Zaczerpnęłaś głębokiego oddechu,
popychając widniejące przed tobą masywne drzwi. Twoje oczy chłonęły znajome ci
już od jakiegoś czasu widoki, a serce obiło się mocniej o mostek z momentem
natrafienia twoich tęczówek na te błękitne, niegdyś tak zapierające dech w
piersiach. Blondyn rozwarł lekko ustach w skutek zdziwienia i przeszył twoją
sylwetkę wzrokiem jakby niedowierzając, że naprawdę tutaj jesteś, że stoisz
przed nim odziana w czarną pelerynę i reprezentujesz jego partnerkę, której
niegdyś przecież tak nie cierpiałaś. Po sali sądowej echem niosły się słowa
sędziny, a chwilę później prawnika Filipiaka oraz twoje. Na przemian udzielały
się obie strony biorące udział w rozprawie. Twoja uwaga jednak nie skupiała się
w pełnym stopniu na procesie sądowym. Stalowe tęczówki pożerały dyskretnym
wzrokiem twarz atakującego, który co jakiś czas cię na tym przyłapywał.
Tęskniłaś za jego delikatnymi, ale zarazem wyraźnymi rysami twarzy, drutami, za
którymi to skrywał się uśmiech kupujący twoje serce w całości oraz jasnymi
kosmykami, w które wplatał smukłe palce, zaczesujące je do tyłu pod wpływem
stresu. Błękitna koszula idealnie uwydatniała jego szerokie barki i przylegała
szczelnie do wyrzeźbionego ciała, powodując u ciebie lekkie
rozkojarzenie. Kilkukrotnie łapałaś się na przegryzaniu skuwki od długopisu z
tego powodu. Twoim ciałem wstrząsały dreszcze, a serce pragnęło się wydostać i
wpaść w jego dłonie. Choć już dawno było ofiarę jego sideł i nie potrafiło się
z pod nich wydostać. Doskonale wskazywały na to twoje drżące dłonie pod
ciężarem jego przenikliwego spojrzenia oraz telepiące się pod biurkiem nogi.
Gęsia skórka pokrywała całe twoje ciało, gdy kontakt wzrokowy zawisał pomiędzy
wami. Mimo to zachowywałaś pełen profesjonalizm i broniłaś strony Ady,
obwiniając o rozpad małżeństwa Bartosza. Wypowiadałaś się w elokwentny sposób,
dostrzegając się tlący w oczach siatkarza podziw. Na twojej twarzy pojawił się
szeroki uśmiech, kiedy starsza znacznie od ciebie kobieta ogłosiła decyzję sądu.
Małżeństwo Filipiak zostało unieważnione z winy Bartka, co oznaczało, że
odniosłaś zwycięstwo w jednej z cięższych rozpraw. Odetchnęłaś z ulgą,
zamykając za sobą drzwi sali sądowej i przymknęłaś powieki, wypuszczając powoli
powietrze z rozchylonych ust. Gdy rozwarłaś oczy ujrzałaś przed sobą blondynkę,
która dziękowała ci w postaci ciepłego uśmiechu. Uścisnęłaś jej dłoń, kiwając
jedynie głową i życzyłaś powiedzenia na nowej drodze życia. Ada odpowiedziała
ci jedynie nikłym uśmiechem i wyszeptała słowa, których nie spodziewałabyś się
nigdy usłyszeć z jej ust:
-On cię kocha.
Nim rozchyliłaś wargi, aby jej
coś odpowiedzieć zniknęła za zakrętem, pozostawiając cię z plątaniną myśli.
Może kłamała? Po co miałaby ci to mówić skoro doskonale zdawała sobie sprawę z tego,
że za nią nie przepadałaś? Zgodziłaś się dla niej walczyć w sądzie, bowiem
chciałaś dokopać Filipiakowi za wyrządzone krzywdy, za rozkochanie cię i
pozostawienie na pastwę samej sobie, za wiele innych rzeczy. Jednak teraz nie
zamierzałaś chować głowy w piasek. Zacisnęłaś dłonie w pięści i z bojowym
nastawieniem ruszyłaś przed siebie. Stukot twoich obcasów rozbrzmiewał po
długim korytarzu sądu w Gdańsku, sprawiając, że twarz Bartka zwróciła się w
twoim kierunku.
-Bartek, daj nam
szansę.-wyszeptałaś, spoglądając z tlącą się w twoich oczach nadzieją na
blondyna.
-Kpisz sobie ze mnie?-prychnął.
-Nie. Ja popełniłam błąd. Nie
potrafiłam sobie poradzić z własnymi uczuciami, ale teraz już wiem, że
zachowywałam się tak, bo cię kocham. Jesteś wyjątkiem od reguły. Nie zakochuje
się, ale w tobie jakoś potrafiłam.-wydusiłaś na jednym wdechu.
-Wiesz co? Nie wierzę ci. To z
pewnością twoja kolejna gierka tak jak to całe kokietowanie mnie.-wycedził
przez zaciśnięte zęby, mijając cię.
-Bartek!-krzyknęłaś za nim.
-Daj mi spokój.
***
Westchnąłeś głęboko nad złocistą
cieczą, która znajdowała się przed tobą. Spojrzałeś bezradnym wzrokiem na
towarzyszącego ci bruneta i upiłeś łyk zimnego napoju, oblizując wargę. Paweł
pośpiesznie wystukał na ekranie telefonu odpowiedź do swojej dziewczyny i
skupił całą swoją uwagę na tobie. Milczeliście od dobrych kilku minut, ale nie
potrzebowaliście słów, aby dojść do wniosku, że sytuacja miłosna w jakiej się
znalazłeś była beznadziejna. Wiedziałeś to od samego początku, gdy z ust
Malwiny padły słowa, że nie wierzy w miłość, że to zwykłe bujdy. Wtedy jeszcze
nie miałeś pojęcia, że ta dziewczyna skradnie ci serce i każdą myśl jaka
przewinie się przez twoją głowę. Od początku przykuła twoje zainteresowanie
swoim skomplikowaniem, mieszanką wybuchową. Wesołością z domieszką nutki
buntowniczki. Faceci za nią szaleli. Widziałeś to doskonale. Szczególnie, kiedy
przechadzaliście się gdańskimi uliczkami i większość przedstawicieli płci
męskiej obdarowało ją pełnymi zaintrygowania spojrzeniami. A ty byłeś jednym z
nich, lecz ciebie wyróżniało jedno. Nie chciałeś jej jedynie w swojej sypialni
i czuć pod sobą jej rozgrzane ciało. Chciałeś jej na zawsze. Na stałe u swojego
boku i z nikim się nią nie dzielić. To odbierało ci zdrowe myślenie, kiedy była
w pobliżu. Tyle czekałeś, wylałeś ocean nadziei na to, że ona w końcu coś do
ciebie poczuje, obdarzy cię równie mocnym uczuciem jak ty ją, a teraz gdy
zdeklarowała ci miłość najzwyczajniej w świecie w to wątpiłeś. Przecież była
Malwiną Pawłowską. Dziewczyną, która nigdy nie zaznała tego gorącego uczucia,
więc skąd mogła wiedzieć, że właśnie takim cię darzyła? Prychnąłeś pod nosem do
swojej plątaniny myśli i odnotowałeś zaciekawione spojrzenie przyjmującego.
-Miałeś rację. Kocham ją i to
mnie gubi. –sapnąłeś zmęczony psychicznie tą sytuacją.
-Nosz kurwa! Pawciu Halabciu,
inaczej pan Paweł ma zawsze rację!- ożywił się twój przyjaciel, a na jego twarz
wpłynął szeroki uśmiech.-Nie patrz tak na mnie! Nie moja wina, że mama w genach
mądrość dała!
-Szkoda, że urody ci nie
dała.-wystawiłeś mu język, chichocząc na widok jego miny.
-Wracając do ciebie, bo ta
rozmowa zjeżdża na nieodpowiednie tory, to skąd wiesz, że ona nie mówi prawdy?
-Proszę cię! Paweł! Ona nie ma
pojęcia o miłości, a teraz z dupy wyjeżdża mi, że mnie kocha!
-Ale czemu miałaby kłamać?
-Bo uwielbia się bawić moimi
uczuciami. Niegdyś wychodziło jej to perfekcyjnie.
-Ludzie się zmieniają.
-Ale nie ona.
~
Hello! ^^
Przepraszam, że tyle mi z tym zeszło, ale ta część jest cięższa do pisania niż pierwsza tej historii :/ To wyżej nie ma nawet 1000 słów, ale nie potrafię nic więcej z siebie wykrzesać. Wybaczcie mi to. Może wydarzenia jakie miały tu miejsce przynajmniej Wam to wynagrodzą ;3 Już wiecie czemu Bartek odciął się od Malwy.. Ktoś jest w szoku? :D Całuję i do zobaczenia mam nadzieję, że niebawem ;* ( Postaram się za tydzień jakoś zjawić :D)
Czytając ten rozdział ciągle się zastanawiałam, co tutaj się właśnie wydarzyło :D Myślałam, że przegapiłam coś podczas czytania poprzedniego, ale jednak nie :D Więc... Zaskoczyłaś! I to jak! ^^
OdpowiedzUsuńKompletnie się nie spodziewałam, że Bartek zdecyduje się na taki krok i poślubi Adę! Chciał tym ślubem ukryć swoje prawdziwe uczucia i tym samym tylko skrzywdził Adę, która ucierpiała na tym najbardziej. Chociaż z drugiej strony... Może jednak wyszła na tym najlepiej, bo tak to męczyłaby się w małżeństwie bez miłości. Zasługuje na prawdziwą miłość i szczęście, a tego od Bartka na pewno nie otrzymała. Stąd ten rozwód. I do tego wszystkiego w sądzie broniła jej Malwina udowadniając winę Bartka. Ironia losu, czyż nie? Na odchodnym Ada oznajmiła swojej rywalce, że Bartek ją kocha, a ona pchana impulsem wyjawiła mu W KOŃCU swoje prawdziwe uczucia. Tylko niewiele to zmieniło, bo Bartek ani myśli jej wierzyć i uważa, że to jej kolejne gierki. A wystarczyła jedna rozmowa! Niby dorośli ludzie, a momentami zachowują się jak dzieci błądzące we mgle. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów ^^
Pozdrawiam ;*