niedziela, 12 stycznia 2020

Stacja szósta


Cytrusowa woń jej szamponu przyjemnie otulała twoje nozdrza, gdy twoja twarz tonęła w burzy jej gęstych, ciemnych włosów rozsypanych na poduszce. Obejmowałeś ją mocno za brzuch i chłonąłeś ciepło jej ciała, o którym marzyłeś każdej nocy we własnym łóżku pośród plątaniny myśli. Delikatnie otworzyłeś oczy i zmierzyłeś się z natarczywymi promieniami słońca, które przedzierało się przez niezasłonięte okno. Po chwili jednak oswoiłeś się z panującym w pomieszczeniu oświetleniem i opuszkami palców sunąłeś po jej bladym policzku, uśmiechając się pod nosem. Tak cholernie ci jej brakowało w takim niewinnym, bezbronnym obliczu, w którym była dla ciebie najpiękniejsza. Naturalną urodą deklasowała każdą kobietę napotkaną na twojej drodze. Łaknąłeś, aby się obudziła, aby w końcu usłyszała od ciebie prawdę. Chciałeś żyć chwilą, dać się jej ponieść, nie kalkulować. Być może zostaniesz wyrzucony z tego łóżka, co więcej domu, ale będziesz posiadał czyste sumienie. Wtem do twoich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Zmarszczyłeś brwi zdezorientowany i zdziwiony zarazem, bowiem byłeś święcie przekonany, że w tym budynku przebywa jedynie wasza dwójka, lecz widocznie to musiało ulec zmianie, kiedy byliście zbyt zajęci sobą. Twoje błękitne tęczówki napotkały na drodze swojego wzroku starszego mężczyznę z niezbyt przyjaznym wyrazem twarzy oraz skrywającą się za nim kobietę.

-W tej chwili wynoś się z mojego domu!-warknął, gromiąc cię rozwścieczonym wzrokiem.

-Ale proszę pana to nie tak…-wyskoczyłeś z łóżka odziany jedynie w bokserki.

-W tym momencie właśnie się pogrążyłeś młodzieńcu.- pokręcił z niedowierzaniem głową nad twoja postawą.-Nikt nie będzie mojej córki traktował jak dziwki!

-Tato!-zerknąłeś przez ramie na przebudzająca się brunetkę-To wcale nie tak jak myślisz!-uniosła się.

-Ubrania porozrzucane po całym domu mówią coś innego. Dziecko, nie wtrącaj się! Chcę dla ciebie dobrze!

Prychnąłeś pod nosem na słowa ojca dziewczyny i pośpiesznie zebrałeś swoje rzeczy uprzednio je na siebie zakładając. Zająłeś miejsce na fotelu kierowcy w swoim samochodzie i wściekły na samego siebie uderzyłeś otwartą dłonią w kierownice. Byłeś o krok od wyznania jej swoich uczuć, od ułożenia waszej skomplikowanej relacji, ale jak zawsze los nie był dla ciebie łaskawy po raz kolejny. Mogłeś być bardziej rozważny. Nie wparowywać bez zapowiedzi do jej rodzinnego domu, a tak sprowadziłeś na nią jedynie kłopoty. Pośpiesznie odpaliłeś samochód i ruszyłeś z pod domu Malwiny z piskiem opon. Po ochłonięciu sięgnąłeś po telefon i nastawiłeś na tryb głośnomówiący, oczekując na zaakceptowanie próby kontaktu przez płocczanina.

-Bartuś! I jak?! Poruchane?!-ekscytował się przyjmujący, piszcząc do telefonu.

-Tak, masz racje. Przespaliśmy się ze sobą. Zadowolony?-mruknąłeś z przekąsem.

-Hej, czemu masz taki wykurwiście zły humor?-wyczułeś wyraźne zdezorientowanie w głosie przyjaciela.

-Hm…Może dlatego, że jej starzy wpakowali nam się do pokoju i nakryli razem, w tym mnie bez ubrań w samych bokserkach? Oczywiście uprzednio zobaczyli je w salonie.–twój głos ociekał sarkazmem.

-Osz kurna! Grubo Filipiak! Tobie coś poradzić to weźmiesz za bardzo do siebie i od razu jakieś cyrki się dzieją! Mówiłem tylko byście dali wodzę fantazji, dzikości, pragnieniu, mnożeniu rodu, a nie zostawiali za sobą szlaki do rozkoszy, kretynie! Po chuj się tym dzielić z jej rodzicami?!-wydzierał się Halaba, a ty jedynie przewróciłeś oczami na jego teatralny popis.


***


Odblokowałeś wyświetlacz swojego telefonu i uśmiechnąłeś się nikle pod nosem, sunąc błękitnymi tęczówkami po roześmianej twarzy brunetki. Owinięta migoczącymi lampkami pośród Halaby i Klaudii wyglądała jak istny promyk słońca, oślepiała swoim blaskiem, a przede wszystkim urokiem. Ten Sylwester miał wyglądać inaczej. To z nią miałeś zamykać bieżący rok i otwierać nowy. Twoim marzeniem było oglądać przy jej boku rozpryskujące się na grafitowym niebie fajerwerki i tulić ją w swoich ramionach. Pragnąłeś po prostu rozpocząć nowy etap w życiu szczęśliwie przy niej. Schowałeś telefon do kieszeni czarnych dresów i pokręciłeś z niedowierzaniem głową nad brunetem, który spoglądał ci przez ramie i obserwował twoje wgapianie się w twarz Pawłowskiej. Ten jedynie zaprezentował ci swoje śnieżnobiałe uzębienie i pociągnął za sklepowy wózek, dając ci tym sygnał, abyś skupił się na zakupach. Wywróciłeś jedynie oczami i podążałeś za nim zrezygnowany, snując refleksje na temat dzisiejszego wieczoru i wydarzeń jakie będą mieć tam miejsce. Pośpiesznie zostałeś jednak z nich wyrwany, bowiem przyjmujący staranował stanowisko z napojami na przecenie, tworząc przy tym głośny huk, który rozniósł się echem po obiekcie. Parsknąłeś głośnym śmiechem, uderzając się z otwartej dłoni w czoło. Wiedziałeś, że jego podekscytowanie oraz roztrzepanie organizowaniem domówki przełoży się na jakieś kłopoty i oto spełniły się twoje przypuszczenia, Bartku.

-No imbecyl!-rzuciłeś rozbawiony, zerkając przelotnie na Pawła.

-Och, zamknij pizdę, Bartuś!-odparł, wywracając oczami.- Przynajmniej panie będą mieć rozrywkę w Sylwestra, a nie jedynie siedzieć przy kasach. W myślach już składają ku mnie dziękczynienia.

-Zdecydowanie za dużo grywasz w CSa z Bickiem.- skwitowałeś ze śmiechem.

Dalsza część zakupów przebiegła wam bezproblemowo. Płocczanin wpakowywał do wózka potrzebne produkty ze sporządzonej wcześniej listy, a ty posługiwałeś mu jako tragarz, co jakiś czas wtrącając od siebie trzy grosze. Chwilę później przy akompaniamencie hitów zmierzającego już ku końcowi roku rozstawiałeś prowiant po jego mieszczącym się w centrum miasta mieszkaniu i układałeś w głowie monolog jaki miałeś zamiar wygłosić przed Malwiną. Zdenerwowanie dawało ci się we znaki, gdyż niejednokrotnie z łazienki usłyszałeś krzyki Pawła, kiedy do jego uszu docierał odgłos drżącego na tacce szkła, które byłeś bliski upuścić. Podziękowałeś mu lekkim uśmiechem, gdy poklepał cię po ramieniu i zdecydował wyręczyć po jakimś czasie. Rozgościłeś się w jego pokoju i narzuciłeś na siebie błękitną koszulę, odtwarzając w głowie słowa pochwały jakie kierowała do ciebie zazwyczaj brunetka, gdy ją na sobie miałeś. Postawiłeś także na czarne spodnie oraz wygodne sportowe obuwie. Niespełna godzinę później po lokum przyjmującego roznosiła się głośna muzyka z dobranej przez niego wcześniej playlisty, której basy powodowały drżenie na twojej skórze, a wokół roiło się od znajomych twarzy z boiska oraz partnerek kolegów z fachu. Z szerokim uśmiechem uderzyłeś kieliszkiem o ten należący do Lipińskiego i wlałeś w swoje gardło przeźroczystą ciecz, krzywiąc się lekko. Z obawą przesunąłeś wzrokiem ku drzwiom i westchnąłeś głośno. Pawłowska nadal nie zjawiła się w jednym z gdańskich bloków, a ty powoli traciłeś nadzieję, że dzisiejszy wieczór spędzicie razem.

-Przyjdzie na pewno.-potarła cię pokrzepiająco po ramieniu blondynka.

-Po ostatnim bym jej się wcale nie dziwił jakby nie przyszła.- mruknąłeś, sięgając po sok pomarańczowy.

-To Malwina. Miała grubsze przypały ze starymi, także luz Bartuś.

