sobota, 30 listopada 2019

Stacja druga


Zaczerpnęłaś głębokiego oddechu, popychając widniejące przed tobą masywne drzwi. Twoje oczy chłonęły znajome ci już od jakiegoś czasu widoki, a serce obiło się mocniej o mostek z momentem natrafienia twoich tęczówek na te błękitne, niegdyś tak zapierające dech w piersiach. Blondyn rozwarł lekko ustach w skutek zdziwienia i przeszył twoją sylwetkę wzrokiem jakby niedowierzając, że naprawdę tutaj jesteś, że stoisz przed nim odziana w czarną pelerynę i reprezentujesz jego partnerkę, której niegdyś przecież tak nie cierpiałaś. Po sali sądowej echem niosły się słowa sędziny, a chwilę później prawnika Filipiaka oraz twoje. Na przemian udzielały się obie strony biorące udział w rozprawie. Twoja uwaga jednak nie skupiała się w pełnym stopniu na procesie sądowym. Stalowe tęczówki pożerały dyskretnym wzrokiem twarz atakującego, który co jakiś czas cię na tym przyłapywał. Tęskniłaś za jego delikatnymi, ale zarazem wyraźnymi rysami twarzy, drutami, za którymi to skrywał się uśmiech kupujący twoje serce w całości oraz jasnymi kosmykami, w które wplatał smukłe palce, zaczesujące je do tyłu pod wpływem stresu. Błękitna koszula idealnie uwydatniała jego szerokie barki i przylegała szczelnie do wyrzeźbionego ciała, powodując u ciebie lekkie rozkojarzenie. Kilkukrotnie łapałaś się na przegryzaniu skuwki od długopisu z tego powodu. Twoim ciałem wstrząsały dreszcze, a serce pragnęło się wydostać i wpaść w jego dłonie. Choć już dawno było ofiarę jego sideł i nie potrafiło się z pod nich wydostać. Doskonale wskazywały na to twoje drżące dłonie pod ciężarem jego przenikliwego spojrzenia oraz telepiące się pod biurkiem nogi. Gęsia skórka pokrywała całe twoje ciało, gdy kontakt wzrokowy zawisał pomiędzy wami. Mimo to zachowywałaś pełen profesjonalizm i broniłaś strony Ady, obwiniając o rozpad małżeństwa Bartosza. Wypowiadałaś się w elokwentny sposób, dostrzegając się tlący w oczach siatkarza podziw. Na twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy starsza znacznie od ciebie kobieta ogłosiła decyzję sądu. Małżeństwo Filipiak zostało unieważnione z winy Bartka, co oznaczało, że odniosłaś zwycięstwo w jednej z cięższych rozpraw. Odetchnęłaś z ulgą, zamykając za sobą drzwi sali sądowej i przymknęłaś powieki, wypuszczając powoli powietrze z rozchylonych ust. Gdy rozwarłaś oczy ujrzałaś przed sobą blondynkę, która dziękowała ci w postaci ciepłego uśmiechu. Uścisnęłaś jej dłoń, kiwając jedynie głową i życzyłaś powiedzenia na nowej drodze życia. Ada odpowiedziała ci jedynie nikłym uśmiechem i wyszeptała słowa, których nie spodziewałabyś się nigdy usłyszeć z jej ust:

-On cię kocha.

Nim rozchyliłaś wargi, aby jej coś odpowiedzieć zniknęła za zakrętem, pozostawiając cię z plątaniną myśli. Może kłamała? Po co miałaby ci to mówić skoro doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że za nią nie przepadałaś? Zgodziłaś się dla niej walczyć w sądzie, bowiem chciałaś dokopać Filipiakowi za wyrządzone krzywdy, za rozkochanie cię i pozostawienie na pastwę samej sobie, za wiele innych rzeczy. Jednak teraz nie zamierzałaś chować głowy w piasek. Zacisnęłaś dłonie w pięści i z bojowym nastawieniem ruszyłaś przed siebie. Stukot twoich obcasów rozbrzmiewał po długim korytarzu sądu w Gdańsku, sprawiając, że twarz Bartka zwróciła się w twoim kierunku.

-Bartek, daj nam szansę.-wyszeptałaś, spoglądając z tlącą się w twoich oczach nadzieją na blondyna.

-Kpisz sobie ze mnie?-prychnął.

-Nie. Ja popełniłam błąd. Nie potrafiłam sobie poradzić z własnymi uczuciami, ale teraz już wiem, że zachowywałam się tak, bo cię kocham. Jesteś wyjątkiem od reguły. Nie zakochuje się, ale w tobie jakoś potrafiłam.-wydusiłaś na jednym wdechu.

-Wiesz co? Nie wierzę ci. To z pewnością twoja kolejna gierka tak jak to całe kokietowanie mnie.-wycedził przez zaciśnięte zęby, mijając cię.

-Bartek!-krzyknęłaś za nim.

-Daj mi spokój.


