niedziela, 29 marca 2020

Stacja dziesiąta

Wykorzystując całkowity zasób swojej siły uderzyłeś dłonią w piłkę, krzywiąc się znacznie, gdy żółto-błękitna Mikasa  po raz kolejny spoczęła na aucie.  Podirytowany wyładowałeś złość na krześle, na które opadłeś i sięgnąłeś po butelkę wody, zwilżając nią wargi. Przymknąłeś powieki i starałeś się uspokoić myśli rozsadzające ci głowę. Jednak jak miałeś się skupić na grze i nadciągającym meczu, kiedy twój związek wisiał na wosku? Od tej cholernej wizyty w twoim rodzinnym domu minął tydzień, a ona przez te siedem dni ograniczyła wasze kontakty do minimum i niczego nie byłeś już pewien, Bartku. Omiotłeś przelotnym wzrokiem trybuny waszej domowej hali i zdałeś sobie sprawę, że nawet tak licznie zapełnione znaczą dla ciebie nic, gdy to jedno miejsce nie jest zajęte. Westchnąłeś głośno, podnosząc się z miejsca i wymieniłeś smętny wzrok z Halabą, który wskazał ci gestem dłoni na twoją prawą stronę. Zwróciłeś tam posłusznie głowę i mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem, studiując wzrokiem sylwetkę brunetki, która odziana była w twój trykot meczowy i pochłonięta rozmową z Klaudią. Poczułeś tlącą się w tobie nadzieję. Malwina nagle przeniosła swój wzrok na twoją twarz i w tym momencie twoje serce rozpadło się na kawałeczki, tłucząc  się przy tym donośnie. Jej twarz zazwyczaj promienista teraz przybrała barwę szarawej, a od jej wyraz biło przemęczenie. Pod jej pięknymi, ciemnymi oczami zauważyć się dało pokaźnych rozmiarów wory od niewyspania. Wyrzuty sumienia zalały cię obficie i momentalnie powróciłeś do rozgrzewki, aby nie obarczać się winą jeszcze bardziej niż to czyniłeś. 

-Uda się wam.- poklepał cię po ramieniu Paweł, posyłając pełen ciepła uśmiech.

-Patrząc na nią nie jestem tego taki pewien. Naprawdę to przeżywa.- mruknąłeś. 

-Kocha cię. Nie podda się tak łatwo. -zapewnił cię przyjmujący. 

Skinąłeś jedynie głową na jego słowa i  zdecydowałeś się wykonać kolejną próbę ataku. Po chwili rozpocząłeś spotkanie w wyjściowej szóstce, lecz nie rozkoszowałeś się za długo obecnością na boisku. Trener spoglądając na twoje kolosalne błędy kręcił z niedowierzaniem głową, zapewne zastanawiając się co się stało z jego doskonale dysponowanym dotychczas zawodnikiem. Margines błędów został przez ciebie wystarczająco nadużyty i w połowie pierwszej partii Kewin poklepał cię pokrzepiająco po łopatce, wbiegając za ciebie na parkiet. Bezsilnie opadłeś na jedno z krzesełek i zatopiłeś twarz w dłoniach, przeklinając siebie i swoją dzisiejszą formę w myślach. Winiarski wymienił z tobą zatroskane spojrzenie i przykucnął przy tobie, układając dłoń na twoim kolanie w ramach wsparcia:

-Bartuś, nie przejmuj się. Każdy sportowiec miewa dołki.

Odpowiedziałeś mu bladym uśmiechem i z głowa opartą na dłoni podziwiałeś chłopaków, którzy ulegali przeciwnikowi. Nie byle jakiemu, bowiem przeciwstawić się dziś im przyszyło jastrzębianom, lecz brak twojej osoby na boisku był aż nad to widoczny. Winiłeś się za porażkę, którą przypieczętowała autowa zagrywka Halaby. Twoje błękitne tęczówki zalewał smutek i współczucie, gdy złapałeś kontakt wzrokowy z brunetem. Z kującą cie zazdrością spoglądałeś na podskakujących w kółku zawodników Jastrzębskiego Węgla i westchnąłeś ciężko na poklepującego cie po plecach Kozuba. On chyba także przeczuwał, że twoja słaba dyspozycja ma większe podłoże i nie leży w problemach fizycznych, a psychologicznych.  Poderwałeś się na równe nogi i po rytuałach meczowych przeskoczyłeś bandę reklamową. Posłałeś delikatny uśmiech w kierunku blondynki, która towarzyszyła twojej wybrance i musnąłeś przelotnie jej policzek na powitanie. Pawłowska zerknęła na ciebie niepewnie, a ty wychwyciłeś jej spojrzenie i podtrzymałeś je, chłonąc barwę jej tęczówek. Bez słów przywarłeś do niej swoim ciałem, przyciągając jej drobną sylwetkę do swojego torsu. Przymknąłeś powieki i zaciągnąłeś się jej słodką wonią, która wprawiła cię w lekkie zawroty głowy, uderzając w ciebie z taką intensywnością.  Dziewczyna mocniej objęła cię za plecami. Dało się słyszeć jej miarowy oddech, za który odpowiadała twoja obecność i bliskość, której byłeś pewien, że jej brakowało.

-Malwa, nie rób mi tego. Nie kończ tego.- szepnąłeś z wyraźną rozpaczą w głosie.

-Bartek, ale ja potrzebuję czasu. To dla mnie trudne. Nie chcę walczyć z twoją matką.-wypowiedziała z bezradnością w głosie, spoglądając na ciebie niepewnie.

-Nie będziesz musiała. Ona w końcu to zrozumie.

***

Odziana jedynie w skórzaną, czarną kurtkę oraz białą, cienką bluzkę i dżinsy przemierzałaś ulice Gdańska, rozkoszując się nadchodzącą wiosną. Pęki kwiatów powoli zaczynały przebijać się na powierzchnie pośród zielonej trawy, a drzewa odzyskiwały utracone wcześniej liście. Promienie marcowego słońca muskały twoją twarz, stając się jedynym powodem dla jakiego na twoje usta wpływał subtelny uśmiech. Od dawna nie powodowała go nawet postać blondyna, który niegdyś wprawiał cię w wiele stanów emocjonalnych. Powoli pogodziłaś się z tym, że musicie się rozstać, bowiem nie chciałaś być przeszkodą stojącą do dobrych kontaktów Bartka z jego rodzicielką. Opuściłaś swoje cztery ściany, aby oderwać się od przeglądania akt, które sprawiały, że mieniło ci się w oczach oraz otrzeźwić umysł od wiecznych analiz swojej związkowej sytuacji. Potrzebowałaś orzeźwienia. Zaciągałaś się rześkim powietrzem po deszczu, jaki nawiedził miasto  zaledwie półtorej godziny temu i kroczyłaś przed siebie, łaknąć wyłączyć funkcje myślenia. Niestety, nie mogłaś tego uczynić, ale mogłaś ją ograniczyć. Poprawiłaś spoczywającą na tobie kurtkę i zamarłaś, napotykając się wzrokiem na sylwetkę atakującego. Jakim cudem w tak wielkim mieście bez uwzględniania z sobą swoich planów na siebie natrafialiście? Prychnęłaś pod nosem, bo jak na ironię, kiedy chciałaś od niego odpocząć los pchał ci go przed nos.

-Malwina, ja tęsknię.- wyszeptał, dotrzymując ci tempa.

-Myślisz, że ja nie?!- naskoczyłaś na niego, zatrzymując się raptownie.- Bartek, ja nie chcę się wdzierać pomiędzy ciebie a twoją matkę! Chyba sam wiesz co chcę przez to powiedzieć...

-Pawłowska, popierdoliło cię?!- tym razem on nad sobą nie panował, patrząc na ciebie szeroko rozwartymi i pełnymi niedowierzania oczami. - Zostawisz mnie?! Teraz?! Po tym co przeszliśmy?!

-Bartek, nie utrudniaj mi tego.- szepnęłaś łamiącym się głosem, czując zbierające się w kącikach twoich oczu łzy.

Podziwiałaś jego jasne, błękitne tęczówki zachodzące się słoną cieczą i nie mogłaś nic zrobić. Chciałaś odejść. Łaknęłaś nie patrzeć na jego cierpienie, ale sparaliżowało cię. Zastygłaś w bezruchu, nie zdając sobie sprawy ile będzie cię to kosztować, Malwino. Nagle twoim oczom ukazała się znajoma blondynka z niezbyt przyjaznym wyrazem twarzy. Filipiak zdezorientowany jej nagłym pojawieniem zmarszczył brwi, odrywając na moment od ciebie spojrzenie. Ada zbliżyła się w waszym kierunku, a ty nie miałaś pojęcia jakie to zwiastowało kłopoty.

-Zabrałaś mi go! Nienawidzę cię! Gardzę tobą szmato! Słyszysz?!- wrzeszczała ci prosto  w twarz.

-Ale Ada spokojnie...-zimną krew starał się zachować twój towarzysz.

-Jak ja mam być spokojna kiedy ta suka cię mi sprzątnęła?! Kochałam cię!- blondynka  z szałem w niebieskich oczach przeskakiwała wzrokiem z ciebie na blondyna, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Wyraz jej twarzy był zupełnie odbiegający od zwyczajnego, który na niej widniał. W oczach widniało coś co cię szczerze niepokoiło. Jak się po chwili okazało słusznie odczytywałaś jej sygnały, bowiem zza pleców wyciągnęła pistolet, wymierzając jego czubek w ciebie. Przełknęłaś głośno ślinę i spojrzałaś z przerażeniem na Bartka, który wyraźnie pobledł na twarzy, sprawiając wrażenie jakby zaraz miał  stracić przytomność. Krew w twoich żyłach zaczęła się szybciej przemieszczać, a jej pulsowanie odbijało ci się echem w głowie. Oddech stawał się coraz bardziej płytki. Panika oblewała całe twoje ciało.  Błękitne, lazurowe oczy mierzyły cię błyskawicami i wypełnione były po brzegi obłędem i czymś jeszcze, co totalnie cię przerażało. Wyglądało na to, że była żona twojego chłopaka  straciła zmysły i to nie zwiastowało niczego dobrego.

-Ada, nie rób czegoś czego później będziesz żałować.- wypowiedział ostrożnie Bartek, nakazując ci się gestem dłoni cofnąć.

-Zamknij się do cholery! - warknęła blondynka

W tym samym czasie twoje uszy ogłuszył odgłos padającego strzału, a gdy spojrzałaś w dół poczułaś jak tracisz grunt pod nogami. Szkarłatna ciecz przedarła się przez twoje ubranie i naznaczała kolejne jego milimetry. Ogarnęło cie dziwne ciepło i nawet nie wiedziałaś kiedy otuliła cię totalna ciemność w akompaniamencie przeraźliwego, dudniącego ci w głowie krzyku.

~*~

Dzień dobry! ^^
Ktoś się spodziewał takiej dramaturgi? Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału jak i przerwy jaką Wam zaserwowałam po raz kolejny, ale cóż... Kolejny odcinek będzie epilogiem. Jak myślicie co się dalej wydarzy? Malwina ocaleje ? Bartek także oberwie od psychicznej byłej? Jestem naprawdę dumna z tego pomysłu i mam nadzieję, że wywrze on na Was spore wrażenie :D Całuję i do zobaczenia za tydzień jak dobrze pójdzie ;*

sobota, 7 marca 2020

Stacja dziewiąta

Westchnąłeś ciężko, przyglądając się brunetce, która prowadziła twój samochód. Po jej ciasno zaciśniętych pięściach na kierownicy oraz srogim wyrazie twarzy dało się poznać, że jest zdenerwowana i to w niemałym stopniu. Trochę jej nie pojmowałeś. Przecież twoi rodzice ją uwielbiali.  Nie miała się czego obawiać w związku z wizytą w twoich rodzinnych stronach, a zachowywała się jakby co najmniej miała się tam zjawić po raz pierwszy i posiadałaby swoje za uszami, do czego mogłaby się przyczepić twoja czujna rodzicielka. Może i przeszliście wiele, aby teraz dzielić razem wiele wspólnych godzin, ale  większość zakochanych musiała wycierpieć swoje by później smakować szczęścia i rozkoszy płynącej z bliskości drugiej osoby. Niepewnie nakryłeś swoją smukłą dłonią jej drobną, która ułożona była na gałce od skrzyni biegów. Zacisnąłeś palce wokół jej, a ona jedynie prychnęła pod nosem i strzepała twoją rękę ze swojej. Westchnąłeś ciężko, umiejscawiając spojrzenie błękitnych oczu w obiektach rozciągających się za taflą szkła. Nie byłeś na nią wściekły. Nie miałeś jej tego za złe, ale czułeś się cholernie bezsilny. Czymś okropnym było odczuwać potrzebę poprawienia jej nastroju, kiedy nie wiedziałeś jak tego dokonać.  Chłód bijący od jej osoby powodował, że twój dobry nastrój prysnął niczym bańka mydlana, ustępując miejsca nostalgii, której tak nie cierpiałeś. Było jej naprawdę mało w twoim życiu, bowiem Bartosz Filipiak był promyczkiem energii i radości, który uwielbiał ją powielać u innych. Trochę obcym było ci odczuwać smutek w pobliżu Pawłowskiej, lecz chyba będziesz musiał do tego przywyknąć, gdyż nie ukrywałeś, że była ciężką do zrozumienia osobą chwilami. Jedną z nich była ta obecna.

-To co film i spanko?- zasugerowałeś, wysiadając z samochodu.

-Lepiej będzie, jeżeli wrócisz do siebie.-mruknęła, wbijając pusty wzrok przed siebie.

-Malwina, co się...-zacząłeś niepewnie, lecz brutalnie ci przerwano.

-Daj mi spokój.- warknęła, mijając cię.

Nim zdążyłeś zareagować jej smukła sylwetka znajdowała się już przy klatce schodowej prowadzącej do jej bloku. Pośpiesznie wystukała do niej kod wstępu i zniknęła za zatrzaskującymi się drzwiami.  Wypuściłeś głośno powietrze, wplatając palce w jasne, przydługawe nieco włosy. Nie mogłeś wyjść z szoku z powodu tego co przed chwilą tutaj zaszło. To jak cię potraktowała bolało. Nie wysiliła się nawet musnąć przelotnie twojego policzka czy ust na pożegnanie. Nie byłeś teraz tym twardym i dominującym na boisku Bartoszem Filipiakiem, narzucającym rywalowi swój rytm. Teraz byłeś kruchym, subtelnym Bartkiem, który przesiąkniętymi smutkiem błękitnymi, jasnymi tęczówkami wpatrywał się w biały puch spoczywający przy czubku twoich stóp.  Malwina Pawłowska, która przed chwilą jeszcze tu była nie była twoją kochaną Malwiną.  Teraz zachowywała się jak pozbawiona uczuć podła kobieta, żeby nie ująć tego bardziej ostro. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, prychając pod nosem. I to niby ona bała się skrzywdzenia przez ciebie. A jak sama się zachowywała?

-A ty się nie gruchasz ze swoją gołębicą w sypialni albo pod prysznicem?- wypalił Halaba, kiedy podniósł słuchawkę po drugim sygnale.

-Paweł, dasz radę do mnie przyjechać z jakimś dobrym trunkiem?- wypowiedziałeś przesiąkniętym smutkiem i nadzieją głosem.

-O Jezus! Bartuś! Czy ona do kurwy złamała ci serce? Brzmisz tragicznie!

-Nie. -mruknąłeś.- Jeszcze nie.-wyszeptałeś.

***

Dzierżąc w dłoniach ulubiony kubek z parującą cieczą spoglądałaś tępo w rozciągającą się przed tobą ścianę. Twoją głowę otulił mętlik myśli, które w zawrotnym tempie zalewały twój umysł, powodując u ciebie spustoszenie psychiczne. Już sama nie wiedziałaś czy wyolbrzymiłaś swoją reakcję na wizytę w rodzinnym domu swojego chłopaka i czy miałaś podstawy się tak zachować czy może po prostu sfiksowałaś.  Miałaś prawo się obawiać. To było ludzkie, lecz to jak chłodno go potraktowałaś już cie nie usprawiedliwiało. Nie mogłaś przeboleć jego zmarnowanej twarzy, gdy po wejściu do mieszkania wyjrzałaś przez okno, a blondyn nadal stał w tym samym miejscu zapewne bijąc się z myślami i za to wszystko odpowiadałaś ty, Malwino Pawłowska. Może tak naprawdę nie byłaś powołana do miłości? Może pisane ci było pozostać samotną, aby nie ranić bliskich ci osób? Westchnęłaś głośno, zamaczając wargi w gorącej herbacie z wyczuwalnym posmakiem cytryny, której zawsze płat skrajał ci Bartek.

-Nie potraktowałaś go zbyt ostro?-uniosła pytająco brew blondynka, wysuwając w twoim kierunku opakowanie karmelowej Milki.

Zawsze wiedziała jak poprawić ci samopoczucie. Uwielbiałaś słodycze, a czekolada była najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.  Ułamałaś sobie pasek i zajadając się przysmakiem spojrzałaś na nią, wzruszając ramionami. Właśnie sama to przed chwilą rozważałaś, lecz nie mogłaś nic na to poradzić, że nie potrafiłaś jeszcze dobrze funkcjonować w związku. Może dla niektórych to było banalne i nie sprawiało trudu, ale dla ciebie było nowym doświadczeniem i ciągle się w to wdrażałaś.

-Sama nie wiem. Poczułam się, że wywiera na mnie presje.-odparłaś.

-Pojedź tam.  Widać, że to dla niego ważne.

-A dla mnie nie?- uniosłaś się gwałtownie.- Pojadę, ale nie teraz. Jest na to za wcześnie.

-Malwina, jego rodzice cię lubią.

-Lubili. Teraz nie wiadomo.

***

Stremowana pocierałaś nerwowo materiał czarnych spodni na udach, spoglądając przez tafle szkła, za którą rozmywał się obraz mijanych przez samochód atakującego obiektów. Zagryzłaś zdenerwowana wargę i zerknęłaś przelotnie na blondyna, który skupiony wpatrywał się w rozciągającą przed nim autostradę. Spostrzegł twoje zainteresowanie i momentalnie ujął twoją drobną dłoń w swoją, chcąc w ten sposób okazać ci swoje wsparcie w tak trudnym dla ciebie momencie. Niby wyśmiewał twoje znerwicowanie wizytą w jego rodzinnym domu, skoro wylądowałaś tam już kilkanaście minut po waszym zapoznaniu, ale mimo wszystko biło od niego wyrozumienie. Patrzył na ciebie z tym znajomym ci doskonale ciepłem rozlewającym się po jasnych, błękitnych oczach i uśmiechał się pokrzepiająco co jakiś czas, pragnąc dodać ci otuchy. Nie do końca to działało, ale doceniałaś to. Choć nadal pomiędzy wami nie było do końca w porządku, bo niejako zmusił cię do odwiedzenia Aleksandrowa Kujawskiego. Przemieszczaliście się do celu docelowego w akompaniamencie radiowych utworów, a żadne z was nie raczyło, a może nie miało odwagi się odezwać. Po dość sporym czasie podróży Bartek zatrzymał samochód i wymachując waszymi splecionymi dłońmi ruszył w kierunku wejścia do znajomego ci już budynku. Z tym, że przebywając tu teraz denerwowałaś się znacznie bardziej niż w świątecznym czasie. Zaczerpnęłaś głębokiego oddechu i odliczałaś w myślach powoli, aby się nieco uspokoić. Bartek zacisnął mocniej twoją dłoń i musnął przelotnie ustami twój policzek, przepuszczając cię w przejściu, gdy starsza kobieta rozwarła przed wami drzwi.

-Jak miło, że wpadłeś Bartuś!-utonął w matczynym uścisku. zanosząc się śmiechem, gdy ta zbyt mocno go objęła.

-Nie sam, mamo.- chrząknął, patrząc na ciebie znacząco.- Tą piękność już znasz, ale chcę oświadczyć, że oficjalnie Malwina jest moją dziewczyną. - wypowiedział z dumą, prezentując zgromadzonym swoje śnieżnobiałe uzębienie.

Przyciągnął cię do siebie za pomocą ramienia, na które zarzucił dłoń i obserwował reakcje swoich najbliższych. Na twarzy jego rodzicielki rozlała się radość, natomiast oczy pana Filipiaka wskazywały na małe wątpliwości. Może obawiał się, że jego syn ponownie się z niego nabija jak czynił to w okresie świątecznym? Poczułaś otulająca cię ulgę, lecz nie potrwała ona długo.

-Poczekaj. synu. Chcesz mi powiedzieć, że związałeś się z kobietą, która bawiła się i pewnie nadal bawi twoimi uczuciami?!- blondynka zmierzyła was pełnym niedowierzania spojrzeniem, kręcąc głową.

-Skarbie, daj spokój.- zainterweniowała głowa rodziny, czyli małżonek mamy twojego chłopaka.

-Nie, Jarek! Ona sprawiła, że widziałam go po raz pierwszy płaczącego! Skrzywdziła go, a teraz śmie się wkradać w nasze progi... Bezczelna!

-Mamo, dosyć.- syknął poddenerwowany wyraźnie atakujący.- Przecież znasz Malwinę. Wiesz ile dla mnie znaczy i jak dobrze na mnie wpływa, więc  nie wygaduj bzdur.- spojrzał na nią pobłażliwie.-Kochamy się.

-Chyba ona kocha się tobą bawić, synu.- warknęła pani Alina.

-Nie, dłużej nie wytrzymam!- wykrzyknęłaś i wyrwałaś się z uścisku siatkarza.

Pośpiesznie wybiegłaś z budynku. zaznaczając solidnie swoje wyjście w postaci trzaśnięcia drzwiami nie zważając na   odprowadzające cię przeszywające spojrzenie blondyna . Oparłaś się o maskę samochodu i przymknęłaś powieki, sznurując wargi, aby nie dać upustu swoim emocjom. Łzy balansowały na twoich powiekach, ale starałaś się je okiełzać, co nie było łatwe. Dygotałaś z roztrzęsienia emocjonalnego, ale i zimna jakie uderzyło w twoje drobne ciało. Pragnęłaś znaleźć się już w zaciszu swojego domu i ze złością wykrzyczeć przyjaciółce co miało miejsce w rodzinnym domu twojego chłopaka. Prychnęłaś pod nosem, dochodząc do wniosku, że twoja intuicja znowu zadziałała tak jak powinna. Czułaś, że coś się wydarzy, że coś pójdzie nie tak.  Tak bardzo łaknęłaś by choć raz się ona nie sprawdziła. Nagle poczułaś smukłe dłonie ściskające twoje ramiona, którymi lekko potrząsały. Zadarłaś głowę ku górze i spojrzałaś zaszklonymi oczami w te błękitne tęczówki, wyczytując z nich współczucie, troskę i smutek podobny jaki znajdował się w twoich.

-Skarbie, damy radę. Pokażemy im, że...-szeptał Filipiak, opierając swoje czoło o twoje.

-Daj spokój. To się nie uda.- westchnęłaś bezsilnie, wyrywając się z jego uścisku.- Zabierz mnie do domu.- nakazałaś, chwytając klamkę od drzwi pasażera.

-Malwina, czy to koniec?- wypowiedział słabo, spoglądając na ciebie z obawą i bólem.

-Nie wiem.- szepnęłaś, zaglądając w jego smutne oczy, czując narastającą gule w gardle.

~*~

Cześć! Wiem, ze zajebałam, ehem... Spierdoliłam na całej linii z częstotliwością i tym rozdziałem, ale pełni on role wypełniacza, aby tylko coś się pojawiło, bo na długi czas Was tu zostawiłam, a to wszystko dlatego, że wena mi gdzieś uciekła, a w pracy przechodzę ciężki i słaby okres , ale niebawem może wyjdzie słońce ;) Mam plany na zakończenie tej części, ale wypadałoby to trochę jeszcze pociągnąć za nim pożegnamy się z naszymi ukochanymi Bartek i Malwiną oraz przecudownym Pawełkiem :D Na razie nasi ukochani mają kryzys jak widać, ale zobaczymy... Dziękuję, jeżeli tu jeszcze jesteście i proszę o pozostanie, bo na zakończenie historii szykuję coś ekstra :3 Całuję i do zobaczenia na Miśku i Julce niebawem (Paulka już pracuje nad nowym rozdziałem) ;*

PS: Dodam też dziś coś na >> Tysiąc wypitych razem kaw, głupi myślałem, że Cię znam << w ramach rekompensaty ;)