Za pomocą opuszków palców
przywołałaś do siebie blondyna, który kręcił z niedowierzaniem głową nad twoją
chęcią górowania dziś na parkiecie. Posłusznie jednak powędrował do ciebie i
przystanął naprzeciw, bujając się w rytm energicznej melodii. Basy obijające
się o twoje drobne ciało wprawiały je w drżenie, a usta same szeptały tekst
piosenki, która należała do jednej z twoich ulubionych, aby po chwili
wykrzykiwać go na całe gardło wraz z rzeką ludzi, w której tonęliście z
siatkarzem. Przymknęłaś powieki pod wpływem błogości i podrywałaś się z
podłoża, nie zważając na wysokie szpilki. Byłaś w swoim żywiole, Malwino. Wtedy
nic się nie liczyło. Twoje biodra kołysały się zmysłowo, a ręce poruszały do
rytmu jaki za pomocą sporych rozmiarów roznosił się po wnętrzu klubu. Bartek
zbliżył się do ciebie znacznie, otrzymując od ciebie porozumiewawczy, szeroki
uśmiech, który miał go nagrodzić za odpowiednie czytanie twoich intencji.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chcesz się wyszumieć i chciał ci w tym
pomóc. Dlatego też nie uniosłaś w geście zdziwienia brwi, gdy jego smukłe
dłonie spoczęły tuż nad twoimi pośladkami. Wykrzywiłaś usta w figlarnym uśmiechu
w momencie zaplecenia ramion na jego szyi i kontynuowałaś swoje poczynania na
parkiecie. Filipiak zapragnął urozmaicenia i chwycił twoją dłoń w swoją,
okręcając cię wokół własnej osi. Zachichotałaś pod nosem na radość wymalowaną
na jego twarzy, na którą padały rozmaite strumienie klubowego światła i
pozwoliłaś się mu prowadzić w tańcu. Nie pożałowałaś tego, bowiem wir muzyki
pochłonął was całkowicie i dopiero czterdzieści minut później z płytkimi
oddechami lawirowaliście pomiędzy skupiskiem spragnionych zabawy klubowiczów,
aby dotrzeć do zajmowanej przez was loży. Pociągnęłaś zachłanny łyk drinka za
pomocą słomki i mruknęłaś zadowolona, gdy odczułaś chłodną ciecz na powierzchni
języka, która momentalnie ugasiła twoje pragnienie. Zadarłaś wzrok z nad
wysokiej szklanki wypełnionej kolorowym napojem i spojrzałaś na twojego
towarzysza, który niemrawo mieszał
słonką swój trunek. Już od wkroczenia do gdańskiego lokalu wydawało ci się, że
mimo chęci do zabawy jaka w nim buzowała nie wszystko gra. Na twarz nałożył
maskę wesołego, beztroskiego chłopaka, choć tak naprawdę coś wyraźnie go dręczyło,
zatruwało myśli i nie pozwoliło w pełni skupić się na szaleństwie podczas
niedzielnej nocy.
-Bartek, co jest? –zagaiłaś do
niego, chwytając jego dłoń spoczywająca na stole, aby przywołać jego uwagę.
-W Bełchatowie na meczu była Klaudia.
–westchnął, uraczając cię spojrzeniem.- Ciągle jestem na nią zły, bo
powiedziała mi wtedy, że się mną bawisz, igrasz z moimi uczuciami i emocjami, a
najlepsze, że stwierdziła, że nie jesteś dziewczyną dla mnie, choć tylko się przyjaźnimy.
Insynuuje, że się w tobie zakochałem. – prychnął, wywracając oczami.
-Ja pierdolę.- parsknęłaś,
uderzając się z otwartej dłoni w czoło.- Bartek, nie przejmuj się tym co
powiedziała. Naprawdę szkoda zachodu. –zapewniłaś go, posyłając mu lekki
uśmiech.
Wolałaś, aby nie był świadom tego
ile racji miała blondynka. Faktycznie, czasami zdarzało ci się testować wytrzymałość
Filipiaka, ale czyniłaś to w granicach rozsądku. Nie chciałaś wprowadzać tej
gierki za wiele do waszej relacji. Lubiłaś blondyna i nie mogłaś go potraktować
jak pozostałości facetów na tej planecie. Po za tym po raz pierwszy w swoim
życiu zyskałaś przyjaciela, dlatego też musiałaś o niego zadbać. Czego
doskonałym dowodem było zwleczenie go z parkietu, gdy zegar wybił drugą w nocy,
aby mógł się w pełni zregenerować i pozbyć alkoholu krążącego w jego krwiobiegu
do czasu popołudniowego treningu. Gdy miałaś już wyrecytować kierowcy taksówki
adres Bartka ten wtrącił ci się i podyktował dane twojego zameldowania. Blondyn
zarzucił ramie na twoje plecy, a ty uniosłaś pytająco brew, mając na myśli jego
wcześniejsze zachowanie. Siatkarz wzruszył jedynie ramionami i puścił ci oczko.
Zrezygnowana westchnęłaś tylko cicho i zatopiłaś wzrok w nocnej panoramie
miasta.
***
Zaniosłeś się śmiechem, gdy
brunetka zahaczyła obcasem o dywan i zachwiała się lekko, tracąc równowagę.
Malwina ukazała ci środkowy palec prawej dłoni i rzuciła, abyś czuł się jak u
siebie, mrucząc cicho, że znika pod prysznic. Skinąłeś jedynie głową i opadłeś
na kanapę w salonie, splatając ramiona za głową i rozciągając się leniwie. Do
twoich uszu dotarł dźwięk obijającego się o brodzik strumienia wody, więc twoje
myśli mimowolnie popędziły w kierunku kwestii jak prezentować się może ciało
Pawłowskiej bez warstwy ubrań na sobie.
-Nie spać, zwiedzać,
zapierdalać!- wykrzyknęła ci wprost do ucha dziewczyna.
Momentalnie poderwałeś się z
sofy, przykładając dłoń do lewej piersi. Zmierzyłeś wzrokiem pełnym wyrzutu i
pretensji nieskazitelną twarz właścicielki mieszkania, która nie pokryta była
ani gramem makijażu i naprawdę urzekło cię jak ślicznie się tak prezentowała.
Zachichotała dźwięcznie na twoją reakcje i kontynuowała to, kiedy zajrzałeś do
wnętrza jej lodówki.
-Niby sportowiec, niby fit życie,
a tu obżartuch jeden szuka chlania po drugiej w nocy!-pokręciła z
niedowierzaniem głową.
-Siatkarz też człowiek, może ciut
wielki, ale nadal człowiek.-prychnąłeś pod nosem.- No skoro ciebie takiego
ciasteczka z kremem i posypką Oreo nie
mogę połknąć w całości to…
-To musisz wybrać inną opcję? –parsknęła,
mrugając kilkukrotnie.- Właśnie tacy są faceci! Zamiast się wysilić, wybrać inny
patent to lecą do pierwszej lepszej, a na dodatek łatwej kizi mizi! –fuknęła podirytowana,
żywo gestykulując dłońmi.
-Ja taki nie jestem!- odparłeś
momentalnie, zamykając lodówkę i zjawiając się przy niej.- Paweł może i tak,
ale nie ja!
-Śpisz na podłodze.-wypowiedziała
ostro.
-Co?- zmarszczyłeś brwi, przyglądając
się jej z nie zrozumieniem.
-Wytłumaczę ci to inaczej. Ty,
waruj, podłoga w salonie.
-Pawłowska, ty się chyba
wydurniasz.
-Ależ skąd. Dobranoc!
Wpatrywałeś się w oddalającą
sylwetkę brunetki odzianą w miękki, śnieżnobiały szlafrok i przysięgałeś w
głowie, że nigdy jej nie zrozumiesz, nie pojmiesz. Zbity z tropu przejechałeś
dłonią po twarzy i wzruszyłeś ramionami, mając już zamiar poddać się woli pani
domu, lecz trybiki w twojej głowie złączyły się i wpadły na pewien pomysł.
Zakradłeś się do jej pokoju i nachyliłeś nad jej twarzą, owiewając jej policzki
ciepłym oddechem.
-Co ty do cholery wyrabiasz,
Filipiak?! –wrzasnęła zdezorientowana.
-Mówiłem, że lubię pewne siebie i
stanowcze dziewczyny.- mruknąłeś niskim tonem głosu tuż przy jej uchu. –Nic się
nie zmieniło.
Pod dłonią ułożoną na materiale
kołdry poczułeś jak się wzdrygnęła na twój gest. Mimowolnie na twoich ustach
zagościł cwany uśmieszek. Twoje błękitne tęczówki zatonęły w krainie czekolady
jej ciemnych oczu i takim oto sposobem wasze wargi otarły się o siebie
kilkukrotnie. Twoje dłonie spoczywały na jej policzkach, gładząc ich jedwabistą
skórę opuszkami palców. Zmysłowy pocałunek zakończył się z momentem, gdy
chwyciła cię za materiał koszulki i przeciągnęła na drugą stronę łóżka.
-Znaj moją dobroć, Filipiak. –mruknęła
cicho.- Nie przeciągaj struny złotko z tymi pocałunkami.
Zaśmiałeś się na jej słowa i
skinąłeś lekko głową. Musnąłeś przelotnie wargami policzek dziewczyny, siląc
się na delikatny uśmiech:
-A to na dobranoc.
-Kolorowych, Filipiak.
Takim oto sposobem ponownie
doświadczałeś ciepła uderzającego od drobnego ciała brunetki, która zapewne
nawet nie zdawała sobie sprawy, że niemal po zaśnięciu się w ciebie wtuliła.
Twój umysł momentalnie przywołał obrazy świątecznej nocy oraz wasze igraszki,
które nigdy nie zatarły się na dobre. Co jakiś czas powracaliście do droczenia
się, które podsycane było nutką chemii, jaka powstawała pomiędzy waszą dwójką z
zerowych fundamentów. Nie rozumiałeś tego procesu, ale coraz bardziej ci się on
podobał, a szczególnie, kiedy twoje nozdrza otulał słodki zapach jej szamponu
do włosów.
***
Mijały tygodnie, a twoje kontakty
ze studentką prawa stawały się coraz lepsze. Coraz częstsze stawały się także twoje
wizyty w klubach nocnych w towarzystwie niewysokiej brunetki oraz wiele razy
zdarzało się, że składałeś jej niezapowiedzianą inspekcje w mieszkaniu, odsuwając
sobie jedno z krzeseł przy kuchennym stole i oczekując nałożenia obiadu jaki
akurat przygotowywała. Z promiennym uśmiechem pląsającym ci się na ustach
okręcałeś żółto-błękitną Mikasę na palcu wskazującym, oczekując rozpoczęcia
treningu. Pomachałeś żywiołowo w kierunku zmierzającego ku tobie bruneta, u
którego o dziwo nie dostrzegłeś euforii na twarzy. Paweł z beznamiętnym wyrazem
twarzy odpowiedział ci na przywitanie w taki sam sposób i chwycił piłkę w dłoń.
Dopiero wówczas udał się w twoją stronę. Jego błękitne tęczówki przestudiowały
cię na wskroś, gdy przystanął naprzeciwko ciebie.
-Bartek, do cholery! Co się z
tobą dzieje?!-wyrzucił z siebie nagle, a ty znieruchomiałeś, mrugając
kilkukrotnie, aby stwierdzić czy Halaba naprawdę się na ciebie uniósł.
-O co ci chodzi?-zmarszczyłeś
brwi z niezrozumieniem.
-Od kiedy kurwa zaliczasz każda
możliwą imprezę w okolicy i zarywasz noce, przychodząc niewyspany na trening?!
Ja się pytam od kiedy do chuja?!-żywo gestykulował dłońmi, podnosząc ton
głosu.- Stary Bartek tego nie robił! Mój przyjaciel, Bartek tego nie robił!-
prychnął.
~
Tadam!Gorący wypuszczony prosto z mojej klawiatury, świeży jak upieczona co dopiero bułeczka , pełen humoru, ale także chyba zwierający niespodziankę, nowy rozdział wędruje do Was! ^^ Bartek się nam rozhulał i już wcale nie jest taki nieśmiały, co mało to on przez chwilę dyktował warunki tej "gry" :D No, ale chyba najbardziej zaskoczył chyba mimo wszystko Paweł.. Słusznie mówi? Zacznie się dziać Kochane i to już na dobre! ^^ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*