Skinąłeś jedynie głową na jej słowa, przebywając gdzieś zupełnie indziej myślami. Poderwałeś się z kanapy i ruszyłeś na prowizoryczny parkiet przy boku Olszewskiej. Ta dokładała wszelkich starań, aby odpędzić od ciebie stres. Po chwili nawet się jej to udało, kiedy pierwsze promile zaczęły się rozprzestrzeniać po twoim organizmie i wprawiły cię w imprezowy nastrój. Bujałeś ciałem w rytm muzyki, okręcając wokół własnej osi przyjaciółkę i wreszcie poczułeś się odrobinę odprężony. Obawy, zmartwienia odnośnie twojej ukochanej zostały zepchnięte gdzieś na dno twojego umysłu, a wokół dało się odczuć istną beztroskę i zabawę. Poddałeś się tej otoczce i pochłaniałeś kolejne ilości alkoholu z najbliższymi ci osobami, dominując na parkiecie. Wtem twoje oczy natrafiły na tą znajomą, drobną sylwetkę odzianą w cekinową sukienkę, która idealnie uwydatniała jej zgrabne pośladki, a gdy zwróciła się do ciebie przodem także linię talii oraz pokaźny biust. Czas jakby się zatrzymał, kiedy podniosła na ciebie spojrzenie z pod wachlarza ciemnych rzęs, które otoczone były ciemnym cieniem. Wyglądała zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Jej twarz była pokryta mocniejszym makijażem, ale dla ciebie wciąż była zjawiskowa. Duże, złote koła wplątane były w jej gęste, ciemne włosy opadające falami na plecy, a usta kusiły swoim połyskującym, jasno różowym kolorem. Nawet nie zdałeś sobie sprawy z momentu, kiedy stanąłeś naprzeciw niej. Jakiś dziwny magnez cię do niej przyciągnął, a ty nawet nie miałeś pojęcia, kiedy się to stało.

-Witaj Bartku.- wypowiedziała cichym, niskim głosem, uśmiechając się do ciebie słodko.

-Cześć.-wydusiłeś z siebie odrobinę onieśmielony.

Później słowa były wam już zbędne. Pawłowska chwyciła cię za dłoń i zaprowadziła do miejsca, gdzie mieliście odrobinę przestrzeni dla siebie. Zarzuciła ci na szyję swoje drobne dłonie i kołysała biodrami na boki, nie zrywając z tobą kontaktu wzrokowego. Gdy otrząsnąłeś się z ciężaru jej uroku zsunąłeś swoje ręce na jej pośladki i także dopasowałeś swoje ruchy do wolnego rytmu, wydobywającego się ze sporego rozmiaru głośników. W oddali spostrzegłeś usatysfakcjonowane uśmiechy Klaudii oraz Pawła i zdałeś sobie sprawę z tego, że to było zaplanowane. Pokręciłeś lekko głową i utonąłeś twarzą w burzy jej włosów, wciągając jej słodki zapach, który cię otumaniał. Malwina wplotła dłoń w twoje włosy i uśmiechnęła się figlarnie, składając na twoim policzku przelotny pocałunek. Ciepło jej ciała przyjemnie cię otulało, sprawiając, że wszelkie zmartwienia odeszły  w kąt. W jej towarzystwie spędziłeś kolejne godziny, stojąc wszelakie zestawienia taneczne. Nie zauważyłeś nawet, kiedy Paweł pociągnął cię za rękę na dwór i wepchnął w dłoń kieliszek, wypełniając go jasnym trunkiem oraz puszczając oczko. Zaczerpnąłeś głębokiego oddechu i spojrzałeś głęboko w ciemne tęczówki Pawłowskiej. Malwina przyglądała ci się tymi czarownymi oczami, zaciskając palce wokół nóżki kieliszka. Gdzieś w tle rozlegało się głośne odliczanie do chwili początkującej nowy rok, ale dla ciebie jakby czas się zatrzymał.

-Myśl co chcesz, ale jestem w tobie tak cholernie beznadziejnie i kurewsko zakochany niemalże od samego początku. Kocham cię, Malwino i pieprzyć to, że ty się w to nie bawisz, ale musiałem ci to do cholery powiedzieć! –wykrzyknąłeś, wspierając czoło o jej.

-Bartek..-westchnęła głęboko, a dla ciebie ta chwila wydawała się być wiecznością.  

~*~


Hello! ^^
Wreszcie udało mi się nabazgrać coś w miarę z sensem, bo nie ukrywam ten rozdział był ciężki :/ No, ale grunt, że Bartuś jej powiedział prawdę, a przyjaciele pomogli :D Teraz już będzie tylko ciekawiej, przynajmniej o to się postaram :3 Na zakończenie mam ambitne plany, ale to zobaczycie dopiero za jakiś czas ^^ Całuję i do zobaczenia niebawem ;*
PS: Zapraszam na Miśka i Julkę, bo wpadł nowy rozdział ;3

4 komentarze:

  1. Ejj jak można było przerwać w tak ważnym momencie?
    Coś mi się wydaje że ich powrót do siebie nie będzie taki łatwy to byłoby zbyt oczywiste. Dlatego z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  2. Poranek zdecydowanie nie był tym wymarzonym dla Malwiny i Bartka. Myślałam, że po tej wspólnie spędzonej nocy uda im się porozmawiać i zdecydować, co dalej... A tutaj ^^ Cóż, nakrycie przez rodziców zdecydowanie nie sprzyjało poważnym rozmowom :D I serio już myślałam, że im się to nigdy nie uda :D Cieszę się, że jednak udało im się spędzić razem Sylwestra... Bartek w końcu się odważył i wyznał dziewczynie swoje prawdziwe uczucia. Pytanie tylko, co dalej ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń