piątek, 24 stycznia 2020

Stacja siódma


Jej ciemne oczy zalała fala przerażenia, a w ich odbiciu dostrzegłeś rozpryskujące się na grafitowym niebie fajerwerki. Momentalnie zwróciłeś głowę w ich kierunku i stanąłeś za brunetką, obejmując ją mocno w pasie i tuląc się do jej pleców. Jej słodki zapach nawiedzał twoje nozdrza, wprawiając cię w wyjątkowo przyjemny stan. Wsparłeś brodę na czubku jej głowy i podziwiałeś zjawisko mające miejsce na waszych oczach, czując jak ulga zalewa twoje ciało. To należące natomiast do Malwiny zaczęło drzeć, więc momentalnie zrzuciłeś z siebie marynarkę i zarzuciłeś ją na jej ramiona. Jej czekoladowe tęczówki przepełnione były wdzięcznością i wesołością oraz czymś pokroju strachu. Może nie postąpiłeś odpowiednio wyznając jej swoje uczucia w takim momencie, gdzie kończył się pewien etap waszej znajomości a rozpoczynał kolejny? Może ona pragnęła go rozpocząć bezproblemowo, a swoimi słowami zasiałeś bałagan w jej głowie.

-Bartek, posłuchaj.- zwróciła się ku tobie, a ty poluzowałeś uścisk, utkwiwszy spojrzenie w jej rozświetlonej przez uliczną latarnie twarzy. – Też cię kocham, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo nigdy tego nie czułam. Jesteś pierwszą osobą, na którą tak dziwnie i emocjonalnie reaguje, ale…-tłumaczyła ci, gładząc zewnętrzną częścią dłoni twój policzek.

Zamrugałeś kilkukrotnie, słysząc słowa, których padnięcia z jej ust oczekiwałeś niemalże od samego początku. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, a twoje usta rozciągnęły się w promiennym, najszczerszym z możliwych uśmiechów jakimi dysponowałeś. Ten stan błogości jednak nie mógł trwać wiecznie. Zawsze musiało być jakieś “ale” i było i tym razem.


-Ale co?-uniosłeś pytająco brew, naciskając na te słowa.

-Boję się.- wypowiedziała drżącym głosem, a w jej oczach zabłysły łzy.

-Malwina, przecież wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Znaczysz dla mnie zdecydowanie zbyt dużo, abym do tego doprowadził. Jesteś ważniejsza niż wszystko i wszyscy. Niż siatkówka.-mówiłeś cicho, podtrzymując dłońmi jej ramion i lekko nią potrząsając, aby przekaz twojej wypowiedzi do niej dotarł.

-Bartek, ale nie możesz mi kurwa obiecać, że mnie nie zranisz. Nie wiesz tego.-pokręciła głową, zagryzając wargi, aby tlące się w jej oczach słone łzy nie wydostały się na powierzchnie policzków.

-Właśnie, że do cholery wiem!- podniosłeś ton głosu.- Nie masz pojęcia ile na to czekałem. Ile się nacierpiałem i ile przeszedłem, aby usłyszeć od ciebie te dwa ważne słowa. Bałem się, że nigdy ich nie usłyszę. Dlatego teraz tego nie schrzanię, Malwi. Obiecuję ci to. –musnąłeś wargami jej czoło.

Na jej ustach błąkał się szczery, promienny uśmiech. Chwyciła cię za koszulę i przyciągnęła do siebie, nie zważając na stłuczone kieliszki, których odłamki znalazły się pod waszymi butami. Oplotła ramionami twoją szyję i przywarła ustami do twoich, siejąc spustoszenie w twoim organizmie, Bartoszu. Dreszcze przebiegły przez całe twoje ciało, a serce obijało się o klatkę piersiową w zdecydowanie zbyt szybkim tempie, lecz teraz na to nie zważałeś. Chłonąłeś ją. Twoją ukochaną, której wreszcie legalnie mogłeś posmakować. Czerpałeś z tej chwili najwięcej jak się dało, spijając z jej warg słodki posmak szampana, który odbierał ci racjonalne myślenie.

-Państwo Filipiak is coming in 2020 ludziska pyśiska! –zawrzeszczał Halaba, wymachując butelką szampana nad głową.

-Temu panu już wystarczy.- mruknął Kozub, który objął kolegę ramieniem i zaprowadził do środka.


***


Parsknęłaś głośnym śmiechem na słowa rozgrywającego gdańskiej drużyny i spoglądałaś jak nieśmiało Bartek splata ze sobą wasze dłonie. Przyjemnie było odczuwać ciepło jego skóry na swojej. Posłałaś mu ukradkowy uśmiech i pociągnęłaś za sobą do wnętrza klatki schodowej. Ta noc rozpoczęła nowy rok najcudowniej jak tylko to było możliwe. Otulona przez solidną woń perfum blondyna energicznie wywijałaś na prowizorycznym parkiecie, kątem oka podziwiając siatkarzy, którym powoli alkohol dawał się we znaki. Uspokajający dotąd towarzystwo Łukasz obracał sprawnie miotłę, spoglądając na nią uwodzicielsko, a Janusz to wszystko uwieczniał przy pomocy swojego telefonu. Roześmiana starałaś się zachować równowagę, lecz było to nie lada wyzwaniem w tej sytuacji. Huber, który dotarł do gdańskiej paczki nieco później chwycił w smukłą dłoń pilot od telewizora i oplatając ramieniem szyję gospodarza imprezy ruszył w twoim kierunku. Pokręciłaś z niedowierzaniem głową, tym samym odwodząc ową dwójkę od zamiarów, które zdążyłaś już przewidzieć. Nim jednak się zorientowałaś to środkowy podsuwał ci pod nos kawałek plastiku z diodą na czubku, a Paweł wcielał się w rolę kamerzysty.

-Pani Pawłowska-Filipiak jak się pani bawi na przezajebistej, przewykurwistej, prze jakieś tam jeszcze domówce życia?- znokałtował cię pytaniem Norbert, wprawiając cię w niepohamowanym chichot.

-Jest zażenowana, Norbercie.- odparł Bartek, wyręczuając cię w udzieleniu odpowiedzi z szerokim uśmiechem i widocznymi oznakami rozbawienia na twarzy.

-Ależ czemu to tak?! Co się panience nie podoba?! Alkohol, żarełko?! Proszę mówić otwarcie! Gospodarz czuwa, a nie tylko na parkiecie hula jak ten tutaj!- przyjmujący wskazał dłonią na swojego przyjaciela z Bełchatowa.

-Pawełku, to już ten czas, kiedy powinieneś się położyć, bo rymy wchodzą za mocno.-objął go ramieniem twój chłopak, przyglądając mu się z troską i pogodnym uśmiechem.

-A idź pan w chuj!-machnął na niego jedynie ręką Halaba.- Gospodarz kładzie się spać ostatni!

Zlekceważyłaś dalsze wymiany słowne przyjaciół i wyplotłaś się z objęć blondyna, krocząc w stronę stoiska z napojami. Wysoką szklanką uderzyłaś o tą należącą do twojej przyjaciółki, która tylko przewracała oczami, spoczywajac na kanapie i śledząc poczynania swojego ukochanego. Ty natomiast roześmiana pochłaniałaś kolejne ilości trunków w postaci kolorowych drinków i wdawałaś się w rozmowy z pozostałymi zawodnikami obecnymi na Sylwestrze oraz ich towarzyszkami. Jęknęłaś przeciągle, gdy z głośników zaczęła wydobywac się znajoma melodia utworu, którego prekazu nie rozumiałaś, a jeszcze bliższa rozpaczy byłaś, kiedy na scenie stworzonej ze stołu stanął właściciel mieszkania w towarzystwie swojego kumpla.

- …Rapapara! Miała ryja jak kopara! -wyli siatkarze do pilota od telewizora.

-On chciał się zakochać ze wszystkich sił, lecz ciągle widział ten wielki ryj…-dołączył się na trzeciego wstawiony Janikowski.

-Boże, młodego zgorszają nawet! Ja nie mam słów!- zawyłaś, uderzając się z otwartej dłoni w czoło.
Mimo wszystko jednak o ściany mieszkania obijał się twój głośny śmiech, który spotkał się z objawami rozbawienia u innych obecnych na imprezie. Po chwili równie mocno rozbawiona obserwowałaś układ taneczny przygotowany przez zawodników Gdańska w postaci zdarcia z siebie koszul i wywijania nimi do rytmów Ona by tak chciała, co było ciut lepszym doświadczeniem niż poprzednie występy wokalne. Tuż przed piątą rano dane ci było spoczywać w silnych ramionach atakującego, który okupywał z tobą pokój gościny. Wargami ocierał się o płatek twojego ucha, szepcząc ci do ucha niskim, pociągającym tonem głosu, lecz byłaś zbyt wyczerpana, aby odpowiedzieć na jego zaczepki i dosięgnąć z nim szczytu przyjemności podczas miłosnych uniesień. Po raz pierwszy od bardzo dawna zasnęłaś z błogim uśmiechem na ustach.

~*~
Hello! ^^
Troszkę mi zeszło, ale druga część  była ciężka do napisania, a chciałam coś śmiesznego wykombinować :D Mam nadzieję, że mi się udało Was rozbawić ;3 Bartek i Malwinka zostali oficjalnie parą, a towarzystwo świętuje ^^ Zobaczymy ile potrwa ta sielanka, bo trochę planów na nich mam  ;) Całuję i do zobaczenia mam nadzieje za tydzień ;*

4 komentarze:

  1. Ohh końcówka to istna sielanka ale coś czuję że łatwo w ich przypadku nie będzie :P no cóż przekonamy się o tym mam nadzieję w kolejnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu! :D Już się przestraszyłam, że Malwina odrzuci Bartka, a tego bym chyba nie zniosła ^^ Dobrze, że w końcu zdecydowali się ze sobą szczerze porozmawiać i wyjawić swoje uczucia. Krążyli wokół siebie zbyt długo. Rozumiem obawy Malwiny, jednak nie może się bać, że Bartek ją skrzywdzi... Siatkarz równie dobrze może mieć takie same myśli, jednak im się nie poddaje. Pozostaje życzyć im szczęścia, choć znając Ciebie to już coś dla nich szykujesz :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń