sobota, 7 marca 2020

Stacja dziewiąta

Westchnąłeś ciężko, przyglądając się brunetce, która prowadziła twój samochód. Po jej ciasno zaciśniętych pięściach na kierownicy oraz srogim wyrazie twarzy dało się poznać, że jest zdenerwowana i to w niemałym stopniu. Trochę jej nie pojmowałeś. Przecież twoi rodzice ją uwielbiali.  Nie miała się czego obawiać w związku z wizytą w twoich rodzinnych stronach, a zachowywała się jakby co najmniej miała się tam zjawić po raz pierwszy i posiadałaby swoje za uszami, do czego mogłaby się przyczepić twoja czujna rodzicielka. Może i przeszliście wiele, aby teraz dzielić razem wiele wspólnych godzin, ale  większość zakochanych musiała wycierpieć swoje by później smakować szczęścia i rozkoszy płynącej z bliskości drugiej osoby. Niepewnie nakryłeś swoją smukłą dłonią jej drobną, która ułożona była na gałce od skrzyni biegów. Zacisnąłeś palce wokół jej, a ona jedynie prychnęła pod nosem i strzepała twoją rękę ze swojej. Westchnąłeś ciężko, umiejscawiając spojrzenie błękitnych oczu w obiektach rozciągających się za taflą szkła. Nie byłeś na nią wściekły. Nie miałeś jej tego za złe, ale czułeś się cholernie bezsilny. Czymś okropnym było odczuwać potrzebę poprawienia jej nastroju, kiedy nie wiedziałeś jak tego dokonać.  Chłód bijący od jej osoby powodował, że twój dobry nastrój prysnął niczym bańka mydlana, ustępując miejsca nostalgii, której tak nie cierpiałeś. Było jej naprawdę mało w twoim życiu, bowiem Bartosz Filipiak był promyczkiem energii i radości, który uwielbiał ją powielać u innych. Trochę obcym było ci odczuwać smutek w pobliżu Pawłowskiej, lecz chyba będziesz musiał do tego przywyknąć, gdyż nie ukrywałeś, że była ciężką do zrozumienia osobą chwilami. Jedną z nich była ta obecna.

-To co film i spanko?- zasugerowałeś, wysiadając z samochodu.

-Lepiej będzie, jeżeli wrócisz do siebie.-mruknęła, wbijając pusty wzrok przed siebie.

-Malwina, co się...-zacząłeś niepewnie, lecz brutalnie ci przerwano.

-Daj mi spokój.- warknęła, mijając cię.

Nim zdążyłeś zareagować jej smukła sylwetka znajdowała się już przy klatce schodowej prowadzącej do jej bloku. Pośpiesznie wystukała do niej kod wstępu i zniknęła za zatrzaskującymi się drzwiami.  Wypuściłeś głośno powietrze, wplatając palce w jasne, przydługawe nieco włosy. Nie mogłeś wyjść z szoku z powodu tego co przed chwilą tutaj zaszło. To jak cię potraktowała bolało. Nie wysiliła się nawet musnąć przelotnie twojego policzka czy ust na pożegnanie. Nie byłeś teraz tym twardym i dominującym na boisku Bartoszem Filipiakiem, narzucającym rywalowi swój rytm. Teraz byłeś kruchym, subtelnym Bartkiem, który przesiąkniętymi smutkiem błękitnymi, jasnymi tęczówkami wpatrywał się w biały puch spoczywający przy czubku twoich stóp.  Malwina Pawłowska, która przed chwilą jeszcze tu była nie była twoją kochaną Malwiną.  Teraz zachowywała się jak pozbawiona uczuć podła kobieta, żeby nie ująć tego bardziej ostro. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem. I to niby ona bała się skrzywdzenia przez ciebie. A jak sama się zachowywała?

-A ty się nie gruchasz ze swoją gołębicą w sypialni albo pod prysznicem?- wypalił Halaba, kiedy podniósł słuchawkę po drugim sygnale.

-Paweł, dasz radę do mnie przyjechać z jakimś dobrym trunkiem?- wypowiedziałeś przesiąkniętym smutkiem i nadzieją głosem.

-O Jezus! Bartuś! Czy ona do kurwy złamała ci serce? Brzmisz tragicznie!

-Nie. -mruknąłeś.- Jeszcze nie.-wyszeptałeś.

***

Dzierżąc w dłoniach ulubiony kubek z parującą cieczą spoglądałaś tępo w rozciągającą się przed tobą ścianę. Twoją głowę otulił mętlik myśli, które w zawrotnym tempie zalewały twój umysł, powodując u ciebie spustoszenie psychiczne. Już sama nie wiedziałaś czy wyolbrzymiłaś swoją reakcję na wizytę w rodzinnym domu swojego chłopaka i czy miałaś podstawy się tak zachować czy może po prostu sfiksowałaś.  Miałaś prawo się obawiać. To było ludzkie, lecz to jak chłodno go potraktowałaś już cie nie usprawiedliwiało. Nie mogłaś przeboleć jego zmarnowanej twarzy, gdy po wejściu do mieszkania wyjrzałaś przez okno, a blondyn nadal stał w tym samym miejscu zapewne bijąc się z myślami i za to wszystko odpowiadałaś ty, Malwino Pawłowska. Może tak naprawdę nie byłaś powołana do miłości? Może pisane ci było pozostać samotną, aby nie ranić bliskich ci osób? Westchnęłaś głośno, zamaczając wargi w gorącej herbacie z wyczuwalnym posmakiem cytryny, której zawsze płat skrajał ci Bartek.

-Nie potraktowałaś go zbyt ostro?-uniosła pytająco brew blondynka, wysuwając w twoim kierunku opakowanie karmelowej Milki.

Zawsze wiedziała jak poprawić ci samopoczucie. Uwielbiałaś słodycze, a czekolada była najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.  Ułamałaś sobie pasek i zajadając się przysmakiem spojrzałaś na nią, wzruszając ramionami. Właśnie sama to przed chwilą rozważałaś, lecz nie mogłaś nic na to poradzić, że nie potrafiłaś jeszcze dobrze funkcjonować w związku. Może dla niektórych to było banalne i nie sprawiało trudu, ale dla ciebie było nowym doświadczeniem i ciągle się w to wdrażałaś.

-Sama nie wiem. Poczułam się, że wywiera na mnie presje.-odparłaś.

-Pojedź tam.  Widać, że to dla niego ważne.

-A dla mnie nie?- uniosłaś się gwałtownie.- Pojadę, ale nie teraz. Jest na to za wcześnie.

-Malwina, jego rodzice cię lubią.

-Lubili. Teraz nie wiadomo.

***

Stremowana pocierałaś nerwowo materiał czarnych spodni na udach, spoglądając przez tafle szkła, za którą rozmywał się obraz mijanych przez samochód atakującego obiektów. Zagryzłaś zdenerwowana wargę i zerknęłaś przelotnie na blondyna, który skupiony wpatrywał się w rozciągającą przed nim autostradę. Spostrzegł twoje zainteresowanie i momentalnie ujął twoją drobną dłoń w swoją, chcąc w ten sposób okazać ci swoje wsparcie w tak trudnym dla ciebie momencie. Niby wyśmiewał twoje znerwicowanie wizytą w jego rodzinnym domu, skoro wylądowałaś tam już kilkanaście minut po waszym zapoznaniu, ale mimo wszystko biło od niego wyrozumienie. Patrzył na ciebie z tym znajomym ci doskonale ciepłem rozlewającym się po jasnych, błękitnych oczach i uśmiechał się pokrzepiająco co jakiś czas, pragnąc dodać ci otuchy. Nie do końca to działało, ale doceniałaś to. Choć nadal pomiędzy wami nie było do końca w porządku, bo niejako zmusił cię do odwiedzenia Aleksandrowa Kujawskiego. Przemieszczaliście się do celu docelowego w akompaniamencie radiowych utworów, a żadne z was nie raczyło, a może nie miało odwagi się odezwać. Po dość sporym czasie podróży Bartek zatrzymał samochód i wymachując waszymi splecionymi dłońmi ruszył w kierunku wejścia do znajomego ci już budynku. Z tym, że przebywając tu teraz denerwowałaś się znacznie bardziej niż w świątecznym czasie. Zaczerpnęłaś głębokiego oddechu i odliczałaś w myślach powoli, aby się nieco uspokoić. Bartek zacisnął mocniej twoją dłoń i musnął przelotnie ustami twój policzek, przepuszczając cię w przejściu, gdy starsza kobieta rozwarła przed wami drzwi.

-Jak miło, że wpadłeś Bartuś!-utonął w matczynym uścisku. zanosząc się śmiechem, gdy ta zbyt mocno go objęła.

-Nie sam, mamo.- chrząknął, patrząc na ciebie znacząco.- Tą piękność już znasz, ale chcę oświadczyć, że oficjalnie Malwina jest moją dziewczyną. - wypowiedział z dumą, prezentując zgromadzonym swoje śnieżnobiałe uzębienie.

Przyciągnął cię do siebie za pomocą ramienia, na które zarzucił dłoń i obserwował reakcje swoich najbliższych. Na twarzy jego rodzicielki rozlała się radość, natomiast oczy pana Filipiaka wskazywały na małe wątpliwości. Może obawiał się, że jego syn ponownie się z niego nabija jak czynił to w okresie świątecznym? Poczułaś otulająca cię ulgę, lecz nie potrwała ona długo.

-Poczekaj. synu. Chcesz mi powiedzieć, że związałeś się z kobietą, która bawiła się i pewnie nadal bawi twoimi uczuciami?!- blondynka zmierzyła was pełnym niedowierzania spojrzeniem, kręcąc głową.

-Skarbie, daj spokój.- zainterweniowała głowa rodziny, czyli małżonek mamy twojego chłopaka.

-Nie, Jarek! Ona sprawiła, że widziałam go po raz pierwszy płaczącego! Skrzywdziła go, a teraz śmie się wkradać w nasze progi... Bezczelna!

-Mamo, dosyć.- syknął poddenerwowany wyraźnie atakujący.- Przecież znasz Malwinę. Wiesz ile dla mnie znaczy i jak dobrze na mnie wpływa, więc  nie wygaduj bzdur.- spojrzał na nią pobłażliwie.-Kochamy się.

-Chyba ona kocha się tobą bawić, synu.- warknęła pani Alina.

-Nie, dłużej nie wytrzymam!- wykrzyknęłaś i wyrwałaś się z uścisku siatkarza.

Pośpiesznie wybiegłaś z budynku. zaznaczając solidnie swoje wyjście w postaci trzaśnięcia drzwiami nie zważając na   odprowadzające cię przeszywające spojrzenie blondyna . Oparłaś się o maskę samochodu i przymknęłaś powieki, sznurując wargi, aby nie dać upustu swoim emocjom. Łzy balansowały na twoich powiekach, ale starałaś się je okiełzać, co nie było łatwe. Dygotałaś z roztrzęsienia emocjonalnego, ale i zimna jakie uderzyło w twoje drobne ciało. Pragnęłaś znaleźć się już w zaciszu swojego domu i ze złością wykrzyczeć przyjaciółce co miało miejsce w rodzinnym domu twojego chłopaka. Prychnęłaś pod nosem, dochodząc do wniosku, że twoja intuicja znowu zadziałała tak jak powinna. Czułaś, że coś się wydarzy, że coś pójdzie nie tak.  Tak bardzo łaknęłaś by choć raz się ona nie sprawdziła. Nagle poczułaś smukłe dłonie ściskające twoje ramiona, którymi lekko potrząsały. Zadarłaś głowę ku górze i spojrzałaś zaszklonymi oczami w te błękitne tęczówki, wyczytując z nich współczucie, troskę i smutek podobny jaki znajdował się w twoich.

-Skarbie, damy radę. Pokażemy im, że...-szeptał Filipiak, opierając swoje czoło o twoje.

-Daj spokój. To się nie uda.- westchnęłaś bezsilnie, wyrywając się z jego uścisku.- Zabierz mnie do domu.- nakazałaś, chwytając klamkę od drzwi pasażera.

-Malwina, czy to koniec?- wypowiedział słabo, spoglądając na ciebie z obawą i bólem.

-Nie wiem.- szepnęłaś, zaglądając w jego smutne oczy, czując narastającą gule w gardle.

~*~

Cześć! Wiem, ze zajebałam, ehem... Spierdoliłam na całej linii z częstotliwością i tym rozdziałem, ale pełni on role wypełniacza, aby tylko coś się pojawiło, bo na długi czas Was tu zostawiłam, a to wszystko dlatego, że wena mi gdzieś uciekła, a w pracy przechodzę ciężki i słaby okres , ale niebawem może wyjdzie słońce ;) Mam plany na zakończenie tej części, ale wypadałoby to trochę jeszcze pociągnąć za nim pożegnamy się z naszymi ukochanymi Bartek i Malwiną oraz przecudownym Pawełkiem :D Na razie nasi ukochani mają kryzys jak widać, ale zobaczymy... Dziękuję, jeżeli tu jeszcze jesteście i proszę o pozostanie, bo na zakończenie historii szykuję coś ekstra :3 Całuję i do zobaczenia na Miśku i Julce niebawem (Paulka już pracuje nad nowym rozdziałem) ;*

PS: Dodam też dziś coś na >> Tysiąc wypitych razem kaw, głupi myślałem, że Cię znam << w ramach rekompensaty ;)





2 komentarze:

  1. Malwina jest taką postacią, której zachowania od samego początku trochę nie rozumiem. Jestem w stanie pojąć to, że nigdy nie była w prawdziwym związku i być może przeraża ją to wszystko, ale nie powinna wyżywać się na Bartku, bo on nic złego nie zrobił. Zresztą, mam wrażenie, że jemu od niej obrywa się znacznie bardziej, a to ona prosiła go, by nie złamał jej serca. Jasne, rozumiem, że była zdenerwowana wizytą w domu rodzinnym Bartka, ale musieli to mieć już za sobą. Siatkarz z dumą chciał oświadczyć, że w końcu jest z kobietą, którą kocha, a reakcja rodziców, cóż... Mogli spodziewać się tego, że ich zaakceptują, albo że wyniknie taka nieprzyjemna sytuacja. Mama Bartka chce dla syna jak najlepiej i pewnie minie sporo czasu zanim dotrze do niej, że Malwina się zmieniła. Chociaż... Jej ostatnie słowa są niepokojące. Jak to nie wie, co dalej z nimi będzie? Przecież nie może się poddać po jednej nieudanej próbie. Nawet nie chcę sobie wyobrażać w jakim stanie byłby Bartek, gdyby Malwina naprawdę od niego odeszła...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zupełnie nie rozumiem zachowania Malwiny. Mogło jej być przykro po słowach które usłyszała od mamy Bartka jednak nie do tego stopnia żeby chcieć z nim zerwać :O mam nadzieję że na spokojnie sobie to przemyśli i nie zakończy ich relacji bo co wtedy z Bartkiem? To byłby dla niego ogromny cios..

    OdpowiedzUsuń