Nie miałeś pojęcia co tobą
kierowało, ale po zakończeniu dialogu balkonowego z Pawłem zbiegłeś po schodach
jak narwany i zgarniając z kuchennego blatu kluczyki do samochodu, rzuciłeś
przez ramie, że nie wiesz kiedy wrócisz. Byłeś zbyt chaotyczny by zauważyć na
sobie pytający wzrok ojca oraz pełen satysfakcji uśmiech rodzicielki, która
prawdopodobnie rozgryzła pomysł odbycia przez ciebie niespodziewanej podróży.
Działałeś pod wpływem impulsu. Nie myślałeś racjonalnie. W obecnej chwili nie
istniało dla ciebie coś takiego jak trzeźwe czy chłodne myślenie. W
towarzystwie świątecznych melodii puszczanych na przemian z tradycyjnymi
kolędami pokonywałeś trasę dzielącą cię od jedynego marzenia jakiego spełnienia
oczekiwałeś podczas tegorocznych świąt. A raczej jednej osoby, która za jego
realizacje mogła odpowiadać. Nikły uśmiech przebiegł przez twoje usta, gdy
blondynka, która odebrała od ciebie telefon niemalże po pierwszym sygnale i
poznała twoje zamiary pisnęła podekscytowana do telefonu, życząc ci wylewnie
powodzenia oraz robiąc ci wykład o tym, żebyś tego nie spieprzył. Roześmiany
skręciłeś na odpowiednie osiedle i dokładnie wysłuchiwałeś jej wskazówek co do
adresu zamieszkania dziewczyny. Studiowałeś uważnym wzrokiem pobliskie budynki
i zatrzymałeś się przed tym odpowiednim. Pożegnałeś się z Olszewską, a
następnie zgasiłeś silnik i przymknąłeś powieki, wypuszczając głośno powietrze.
Tak właściwie nie wiedziałeś po co tu przyjechałeś, co zamierzałeś uczynić oraz
na co mogłeś liczyć, ale coś wyraźnie zaprowadziło cię do niej, a ty
traktowałeś to jako znak. Szczerze mówiąc miałeś głębokie nadzieję, że
świąteczna aura, która docierała do ciebie z każdej strony jakoś na nią wpłynie
i coś pomiędzy wami zdziała. Zasuwając kurtkę pod samą szyję zatrzasnąłeś za sobą
drzwi samochodu i po przeciśnięciu się przez drzwi klatki schodowej, gdy
czteroosobowa rodzina udawała się na pasterkę, wspiąłeś się na odpowiednie
piętro. Niepewnie uderzyłeś knykciami o powierzchnię dębowych drzwi i
poddenerwowany oczekiwałeś na wyrok. Zapewne Malwina się nikogo nie spodziewała
o tak później porze, ale liczyłeś, że otworzy ci drzwi i na ciebie nie
nawrzeszczy po twoim ostatnim zachowaniu. Zachłysnąłeś się powietrzem, kiedy
zza nich wyłoniła się jej drobna sylwetka opięta przez czarną sukienkę, która
odkrywała jej ramiona. Wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i niesamowicie niż
wtedy, kiedy się poznaliście. Jej ciemne włosy falami opadały na odkryte
ramiona, a na powiekach widniał jasny, połyskujący cień, który idealnie
współgrał z pomadką w tym samym
odcieniu.
-Co ty tutaj…?-wydusiła z siebie
w końcu, ale nie dane jej było dokończyć.
Momentalnie oplotłeś smukłymi
palcami jej chude nadgarstki, przyciągając ją do siebie. Naparłeś swoimi ustami
na jej, a stało się to tak szybko, że nie miała kiedy zaprotestować, a może
wcale nie chciała? Wtargnąłeś językiem pomiędzy jej rozwarte miękkie wargi,
rozkoszując się ich truskawkowym posmakiem i delikatnie popchnąłeś ją do tyłu,
wkraczając tuż za nią do mieszkania. Mile zaskoczony mruknąłeś przeciągle,
kiedy najpierw opuszkami palców pogładziła skórę twoich rozpalonych nieco
policzków, a później po przez kark przeniosła dłonie na twoje włosy, wplatając
w nie palce. Zważając na brak oznak zdenerwowania z jej strony oraz jej pewne poczynania oznaczało to, że
przebywacie w mieszkaniu totalnie osamotnieni, co niezmiernie ci odpowiadało.