***


Westchnąłeś głęboko nad złocistą cieczą, która znajdowała się przed tobą. Spojrzałeś bezradnym wzrokiem na towarzyszącego ci bruneta i upiłeś łyk zimnego napoju, oblizując wargę. Paweł pośpiesznie wystukał na ekranie telefonu odpowiedź do swojej dziewczyny i skupił całą swoją uwagę na tobie. Milczeliście od dobrych kilku minut, ale nie potrzebowaliście słów, aby dojść do wniosku, że sytuacja miłosna w jakiej się znalazłeś była beznadziejna. Wiedziałeś to od samego początku, gdy z ust Malwiny padły słowa, że nie wierzy w miłość, że to zwykłe bujdy. Wtedy jeszcze nie miałeś pojęcia, że ta dziewczyna skradnie ci serce i każdą myśl jaka przewinie się przez twoją głowę. Od początku przykuła twoje zainteresowanie swoim skomplikowaniem, mieszanką wybuchową. Wesołością z domieszką nutki buntowniczki. Faceci za nią szaleli. Widziałeś to doskonale. Szczególnie, kiedy przechadzaliście się gdańskimi uliczkami i większość przedstawicieli płci męskiej obdarowało ją pełnymi zaintrygowania spojrzeniami. A ty byłeś jednym z nich, lecz ciebie wyróżniało jedno. Nie chciałeś jej jedynie w swojej sypialni i czuć pod sobą jej rozgrzane ciało. Chciałeś jej na zawsze. Na stałe u swojego boku i z nikim się nią nie dzielić. To odbierało ci zdrowe myślenie, kiedy była w pobliżu. Tyle czekałeś, wylałeś ocean nadziei na to, że ona w końcu coś do ciebie poczuje, obdarzy cię równie mocnym uczuciem jak ty ją, a teraz gdy zdeklarowała ci miłość najzwyczajniej w świecie w to wątpiłeś. Przecież była Malwiną Pawłowską. Dziewczyną, która nigdy nie zaznała tego gorącego uczucia, więc skąd mogła wiedzieć, że właśnie takim cię darzyła? Prychnąłeś pod nosem do swojej plątaniny myśli i odnotowałeś zaciekawione spojrzenie przyjmującego.

-Miałeś rację. Kocham ją i to mnie gubi. –sapnąłeś zmęczony psychicznie tą sytuacją.

-Nosz kurwa! Pawciu Halabciu, inaczej pan Paweł ma zawsze rację!- ożywił się twój przyjaciel, a na jego twarz wpłynął szeroki uśmiech.-Nie patrz tak na mnie! Nie moja wina, że mama w genach mądrość dała!

-Szkoda, że urody ci nie dała.-wystawiłeś mu język, chichocząc na widok jego miny.

-Wracając do ciebie, bo ta rozmowa zjeżdża na nieodpowiednie tory, to skąd wiesz, że ona nie mówi prawdy?

-Proszę cię! Paweł! Ona nie ma pojęcia o miłości, a teraz z dupy wyjeżdża mi, że mnie kocha!

-Ale czemu miałaby kłamać?

-Bo uwielbia się bawić moimi uczuciami. Niegdyś wychodziło jej to perfekcyjnie.

-Ludzie się zmieniają.

-Ale nie ona.

~
Hello! ^^
Przepraszam, że tyle mi z tym zeszło, ale ta część jest cięższa do pisania niż pierwsza tej historii :/ To wyżej nie ma nawet 1000 słów, ale nie potrafię nic więcej z siebie wykrzesać. Wybaczcie mi to. Może wydarzenia jakie miały tu miejsce przynajmniej Wam to wynagrodzą ;3  Już wiecie czemu Bartek odciął się od Malwy.. Ktoś jest w szoku? :D Całuję i do zobaczenia mam nadzieję, że niebawem ;* ( Postaram się za tydzień jakoś zjawić :D)


1 komentarz:

  1. Czytając ten rozdział ciągle się zastanawiałam, co tutaj się właśnie wydarzyło :D Myślałam, że przegapiłam coś podczas czytania poprzedniego, ale jednak nie :D Więc... Zaskoczyłaś! I to jak! ^^
    Kompletnie się nie spodziewałam, że Bartek zdecyduje się na taki krok i poślubi Adę! Chciał tym ślubem ukryć swoje prawdziwe uczucia i tym samym tylko skrzywdził Adę, która ucierpiała na tym najbardziej. Chociaż z drugiej strony... Może jednak wyszła na tym najlepiej, bo tak to męczyłaby się w małżeństwie bez miłości. Zasługuje na prawdziwą miłość i szczęście, a tego od Bartka na pewno nie otrzymała. Stąd ten rozwód. I do tego wszystkiego w sądzie broniła jej Malwina udowadniając winę Bartka. Ironia losu, czyż nie? Na odchodnym Ada oznajmiła swojej rywalce, że Bartek ją kocha, a ona pchana impulsem wyjawiła mu W KOŃCU swoje prawdziwe uczucia. Tylko niewiele to zmieniło, bo Bartek ani myśli jej wierzyć i uważa, że to jej kolejne gierki. A wystarczyła jedna rozmowa! Niby dorośli ludzie, a momentami zachowują się jak dzieci błądzące we mgle. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń