Jej ciemne oczy zalała fala
przerażenia, a w ich odbiciu dostrzegłeś rozpryskujące się na grafitowym niebie
fajerwerki. Momentalnie zwróciłeś głowę w ich kierunku i stanąłeś za brunetką,
obejmując ją mocno w pasie i tuląc się do jej pleców. Jej słodki zapach
nawiedzał twoje nozdrza, wprawiając cię w wyjątkowo przyjemny stan. Wsparłeś
brodę na czubku jej głowy i podziwiałeś zjawisko mające miejsce na waszych
oczach, czując jak ulga zalewa twoje ciało. To należące natomiast do Malwiny
zaczęło drzeć, więc momentalnie zrzuciłeś z siebie marynarkę i zarzuciłeś ją na
jej ramiona. Jej czekoladowe tęczówki przepełnione były wdzięcznością i
wesołością oraz czymś pokroju strachu. Może nie postąpiłeś odpowiednio wyznając
jej swoje uczucia w takim momencie, gdzie kończył się pewien etap waszej
znajomości a rozpoczynał kolejny? Może ona pragnęła go rozpocząć bezproblemowo,
a swoimi słowami zasiałeś bałagan w jej głowie.
-Bartek, posłuchaj.- zwróciła się ku
tobie, a ty poluzowałeś uścisk, utkwiwszy spojrzenie w jej rozświetlonej przez
uliczną latarnie twarzy. – Też cię kocham, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo
nigdy tego nie czułam. Jesteś pierwszą osobą, na którą tak dziwnie i
emocjonalnie reaguje, ale…-tłumaczyła ci, gładząc zewnętrzną częścią dłoni twój
policzek.
Zamrugałeś kilkukrotnie, słysząc
słowa, których padnięcia z jej ust oczekiwałeś niemalże od samego początku.
Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, a twoje usta rozciągnęły się w promiennym,
najszczerszym z możliwych uśmiechów jakimi dysponowałeś. Ten stan błogości
jednak nie mógł trwać wiecznie. Zawsze musiało być jakieś “ale” i było i tym
razem.
-Ale co?-uniosłeś pytająco brew,
naciskając na te słowa.
-Boję się.- wypowiedziała drżącym
głosem, a w jej oczach zabłysły łzy.
-Malwina, przecież wiesz, że nigdy bym
cię nie skrzywdził. Znaczysz dla mnie zdecydowanie zbyt dużo, abym do tego
doprowadził. Jesteś ważniejsza niż wszystko i wszyscy. Niż siatkówka.-mówiłeś
cicho, podtrzymując dłońmi jej ramion i lekko nią potrząsając, aby przekaz
twojej wypowiedzi do niej dotarł.
-Bartek, ale nie możesz mi kurwa
obiecać, że mnie nie zranisz. Nie wiesz tego.-pokręciła głową, zagryzając
wargi, aby tlące się w jej oczach słone łzy nie wydostały się na powierzchnie
policzków.
-Właśnie, że do cholery wiem!-
podniosłeś ton głosu.- Nie masz pojęcia ile na to czekałem. Ile się
nacierpiałem i ile przeszedłem, aby usłyszeć od ciebie te dwa ważne słowa.
Bałem się, że nigdy ich nie usłyszę. Dlatego teraz tego nie schrzanię, Malwi.
Obiecuję ci to. –musnąłeś wargami jej czoło.
Na jej ustach błąkał się szczery,
promienny uśmiech. Chwyciła cię za koszulę i przyciągnęła do siebie, nie
zważając na stłuczone kieliszki, których odłamki znalazły się pod waszymi
butami. Oplotła ramionami twoją szyję i przywarła ustami do twoich, siejąc
spustoszenie w twoim organizmie, Bartoszu. Dreszcze przebiegły przez całe twoje
ciało, a serce obijało się o klatkę piersiową w zdecydowanie zbyt szybkim
tempie, lecz teraz na to nie zważałeś. Chłonąłeś ją. Twoją ukochaną, której
wreszcie legalnie mogłeś posmakować. Czerpałeś z tej chwili najwięcej jak się
dało, spijając z jej warg słodki posmak szampana, który odbierał ci racjonalne
myślenie.
-Państwo Filipiak is coming in 2020
ludziska pyśiska! –zawrzeszczał Halaba, wymachując butelką szampana nad głową.
-Temu panu już wystarczy.- mruknął
Kozub, który objął kolegę ramieniem i zaprowadził do środka.
***
Parsknęłaś głośnym śmiechem na słowa
rozgrywającego gdańskiej drużyny i spoglądałaś jak nieśmiało Bartek splata ze
sobą wasze dłonie. Przyjemnie było odczuwać ciepło jego skóry na swojej.
Posłałaś mu ukradkowy uśmiech i pociągnęłaś za sobą do wnętrza klatki
schodowej. Ta noc rozpoczęła nowy rok najcudowniej jak tylko to było możliwe.
Otulona przez solidną woń perfum blondyna energicznie wywijałaś na
prowizorycznym parkiecie, kątem oka podziwiając siatkarzy, którym powoli
alkohol dawał się we znaki. Uspokajający dotąd towarzystwo Łukasz obracał sprawnie
miotłę, spoglądając na nią uwodzicielsko, a Janusz to wszystko uwieczniał przy
pomocy swojego telefonu. Roześmiana starałaś się zachować równowagę, lecz było
to nie lada wyzwaniem w tej sytuacji. Huber, który dotarł do gdańskiej paczki
nieco później chwycił w smukłą dłoń pilot od telewizora i oplatając ramieniem
szyję gospodarza imprezy ruszył w twoim kierunku. Pokręciłaś z niedowierzaniem
głową, tym samym odwodząc ową dwójkę od zamiarów, które zdążyłaś już
przewidzieć. Nim jednak się zorientowałaś to środkowy podsuwał ci pod nos
kawałek plastiku z diodą na czubku, a Paweł wcielał się w rolę kamerzysty.
-Pani Pawłowska-Filipiak jak się pani
bawi na przezajebistej, przewykurwistej, prze jakieś tam jeszcze domówce
życia?- znokałtował cię pytaniem Norbert, wprawiając cię w niepohamowanym
chichot.
-Jest zażenowana, Norbercie.- odparł
Bartek, wyręczuając cię w udzieleniu odpowiedzi z szerokim uśmiechem i
widocznymi oznakami rozbawienia na twarzy.
-Ależ czemu to tak?! Co się panience
nie podoba?! Alkohol, żarełko?! Proszę mówić otwarcie! Gospodarz czuwa, a nie
tylko na parkiecie hula jak ten tutaj!- przyjmujący wskazał dłonią na swojego
przyjaciela z Bełchatowa.
-Pawełku, to już ten czas, kiedy
powinieneś się położyć, bo rymy wchodzą za mocno.-objął go ramieniem twój
chłopak, przyglądając mu się z troską i pogodnym uśmiechem.
-A idź pan w chuj!-machnął na niego
jedynie ręką Halaba.- Gospodarz kładzie się spać ostatni!
Zlekceważyłaś dalsze wymiany słowne
przyjaciół i wyplotłaś się z objęć blondyna, krocząc w stronę stoiska z
napojami. Wysoką szklanką uderzyłaś o tą należącą do twojej przyjaciółki, która
tylko przewracała oczami, spoczywajac na kanapie i śledząc poczynania swojego
ukochanego. Ty natomiast roześmiana pochłaniałaś kolejne ilości trunków w
postaci kolorowych drinków i wdawałaś się w rozmowy z pozostałymi zawodnikami
obecnymi na Sylwestrze oraz ich towarzyszkami. Jęknęłaś przeciągle, gdy z
głośników zaczęła wydobywac się znajoma melodia utworu, którego prekazu nie
rozumiałaś, a jeszcze bliższa rozpaczy byłaś, kiedy na scenie stworzonej ze
stołu stanął właściciel mieszkania w towarzystwie swojego kumpla.
- …Rapapara! Miała ryja jak kopara!
-wyli siatkarze do pilota od telewizora.
-On chciał się zakochać ze wszystkich
sił, lecz ciągle widział ten wielki ryj…-dołączył się na trzeciego wstawiony
Janikowski.
-Boże, młodego zgorszają nawet! Ja nie
mam słów!- zawyłaś, uderzając się z otwartej dłoni w czoło.
Mimo wszystko jednak o ściany
mieszkania obijał się twój głośny śmiech, który spotkał się z objawami rozbawienia
u innych obecnych na imprezie. Po chwili równie mocno rozbawiona obserwowałaś
układ taneczny przygotowany przez zawodników Gdańska w postaci zdarcia z siebie
koszul i wywijania nimi do rytmów Ona by tak chciała, co było ciut lepszym
doświadczeniem niż poprzednie występy wokalne. Tuż przed piątą rano dane ci
było spoczywać w silnych ramionach atakującego, który okupywał z tobą pokój
gościny. Wargami ocierał się o płatek twojego ucha, szepcząc ci do ucha niskim,
pociągającym tonem głosu, lecz byłaś zbyt wyczerpana, aby odpowiedzieć na jego
zaczepki i dosięgnąć z nim szczytu przyjemności podczas miłosnych uniesień. Po
raz pierwszy od bardzo dawna zasnęłaś z błogim uśmiechem na ustach.
~*~
Hello! ^^
Troszkę mi zeszło, ale druga część była ciężka do napisania, a chciałam coś śmiesznego wykombinować :D Mam nadzieję, że mi się udało Was rozbawić ;3 Bartek i Malwinka zostali oficjalnie parą, a towarzystwo świętuje ^^ Zobaczymy ile potrwa ta sielanka, bo trochę planów na nich mam ;) Całuję i do zobaczenia mam nadzieje za tydzień ;*