Dlatego też pozwoliłeś sobie na odrobine śmiałości. Ująłeś w swoje wielkie
dłonie jej zgrabne pośladki i przywarłeś jej drobne ciało do chłodnej
powierzchni ściany, pozwalając się jej opleść nogami w pasie. Zakleszczyła uda
wokół twojej talii i zjechała dłońmi do linii guzików twojej koszuli. Ty
natomiast wsunąłeś swoje pod materiał jej wieczornej kreacji, miętoląc w nich jej
jędrną skórę. Słyszałeś przeciągły jęk wydobywający się z jej ust, który
przerodził się w ciche westchnięcia, gdy twoje usta spoczęły na jej szyi,
obsypując ją toną pocałunków. Przyciągnęła cię bliżej siebie i odchyliła głowę
ku tyłowi, aby ułatwić ci dostęp, szepcząc cicho, gdzie masz się udać. Nie kontrolowałeś
się. Działałeś jak w tranie. Szare komórki wymarły w tobie, gdy ona była w
pobliżu. Otumaniła cię sobą, totalnie omamiła. Przebiegłeś wygłodniałym, dzikim
wzrokiem po jej skąpanej w barwach lampek choinkowych twarzy i uchwyciłeś jej
pełne pragnienia spojrzenie. To było wystarczającym bodźcem do dania jej
wszystkiego czego zapragnie. A tak właśnie zamierzałeś zrobić, Bartku. Docierając do jej sypialni rzuciłeś ją na
miękki materac łóżka i zawisłeś nad nią, sunąc czubkiem nosa po jej karku po przez
odkryty dekolt. Zauważyłeś gęsią skórkę jaka pokryła całe jej ciało i czułeś,
że nie było to spowodowane chłodem pościeli z jaką spotkała się jej skóra
chwilę temu. Jej niecierpliwe dłonie natomiast rozprawiały się z guzikami
twojej koszuli podczas, gdy ty dotykiem opuszków palców pieściłeś jej
najczulsze miejsce skryte za materiałem czerwonej koronki. Do twoich uszu
idealnie docierał dźwięk zasysania przez nią powietrza oraz jego gwałtownego
wypuszczania. Siwo błękitne tęczówki spotkały się na jednym pułapie wysokości z
czekoladowymi, a prądu przechodzącego przez wasze ciała w tym momencie nie dało
się zignorować. Wycisnąłeś kilka zmysłowych pocałunków na jej słodkich ustach
podczas, gdy ona zsunęła z twoich ramion ubranie, rzucając nim gdzieś w kąt. Jej
palce przebiegały po twoim nagim torsie, doprowadzając cię do dreszczy i gęsiej
skórki, ale nie umiałeś zaprzeczyć samemu sobie, że za tym nie tęskniłeś.
Nienawiść oraz miłość jaką ją darzyłeś rozdzierała cię od środka i sprawiała,
że wasze wspólne doznania stawały się jeszcze bardziej intensywne i cholernie
przyjemne. Jak przez mgłę pamiętałeś moment zatknięcia się całkowicie nagiego
ciała z jej tak idealnie wyrzeźbionym i mieszczącym się w twoich dłoniach. Wdychałeś
jej mącącą ci w głowie woń niczym zahipnotyzowany, wtulając twarz w zagłębieniu
jej szyi. Jej ciemne kosmyki łaskotały cię po czubku nosa, ale nie zważałeś na
to teraz. Jedyne co było dla ciebie teraz ważne to dołożyć wszelkich starań,
aby Malwina Pawłowska poczuła maksymalne stężenie rozkoszy i aby dwudziesty
czwarty grudnia dwa tysiące dwudziesty pierwszy pozostał w jej pamięci na
długo.
-Myślałam, że mnie nienawidzisz.-
wychrypiała wprost w twoje ucho brunetka.
-To skomplikowane.- westchnąłeś,
gładząc dłonią jej ramie.- Jesteś moim problemem, więc musiałem się z tobą
przespać.-nawiązałeś z nią kontakt wzrokowy, obserwując mgłę jaka pokryła jej
oczy, które idealnie świadczyły o intensywności waszych poczynań.
-Było cholernie
przyjemnie.-wymruczała, przechylając głowę na bok i podtrzymując twoje
spojrzenie.
Ujęła twoją twarz w swe drobne
dłonie i przyciągnęła ją ku sobie. Miażdżyła twoje wargi w geście żarłoczności,
pałaszując językiem twoje podniebienie, a ty prawie omdlewałeś z rozkoszy jaką
ci dzisiaj serwowała.
~*~
Hejka! ^^
Nie spodziewałyście się mnie tutaj tak szybko, co? xD Wczoraj momentalnie po napisaniu czwórki siadłam do tej części i wena naprawdę mnie obdarowała wczoraj swoim bogactwem, bowiem jak chyba widać ten fragment na górze jest całkiem niezły ^^ Przynajmniej ja jestem z niego w pełni zadowolona :3 Bartek i Malwa dali się ponieść magii świąt, ale czy rano będzie im tak błogo? Pawełek tymczasem może sobie zapisać sukces na koncie haha :D To co się tutaj zadziało pewnie jest dla Was niespodzianką, ale to nie ta niespodzianka, która jest w trakcie szykowania :D Jak nie na święta to do końca roku powinna mieć tutaj miejsce :3 Bądźcie czujne! Całuję i do zobaczenia ;*