryczny parkiet przy boku Olszewskiej. Ta dokładała wszelkich starań, aby odpędzić od ciebie stres. Po chwili nawet się jej to udało, kiedy pierwsze promile zaczęły się rozprzestrzeniać po twoim organizmie i wprawiły cię w imprezowy nastrój. Bujałeś ciałem w rytm muzyki, okręcając wokół własnej osi przyjaciółkę i wreszcie poczułeś się odrobinę odprężony. Obawy, zmartwienia odnośnie twojej ukochanej zostały zepchnięte gdzieś na dno twojego umysłu, a wokół dało się odczuć istną beztroskę i zabawę. Poddałeś się tej otoczce i pochłaniałeś kolejne ilości alkoholu z najbliższymi ci osobami, dominując na parkiecie. Wtem twoje oczy natrafiły na tą znajomą, drobną sylwetkę odzianą w cekinową sukienkę, która idealnie uwydatniała jej zgrabne pośladki, a gdy zwróciła się do ciebie przodem także linię talii oraz pokaźny biust. Czas jakby się zatrzymał, kiedy podniosła na ciebie spojrzenie z pod wachlarza ciemnych rzęs, które otoczone były ciemnym cieniem. Wyglądała zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Jej twarz była pokryta mocniejszym makijażem, ale dla ciebie wciąż była zjawiskowa. Duże, złote koła wplątane były w jej gęste, ciemne włosy opadające falami na plecy, a usta kusiły swoim połyskującym, jasno różowym kolorem. Nawet nie zdałeś sobie sprawy z momentu, kiedy stanąłeś naprzeciw niej. Jakiś dziwny magnez cię do niej przyciągnął, a ty nawet nie miałeś pojęcia, kiedy się to stało.

-Witaj Bartku.- wypowiedziała cichym, niskim głosem, uśmiechając się do ciebie słodko.

-Cześć.-wydusiłeś z siebie odrobinę onieśmielony.

Później słowa były wam już zbędne. Pawłowska chwyciła cię za dłoń i zaprowadziła do miejsca, gdzie mieliście odrobinę przestrzeni dla siebie. Zarzuciła ci na szyję swoje drobne dłonie i kołysała biodrami na boki, nie zrywając z tobą kontaktu wzrokowego. Gdy otrząsnąłeś się z ciężaru jej uroku zsunąłeś swoje ręce na jej pośladki i także dopasowałeś swoje ruchy do wolnego rytmu, wydobywającego się ze sporego rozmiaru głośników. W oddali spostrzegłeś usatysfakcjonowane uśmiechy Klaudii oraz Pawła i zdałeś sobie sprawę z tego, że to było zaplanowane. Pokręciłeś lekko głową i utonąłeś twarzą w burzy jej włosów, wciągając jej słodki zapach, który cię otumaniał. Malwina wplotła dłoń w twoje włosy i uśmiechnęła się figlarnie, składając na twoim policzku przelotny pocałunek. Ciepło jej ciała przyjemnie cię otulało, sprawiając, że wszelkie zmartwienia odeszły  w kąt. W jej towarzystwie spędziłeś kolejne godziny, stojąc wszelakie zestawienia taneczne. Nie zauważyłeś nawet, kiedy Paweł pociągnął cię za rękę na dwór i wepchnął w dłoń kieliszek, wypełniając go jasnym trunkiem oraz puszczając oczko. Zaczerpnąłeś głębokiego oddechu i spojrzałeś głęboko w ciemne tęczówki Pawłowskiej. Malwina przyglądała ci się tymi czarownymi oczami, zaciskając palce wokół nóżki kieliszka. Gdzieś w tle rozlegało się głośne odliczanie do chwili początkującej nowy rok, ale dla ciebie jakby czas się zatrzymał.

-Myśl co chcesz, ale jestem w tobie tak cholernie beznadziejnie i kurewsko zakochany niemalże od samego początku. Kocham cię, Malwino i pieprzyć to, że ty się w to nie bawisz, ale musiałem ci to do cholery powiedzieć! –wykrzyknąłeś, wspierając czoło o jej.

-Bartek..-westchnęła głęboko, a dla ciebie ta chwila wydawała się być wiecznością.  

~*~


Hello! ^^
Wreszcie udało mi się nabazgrać coś w miarę z sensem, bo nie ukrywam ten rozdział był ciężki :/ No, ale grunt, że Bartuś jej powiedział prawdę, a przyjaciele pomogli :D Teraz już będzie tylko ciekawiej, przynajmniej o to się postaram :3 Na zakończenie mam ambitne plany, ale to zobaczycie dopiero za jakiś czas ^^ Całuję i do zobaczenia niebawem ;*
PS: Zapraszam na Miśka i Julkę, bo wpadł nowy rozdział ;3

środa, 25 grudnia 2019

Stacja piąta


Nie miałeś pojęcia co tobą kierowało, ale po zakończeniu dialogu balkonowego z Pawłem zbiegłeś po schodach jak narwany i zgarniając z kuchennego blatu kluczyki do samochodu, rzuciłeś przez ramie, że nie wiesz kiedy wrócisz. Byłeś zbyt chaotyczny by zauważyć na sobie pytający wzrok ojca oraz pełen satysfakcji uśmiech rodzicielki, która prawdopodobnie rozgryzła pomysł odbycia przez ciebie niespodziewanej podróży. Działałeś pod wpływem impulsu. Nie myślałeś racjonalnie. W obecnej chwili nie istniało dla ciebie coś takiego jak trzeźwe czy chłodne myślenie. W towarzystwie świątecznych melodii puszczanych na przemian z tradycyjnymi kolędami pokonywałeś trasę dzielącą cię od jedynego marzenia jakiego spełnienia oczekiwałeś podczas tegorocznych świąt. A raczej jednej osoby, która za jego realizacje mogła odpowiadać. Nikły uśmiech przebiegł przez twoje usta, gdy blondynka, która odebrała od ciebie telefon niemalże po pierwszym sygnale i poznała twoje zamiary pisnęła podekscytowana do telefonu, życząc ci wylewnie powodzenia oraz robiąc ci wykład o tym, żebyś tego nie spieprzył. Roześmiany skręciłeś na odpowiednie osiedle i dokładnie wysłuchiwałeś jej wskazówek co do adresu zamieszkania dziewczyny. Studiowałeś uważnym wzrokiem pobliskie budynki i zatrzymałeś się przed tym odpowiednim. Pożegnałeś się z Olszewską, a następnie zgasiłeś silnik i przymknąłeś powieki, wypuszczając głośno powietrze. Tak właściwie nie wiedziałeś po co tu przyjechałeś, co zamierzałeś uczynić oraz na co mogłeś liczyć, ale coś wyraźnie zaprowadziło cię do niej, a ty traktowałeś to jako znak. Szczerze mówiąc miałeś głębokie nadzieję, że świąteczna aura, która docierała do ciebie z każdej strony jakoś na nią wpłynie i coś pomiędzy wami zdziała. Zasuwając kurtkę pod samą szyję zatrzasnąłeś za sobą drzwi samochodu i po przeciśnięciu się przez drzwi klatki schodowej, gdy czteroosobowa rodzina udawała się na pasterkę, wspiąłeś się na odpowiednie piętro. Niepewnie uderzyłeś knykciami o powierzchnię dębowych drzwi i poddenerwowany oczekiwałeś na wyrok. Zapewne Malwina się nikogo nie spodziewała o tak później porze, ale liczyłeś, że otworzy ci drzwi i na ciebie nie nawrzeszczy po twoim ostatnim zachowaniu. Zachłysnąłeś się powietrzem, kiedy zza nich wyłoniła się jej drobna sylwetka opięta przez czarną sukienkę, która odkrywała jej ramiona. Wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i niesamowicie niż wtedy, kiedy się poznaliście. Jej ciemne włosy falami opadały na odkryte ramiona, a na powiekach widniał jasny, połyskujący cień, który idealnie współgrał z  pomadką w tym samym odcieniu.

-Co ty tutaj…?-wydusiła z siebie w końcu, ale nie dane jej było dokończyć.

Momentalnie oplotłeś smukłymi palcami jej chude nadgarstki, przyciągając ją do siebie. Naparłeś swoimi ustami na jej, a stało się to tak szybko, że nie miała kiedy zaprotestować, a może wcale nie chciała? Wtargnąłeś językiem pomiędzy jej rozwarte miękkie wargi, rozkoszując się ich truskawkowym posmakiem i delikatnie popchnąłeś ją do tyłu, wkraczając tuż za nią do mieszkania. Mile zaskoczony mruknąłeś przeciągle, kiedy najpierw opuszkami palców pogładziła skórę twoich rozpalonych nieco policzków, a później po przez kark przeniosła dłonie na twoje włosy, wplatając w nie palce. Zważając na brak oznak zdenerwowania z jej strony  oraz jej pewne poczynania oznaczało to, że przebywacie w mieszkaniu totalnie osamotnieni, co niezmiernie ci odpowiadało. Dlatego też pozwoliłeś sobie na odrobine śmiałości. Ująłeś w swoje wielkie dłonie jej zgrabne pośladki i przywarłeś jej drobne ciało do chłodnej powierzchni ściany, pozwalając się jej opleść nogami w pasie. Zakleszczyła uda wokół twojej talii i zjechała dłońmi do linii guzików twojej koszuli. Ty natomiast wsunąłeś swoje pod materiał jej wieczornej kreacji, miętoląc w nich jej jędrną skórę. Słyszałeś przeciągły jęk wydobywający się z jej ust, który przerodził się w ciche westchnięcia, gdy twoje usta spoczęły na jej szyi, obsypując ją toną pocałunków. Przyciągnęła cię bliżej siebie i odchyliła głowę ku tyłowi, aby ułatwić ci dostęp, szepcząc cicho, gdzie masz się udać. Nie kontrolowałeś się. Działałeś jak w tranie. Szare komórki wymarły w tobie, gdy ona była w pobliżu. Otumaniła cię sobą, totalnie omamiła. Przebiegłeś wygłodniałym, dzikim wzrokiem po jej skąpanej w barwach lampek choinkowych twarzy i uchwyciłeś jej pełne pragnienia spojrzenie. To było wystarczającym bodźcem do dania jej wszystkiego czego zapragnie. A tak właśnie zamierzałeś zrobić, Bartku.  Docierając do jej sypialni rzuciłeś ją na miękki materac łóżka i zawisłeś nad nią, sunąc czubkiem nosa po jej karku po przez odkryty dekolt. Zauważyłeś gęsią skórkę jaka pokryła całe jej ciało i czułeś, że nie było to spowodowane chłodem pościeli z jaką spotkała się jej skóra chwilę temu. Jej niecierpliwe dłonie natomiast rozprawiały się z guzikami twojej koszuli podczas, gdy ty dotykiem opuszków palców pieściłeś jej najczulsze miejsce skryte za materiałem czerwonej koronki. Do twoich uszu idealnie docierał dźwięk zasysania przez nią powietrza oraz jego gwałtownego wypuszczania. Siwo błękitne tęczówki spotkały się na jednym pułapie wysokości z czekoladowymi, a prądu przechodzącego przez wasze ciała w tym momencie nie dało się zignorować. Wycisnąłeś kilka zmysłowych pocałunków na jej słodkich ustach podczas, gdy ona zsunęła z twoich ramion ubranie, rzucając nim gdzieś w kąt. Jej palce przebiegały po twoim nagim torsie, doprowadzając cię do dreszczy i gęsiej skórki, ale nie umiałeś zaprzeczyć samemu sobie, że za tym nie tęskniłeś. Nienawiść oraz miłość jaką ją darzyłeś rozdzierała cię od środka i sprawiała, że wasze wspólne doznania stawały się jeszcze bardziej intensywne i cholernie przyjemne. Jak przez mgłę pamiętałeś moment zatknięcia się całkowicie nagiego ciała z jej tak idealnie wyrzeźbionym i mieszczącym się w twoich dłoniach. Wdychałeś jej mącącą ci w głowie woń niczym zahipnotyzowany, wtulając twarz w zagłębieniu jej szyi. Jej ciemne kosmyki łaskotały cię po czubku nosa, ale nie zważałeś na to teraz. Jedyne co było dla ciebie teraz ważne to dołożyć wszelkich starań, aby Malwina Pawłowska poczuła maksymalne stężenie rozkoszy i aby dwudziesty czwarty grudnia dwa tysiące dwudziesty pierwszy pozostał w jej pamięci na długo.

-Myślałam, że mnie nienawidzisz.- wychrypiała wprost w twoje ucho brunetka.

-To skomplikowane.- westchnąłeś, gładząc dłonią jej ramie.- Jesteś moim problemem, więc musiałem się z tobą przespać.-nawiązałeś z nią kontakt wzrokowy, obserwując mgłę jaka pokryła jej oczy, które idealnie świadczyły o intensywności waszych poczynań.

-Było cholernie przyjemnie.-wymruczała, przechylając głowę na bok i podtrzymując twoje spojrzenie.

Ujęła twoją twarz w swe drobne dłonie i przyciągnęła ją ku sobie. Miażdżyła twoje wargi w geście żarłoczności, pałaszując językiem twoje podniebienie, a ty prawie omdlewałeś z rozkoszy jaką ci dzisiaj serwowała.


~*~
Hejka! ^^
Nie spodziewałyście się mnie tutaj tak szybko, co? xD Wczoraj momentalnie po napisaniu czwórki siadłam do tej części i wena naprawdę mnie obdarowała wczoraj swoim bogactwem, bowiem jak chyba widać ten fragment na górze jest całkiem niezły ^^ Przynajmniej ja jestem z niego w pełni zadowolona :3 Bartek i Malwa dali się ponieść magii świąt, ale czy rano będzie im tak błogo? Pawełek tymczasem może sobie zapisać sukces na koncie haha :D To co się tutaj zadziało pewnie jest dla Was niespodzianką, ale to nie ta niespodzianka, która jest w trakcie szykowania :D Jak nie na święta to do końca roku powinna mieć tutaj miejsce :3 Bądźcie czujne! Całuję i do zobaczenia ;*