Niechętnie zwlekłaś się z łóżka i
powędrowałaś do kuchni. Po mimo oślepiających swoim blaskiem promieni słońca,
które wdzierały się do wnętrza twojego mieszkania nie wykrzesywałaś z siebie
żadnych chęci do życia. Tępym wzrokiem wpatrywałaś się w gotującą się w
czajniku elektrycznym wodę i wzdychałaś głośno do swoich myśli, w których
natłoku się dusiłaś. Przymknęłaś powieki i starałaś się uspokoić twój
rozszalały umysł, ale jak zazwyczaj sobie z tym nie radziłaś. Podirytowana
chwyciłaś za urządzenie i strumieniem wrzącej cieczy zalałaś ciemny proszek.
Przelotnym wzrokiem omiotłaś mieszkanie i zameldowałaś się na kanapie w
salonie. Bez większego zaangażowania przejrzałaś media społecznościowe, w
których nie za wiele działo się podczas twojego snu i otoczyłaś parujące
naczynie smukłymi palcami, przyciągając je do ust. Niewielki łyk ciemnej cieczy
spowodował nieprzyjemne pieczenie twojego języka, ale po chwili przywykłaś do
tego stanu. Kawa z każdą minutą, którą poświęcałaś wylewnej analizie zachowania
Filipiaka stawała się coraz chłodniejsza, co sprawiło, że pochłonęłaś ją w
przeciągu trzydziestu minut. Jak miałaś w zwyczaju zerknęłaś na plan
dzisiejszych zajęć i wzruszyłaś ramionami, decydując się na opuszczenie
kolejnych godzin na gdańskiej uczelni. Odziana w białą bluzę oraz czarne
spodnie narzuciłaś na siebie kurtkę i przewieszając sportową torbę przez ramie
zamknęłaś za sobą drzwi mieszkania. Chwilę później po przebyciu odpowiedniej
trasy komunikacją miejską zjawiłaś się przed budynkiem jednej z galerii handlowych.
Przywitałaś się nikłym uśmiechem z młodym chłopakiem, który widniał za ladą w
recepcji i podreptałaś w kierunku
szatni. Zmieniłaś swój strój na znacznie bardziej odsłaniający twoje drobne
ciało, a włosy związałaś w kucyka, aby nie przeszkadzały ci przy wykonywaniu
ćwiczeń. Nasunęłaś na uszy sporych rozmiarów słuchawki i stawiłaś się w centrum
siłowni. Wsłuchując się w mocne rytmy utworów, które miały pobudzić cię do
wysiłku napierałaś na pedały roweru stacjonarnego, odnotowując w głowie cel, do
którego dzisiaj miałaś dążyć. Przewróciłaś oczami, dostrzegając na wyświetlaczu
telefonu zdjęcie przyjaciółki. Pośpiesznie odrzuciłaś próbę kontaktu od
blondynki i mocniej zacisnęłaś dłonie na rączce od sprzętu siłowni. To właśnie
było twoim sposobem na zapomnienie choć na chwilę o blondynie posiadającym
błękitną, urzekającą barwę tęczówek. Wylewanie siódmych potów, zmuszanie
organizmu do ciężkiej pracy, aby po powrocie móc przymknąć powieki i
rozkoszować się miękkością materaca swojego łóżka. Tak wyglądała większość
twoich dni, czemu przeciwna była Klaudia oraz Paweł, któremu dziewczyna się
wygadała. Zdawałaś sobie sprawę, że się wyniszczasz, że szkodzisz swojemu
zdrowiu, ale wysiłek sprawiał, że twoje myśli uciekały gdzieś indziej niż do
atakującego. Byłaś przecież szczupłą osobą, która nie potrzebowała godzin na
siłowni, aby przywołać na siebie spojrzenia mężczyzn. Mogłaś mieć każdego, ale
nie tego, którego pragnęłaś. Westchnęłaś głośno i zewnętrzną częścią dłoni
otarłaś wilgotne od kropelek potu czoło. Twój oddech w przeciągu kilku sekund
zmienił się w płytki i urwany, a ty pracowałaś jeszcze solidniej, czując
dziwnego rodzaju ukojenie, uśmierzenie bólu jaki powodował Bartosz Filipiak.
-Wykończysz się, idiotko.-oświadczyła
Olszewska, która w nieznanym ci momencie wtargnęła do siłowni.
-Znam swoje granice.-mruknęłaś
pod nosem.
-Tak samo było z miłością, a
później dobrze wiemy jak było.-odparła blondynka, karcąc cię wzrokiem.
-Daruj sobie. Chuj ci do tego.
-No właśnie nie, bo jestem twoją
przyjaciółką i najzwyczajniej w świecie się o ciebie martwię! W tej chwili z
tego złaź, przebieraj się i skończ się krzywdzić!
Prychnęłaś na jej słowa, mierząc
ją kpiącym wzrokiem. Posłusznie zeskoczyłaś ze sprzętu i widząc satysfakcje
malującą się na jej twarzy zastąpiłaś go stanowiskiem z ciężarami. Studentka
prawa westchnęła nad tobą głęboko i kontynuowała swój monolog, próbując
nakłonić cię do zmiany decyzji. Ty jednak stanowczo kręciłaś głową i namawiałaś
ją, aby nie marnowała czasu i powróciła do siebie. Zrezygnowana blondynka
opuściła obiekt sportowy, a ty w pełni oddałaś się procesu oczyszczania myśli.
***
Wyczerpana opadłaś na materac
swojego łóżka i przymknęłaś powieki, ignorując wibrujący na szafce nocnej
telefon. Każdy dzień wyglądał tak samo. Różnił się od siebie jedynie detalami
takimi jak inny zestaw ubrań czy zestawienie posiłków. To pomagało ci jednak
choć odrobinę uciec od popełnionego błędu, który gdybyś w porę otrzeźwiała
mógłby nie mieć miejsca. Teraz pozostało ci jedynie znosić informacje, że
gdzieś w Bełchatowie żyje sobie uroczy blondyn, który trzymał twoje serce w
klatce i nie zamierzał go wypuścić oraz ona, która swoim widokiem przez sekundę
powodowała napięcie wszystkich mięśni zgromadzonych na twoim drobnym, ale jakże
wysportowanym ciele. Kilogramy znikały z ciebie szybciej niż świeżo upieczone
bułeczki z piekarni, ale nie przejmowałaś się tym. Chodziło ci w tym wszystkim
o satysfakcje, że o nim nie myślałaś, że choć na chwilę mogłaś odetchnąć pełną
piersią i zapomnieć o istnieniu kogoś takiego jak Bartosz Filipiak. Nie miałaś
pojęcia jakim cudem jeszcze znajdowałaś się na liście studentów ostatniego roku
prawa na gdańskim uniwersytecie, ale dziękowałaś Bogu, że nadal miałaś szansę
ukończyć ten etap edukacji. Znowu widziałaś jego. Jego piękną, promienistą
twarz, napigmentowane błękitem oczy oraz rozwiane przez mroźny wiatr jasne
kosmyki, w których niejednokrotnie zatapiałaś smukłe palce, tonąc z nim w
gorącym pocałunku i to wcale nie był sen, bo przecież doświadczałaś tego
niegdyś naprawdę często. Mimowolnie wzniosłaś kąciki ust ku wyżynom, gdy jego
widok sycił twoje wygłodniałe oczy. Przewróciłaś się na drugi bok i
przyciągnęłaś do siebie mocniej kołdrę, aby po chwili zdać sobie sprawę, że to
przecież jawa, rzeczywistość, ale ta wyśniona przez ciebie. Poderwała się do
pozycji siedzącej i wspierając plecy o ścianę westchnęłaś głośno, czując ogarniającą
cię bezsilność.
-Cholera.-fuknęłaś pod nosem,
skubiąc kawałek pierzyny i próbując ochłonąć po kolejnym zbyt intensywnym śnie
z atakującym w roli głównej.-Czy to się kiedyś skończy?-warknęłaś podirytowana.
-Owszem. Jak oboje się
ogarnięcie.-mruknęła cicho blondynka, której obecność odnotowałaś właśnie w tym
momencie.
Widocznie musiała się tutaj
zjawić, kiedy pogrążyłaś się we śnie. Przypuszczałaś, że dorobiła sobie komplet
kluczy, aby mieć na ciebie oko, ale nie miałaś pojęcia, że zaglądała tu wciąż,
gdy ty przebywałaś w krainie Morfeusza, marząc o Filipiaku. Miłość do niego
przyszła stopniowo, a później uderzyła cię niczym fala tsunami, otrzeźwiając
dobitnie. Spojrzałaś na nią zbolałym wzrokiem i zsunęłaś głowę na jej ramie.
Milczałaś, ale ona czytała z ciebie jak z otwartej księgi. Rozumiała jak nikt
inny. Z wyjątkiem niegdyś jego.
~*~
Hejka! ^^
Zdaje sobie sprawę, że musiałyście chwilę sobie na to poczekać i ta część nie powala na kolana, ale jak wiemy początki bywają ciężkie i to wyżej naprawdę właśnie mega ciężko mi się pisało :/ No, ale zamysł jest i powinno teraz pójść z górki. Na razie o Bartku cisza, ale dlaczego to dowiecie się może już nawet w kolejnym odcinku losów głównych bohaterów ^^ Szykuje się coś naprawdę dobrego :D Całuję i do zobaczenia w przyszłym tygodniu! ;* ( miejmy nadzieję haha :D)
PS: Jak wykrzesam trochę czasu to postaram się wziąć w obroty Łukasza, lecz wyjazd do Bełchatowa praktycznie zabiera mi cały weekend także no :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz